— Wiem przecież, nie jestem głupi — prychnął Łasica. — Przestań się zachowywać jak kociak i słuchaj — ściszył głos, kładąc mu swoją łapę na pysku, przez co nawet nie mógł nic powiedzieć. Uspokoił się trochę, patrząc w pół obrzydzeniem, i w pół zaciekawieniem. — Sosnowa Igła ostatnio mnie coraz bardziej nęka, więc zlituj się. Jak uśnie to sobie pójdę — zapewnił go, wpatrując się w niego. Bycie jego strażnikiem nie brzmiało jak dobry pomysł. Westchnął, i rozciągnął się, by zasłonić ciałem czekoladowego. Nawet zakrył go swoim ogonem, przez co można by powiedzieć, stał się niewidzialny. Tylko nienaturalnie wyglądało, że taki patyczak jak Aster, stał się nagle szeroki jak Dzicza Siła.
— Starczy? — spytał, lekko odkrywając jego obrzydliwą mordę.
Syn Ości otworzył oczy ze zdziwienia, chyba nie spodziewając się zgody.
— Może być — mruknął uradowany, zwijając się w kłębek.
Aster przewrócił oczami, znów zakrywając go kitą, i starając się wyglądać jak najbardziej naturalnie jak tylko mógł. Ziewnął, rozglądając się wokoło. Uśmiechnął się lekko, póki nie spotkał się wzrokiem z... Sosnową Igłą. Patrzyła się na niego jakby miała go rozerwać na strzępy, zjeść utopić i złożyć z powrotem. Położył uszy, a jego uśmieszek z nerwów zniknął, i przerodził się w niepewny grymas.
— Patrzy się na mnie — mruknął cicho, w duszy panikując się ze stresu.
— A niech sobie patrzy. Zignoruj ją, to sobie pójdzie — powiedział czekoladowy poprawiając się na miejscu. — Nie cykorz tak, bo to czuć jak jest się tak blisko twojej gęby. Nic ci nie zrobi.
Popatrzył z pogardą na niego i zadarł wysoko pysk po czym jak gdyby nigdy nic zaczął myć swoje łapy.
— Mam nadzieję — syknął przez zęby kładąc swoją głowę na łapach, starając się jakkolwiek uspokoić czy coś, jednak tego traumatycznego widoku już nigdy nie odzobaczy. Dodatkowo smród kocura, który się przylepił do niego, kuł w nos jak zgnilizna.
— Umyłbyś się kiedyś.
<Kruczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz