Czekoladowy momentalnie rozszerzył oczy. No chyba nie! Miał uczyć dzieciaka, którego każdy kojarzył głównie z wydzierania się na cały obóz? Dlaczego nie mógł dostać Larwy, Truchła czy Padliny? Którekolwiek z jego rodzeństwa wydawało się znacznie lepsze.
Spojrzał na Komara wymownie, z jakiegoś powodu mając skrawek nadziei, iż ten zaraz powie, że to pomyłka i Pasożyta będzie szkolił kto inny. Ten jednak nie tylko wydawał się niewzruszony, ale wręcz… rozbawiony jego reakcją. Może bicolor miał już urojenia, jednak wydawało mu się nawet, że niebieski uśmiechnął się pod nosem, nim zeskoczył z topoli.
No czemu… czy on go po prostu nie lubił i to dlatego tak się zachowywał? Zresztą, jaki był sens mianowania go zastępcą w takim przypadku? Jak zwykle nie rozumiał niebieskiego. Czy właśnie nie powinien być traktowany troszkę lepiej ze względu na to, że znajdował się „bliżej” lidera? Wytrzymywał z nim mimo wszystko, co można nawet uznawać za osiągnięcie.
Westchnął zrezygnowany.
Może po prostu był przewrażliwiony. Prawdopodobnie tak. Prawdopodobnie na pewno.
No cóż. I tak nie mógł nic zrobić, żeby pojąć umysł Komara lub zmienić jego zdanie. Szykowała się więc kolejna świetna sesja treningowa. Aktualnie mógł tylko obstawiać, czy gdy biały dorośnie, będzie z nim gorzej niż z Miodunką.
***
Zaglądał od legowiska do legowiska, próbując znaleźć swojego ucznia, który najwidoczniej miał zamiłowanie do ciągłego gubienia się. Wprawdzie sam przyszedł trochę później niż zazwyczaj, ale to tylko dlatego, że musiał zamienić słowo z Komarem i Fretką.
Prychnął, nie znalazłszy białego pod kolejnym krzewem kalin. Już zaczął rozważać odpuszczenie i udzielenie mu reprymendy w przyszłości, kiedy otoczenie przeszyło jazgotliwe wycie.
Ach, klasycznie.
Natychmiast skierował się w kierunku dźwięku, szacując potencjalnie maksymalne szkody dla swoich uszu. W środku dziupli stanowiącej legowisko medyka pierwszym co zobaczył, był wzrok Sadzawki mordujący syna Nic. Zacisnął szczękę, powstrzymując chęć wytargnięcia stąd młodszego siłą i zamiast tego przysiadając ze skwaszoną miną na pysku. Ciekawe, kiedy go zauważy. Z doświadczenia wiedział, że niestety przerwanie młodszemu w tym momencie tylko pogorszyłoby sytuację.
Pasożyt obrócił głowę kilka uderzeń serca później i dzięki Wszechmatce przestał krzyczeć, gdy zauważył mentora. Agrest wtedy natychmiast wyszedł z dziupli, sprawdzając, czy taka metoda zadziała lepiej niż słowne przekonywanie młodszego, jak zazwyczaj. O dziwo okazała się skuteczna – albinos podążył za nim zdezorientowany. Mimo to zastępca nie mógł ukryć mocnego zdenerwowania, jakie wymalowało mu się na pysku.
Żałował, iż nie miał bliskiej relacji z żadnym ze swoich podopiecznych. Przez Krecik z tym mu się właśnie kojarzyła relacja mentor-uczeń, ale w jego przypadku to jakoś nie działało w praktyce. Czarna pewnie by wiedziała, jak postępować w takich sprawach. W końcu go zniosła, za co należał jej się podziw. Może właśnie powinien zacząć myśleć tak jak ona? Zamiast z góry oceniać białego, najpierw zrozumieć, dlaczego tak się zachowywał w pierwszej kolejności. Może w tym tkwił problem ich ciągle nieudanych treningów i napiętych stosunków.
Wypuścił długi oddech, po raz pierwszy podejmując wysiłek, by porozumieć się z synem Nic.
— Co cały czas się z tobą dzieje? Dlaczego zacząłeś krzyczeć?
<Klanowa syreno alarmowa?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz