"Nic mi nie jest, czuję się dobrze. To tylko mała kłótnia"
Tylko tyle i aż tyle była w stanie z siebie wyrzucić, czując jak liderka wbija w nią intensywnie swoje błyszczące ślepia. Owieczka odwróciła głowę, odchodząc czym prędzej, tłumacząc się dużą ilością obowiązków.
To była ostatnia rozmowa jaką miała z liderką, kiedy na wiele księżyców pogodziła się z Bielik, zwyczajnie nie miała czasu zamienić chociaż kilku słów z czarnulką, cały czas była zajęta szkoleniem Niezapominajki, pracą i spotkaniami z kotką, którą bardzo kochała.
A później przyszła ciąża Bielik i cały świat Owieczki legł w gruzach.
Pracoholizm dawał jej się we znaki, podobnie jak śladowe ilości snu. Ponownie stawała się przemęczona, jednakże ignorowała ten fakt. Szybko wróciła do swoich obowiązków po wypadku, z którego tylko ona wyszła cało. Mimo uwag byłego mentora, zdecydowała się na powrót do pracy, chociaż nie czuła się najlepiej. Klonik został pochowany obok Madzi.
Szylkretka przychodziła na jego grób, zanosząc się szlochem, błagając o wybaczenie. Nie chciała spowodować śmierci brata. Nie ważne ile jej bólu sprawił... kocurek nie zasługiwał na to wszystko.
Wyrzuty sumienia zżerały ją żywcem każdego dnia.
Ukojenie znalazła w dalekich wyprawach po zioła, tuż za południowo-zachodnią granicą owocowego lasu, którą stanowiło podniszczone ogrodzenie.
Wędrując czuła się tak, jakby nic się nie stało złego w jej życiu. Znalazła nawet ogromne połacie kocimiętki, której w sadzie było niewiele. Natychmiast podzieliła się ze Wschodem radosną nowiną, zabierając go na jedną ze swoich wypraw.
A później przychodziła szara rzeczywistość, gdy wracając do obozu mijała Bielik, która ze smutkiem próbowała coś do niej powiedzieć. Kotka jednak szybko odbiegała, nie mając zamiaru jej słuchać. Ze złością obserwowała, jak wojowniczka spędza czas z synem. Z uczniem, który przypominał jej tragicznie zmarłego brata i związek, który został zaprzepaszczony przez decyzję córki liderki.
Podczas jednej ze swych wypraw poznała Śliwkę, samotnika. Z początku negatywnie nastawiona do niego kotka, zaczęła zmieniać swoje nastawienie. Kocur zaciekawiony jej obowiązkami dotrzymywał chcącej tego czy nie medyczce towarzystwa. Co prawda z daleka, jednakże Owieczka zawsze czuła jego obencość.
Z biegiem czasu zaczęli rozmawiać. Każde jednak trzymało swoje sekrety ukryte głęboko, podali sobie tylko imiona, nic więcej. Ich rozmowy były raczej krótkie, jednak Owieczka całkiem je lubiła.
Kocur przypominał jej Bielik, jednak ta wiedziała, że nikt ani nic nie zastąpi jej kotki.
I tak mijał dzień za dniem.
Powoli, leniwie pora zielonych liści zmieniła się w porę opadających liści, które niedługo miały zmienić się w nagie drzewa.
Mała kotka szła przez polanę, emanując furią, w głowie miała słowa Bielik, które wykrzyczała jej paręnaście uderzeń serca temu.
"Dziwisz mi się?! NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ! Po prostu poszłaś w krzaki i to z moim bratem! Pomyślałaś kiedykolwiek o mnie!? Nawet nie zapytałaś mnie o zdanie!"
"Myślałam, że to oczywiste! Ale najwidoczniej się myliłam, bo ty tylko myślisz o sobie! Jak zwykle! Nic, tylko się obrażasz!"
"Najwidoczniej zakochałam się w złym kocie! Idź w krzaki jeszcze z kimś innym! PRZECIEŻ TO DLA DOBRA OWOCOWEGO LASU, NA OSTY I CIERNIE!"
Dyszała ciężko, przed oczami mając szeroko otwarte ślepia kotki, do których napływały łzy. Machnęła jednak ogonem, zabierając się czym prędzej z miejsca zdarzenia, zostawiając Bielik samą.
Z daleka widziała Śliwkę, który machnął do niej na powitanie ogonem.
Owieczka otarła łzy, które ściekały po policzkach. Skoro tak chciała się bawić, to proszę bardzo, niech ma to cholerne dobro owocowego lasu.
"Potrzebuję twojej pomocy. A po wszystkim... odejdź i zapomnij o naszej znajomości"
"Potrzebuję twojej pomocy. A po wszystkim... odejdź i zapomnij o naszej znajomości"
Zdziwiony Śliwka zamrugał oczami, jednakże skinął powoli łbem, przysięgając wypełnić obietnicę.
Kotka zacisnęła oczy, próbując powstrzymać łzy rozpaczy, które próbowały uciec.
* * *
Odwróciła głowę, próbując uniknąć zaniepokojonego wzroku Wschodu, który badał brzuch młodej medyczki. Słysząc diagnozę, myślała, że zwymiotuje. Dopiero teraz, gdy było już zbyt późno zrozumiała, jak ogromny błąd popełniła.
Nigdy nie chciała kociąt.
Nie nadawała się na matkę.
Nie lubiła ich.
Mogła po prostu spróbować porozmawiać Bielik zamiast mścić się i przekreślać całą ich relację. Od Orzełka słyszała, że srebrna ponoć też ją kochała... To wszystko, cała ta sytuacja, emocje, których nie rozumiała...
Pokręciła głową, zaciskając szczękę.
Mała ochotę rzucić się pod potwora albo lisowi na pożarcie.
Zniszczyła wszystko, na czym jej zależało. Teraz przed nią była najgorsza ze wszystkich sytuacji - rozmowa z liderką.
Szylkretka wzięła głębszy wdech, wskakując na drzewo. Cały czas czuła na sobie smętny wzrok, nie musiała się nawet odwracać - wiedziała do kogo należy.
Stojąc u wejścia, kaszlnęła cicho, zwracając uwagę Szyszki na siebie.
— Dzień dobry — zadrżała na ciele, gdy została zaproszona do środka — Ja... Przyszłam z prośbą. Mogłabym prosić o przeniesienie do kociarni? — szepnęła, czując jak Szyszka wbija w nią zdziwione ślepia — Spodziewam się młodych — wzięła głębszy wdech, zmuszając się, by popatrzeć na ich przywódczynię.
< Szyszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz