time skip do teraz
We trójkę otoczyli go, a on rozpłakał się. Szczerze, z prawdziwym wzruszeniem.
Malinowy Pląs nieufnie przyglądała się obcemu, każdej tygrysiej prędze, fragmentowi bieli, dochodząc powoli ku bliźnie na jednym z żółtych oczu. Obcy wyglądał na kocura po przejściach, ale mógł być szpiegiem od któregoś z klanów. Wolała zachować wobec niego nieufność, tym bardziej po ostatnich wydarzeniach w klanie.
Kocur szukał dla siebie stada, co zdziwiło szylkretkę. Samotnik od tak pragnie dołączenia do klanu? Jak to możliwe?! Przecież nie bez powodu dzikusy trzymają się z dala od wszelkich obozów, by nie niepokoić patrolujących okolicę wojowników. Skrzywiła się na te słowa, lecz Jesiotr i Kruk wyciągnęli ku obcemu pomocną łapę i obiecali zaprowadzenie do lidera,
Wracając do domu, kotka szła z tyłu, trzy królicze skoki od trójki towarzyszy. Nie zamierzała przyznawać się do wzięcia pod własne pazury tego czekoladowego. Po co? I tak gnojek dołączy, a Malinowy Pląs będzie ignorowała jego istnienie. Po co się aż tak przejmowała?
Niepokoiła się szybszym biciem serca i podejrzaną myślą, która pojawiła się, gdy zobaczyła sylwetkę samotnika na horyzoncie.
Już niedługo, już niedługo, nie zostaniesz sama ze sobą.
***
- Posłuchaj, nie zamierzam cię niańczyć. Nie jestem twoją matką, nie zwracaj się do mnie zdrobnieniami. Przede wszystkim mnie nie dotykaj - mówiła do samotnika, właściwie nowego Nocniaka, Wrzoścowego Cienia.
Wylądowali oboje u medyka. Czekoladowy na kontrolę stanu zdrowia, by wykluczyć ryzyko wybuchu epidemii. Szylkretkę bolały stawy i wolała nie ignorować zdrowia, jak poprzednim razem.
Borsucza Gwiazda przepytał nowo przybyłego bardzo dokładnie o przeszłość i umiejętności. Obcy okazał się całkiem obeznany nie tylko w ruchach walki czy polowaniu, ale również i znał się na ziółkach. Świetnie, wytrenowany agent trafił do Klanu Nocy...
Nazywał się Wrzosiec, za nakazem lidera stoczył pokazową walkę z Malinowym Pląsem, na oczach reszty. Kotka czuła się wówczas jak zwierzyna na cyrkowej arenie: skorumpowana i zniesmaczona. Została wybrana specjalnie, czuła to wewnętrznie. Ile by dała, żeby dorwać się pazurami do ciała Borsuka i rozszarpać go, by przerwać te rządy, to wszystko, co zrobił.
Ona wygrała, chociaż czekoladowy okazał się naprawdę zwinny, myślał strategicznie.
I to właśnie Malinowy Pląs dostała za zadanie zajęcie się wojownikiem, czyli wprowadzenie go w życie klanu, pokazanie terenów... taki dziwny trening w ogromnym skrócie.
- Nie jesteś odrobinę za surowa, mała? - zapytał się Wrzosiec, właściwie Wrzoścowy Cień.
- Że co?! Za surowa?! Surowy to będziesz ty, gdy wrzucę cię do wody! - oburzyła się. Ledwo ją znał, a już od tak oceniał?! Jak w ogóle mógł?
Westchnęła ciężko, zapowiadały się bardzo ciężkie księżyce.
***
Była na patrolu, wraz z bratem i Wrzoścem. Rozdzielili się, by każde z nich skontrolowało jeden fragment terenu.
Malinowy Pląs cieszyła się z samotności. Nie musiała wysłuchiwać droczenia się tego czekoladowego gnojka, który ciągle droczył się z nią. Jakby nie mógł uwziąć się na lidera, ten od razu wykopałby go z klanu i świat stałby się piękniejszy. Dawno nie reagowała tak ofensywnie wobec kogoś z klanu. Zdołała się przyzwyczaić do większości wkurzających pysków, ale to bicolora przekonać się nie mogła.
Nagle zauważyła jego, swojego ojca.
Nie potrafiła w to uwierzyć. Ujrzała Jesiona. Zamarła, nie słysząc żadnego dźwięku z otoczenia.
W oczach pojawiły jej się łzy. Wzruszyła się, pragnęła pobiec ku rodzicielowi i rzucić się na niego jak za dawnych, kocięcych lat, ale... podejrzana, sztywna atmosfera to uniemożliwiła.
On wydawał się cierpieć, czuła to, czuła to zbyt dobrze.
- Tatusiu? - zdołała wydukać. - Ja... ja cię tak cholernie kocham, że aż bym się na ciebie rzuciła.
<tatusiu? Spotkanko po księżycach>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz