Machnęła ogonem. Skąd w kotce taka złość i wrogość względem burego? Przecież nie zrobił niczego złego. Po prostu spotykali się co jakiś czas jak przyjaciele. Nie robili nic złego, nie łamali kodeksu, nie spiskowali przeciwko własnym klanom. A mimo to Olcha zachowywała się ta, jakby popełnili zbrodnię gorszą o morderstwa.
Strzepnęła uchem, słysząc słowa Wróbelka.
— Naprawdę nic się nie stało. Cieszę się, że możemy się spotkać. I
że masz dobry humor - dodał, uśmiechając się słabo. - Olcha pewnie o
ciebie bardzo dba. Ja bym dbał. Na jej miejscu - dodał szybko,
spuszczając uszy.
Kotka milczała przez kilkanaście uderzeń serca, zakrywając pyszczek łapą, by ukryć lekki uśmiech, który nieproszony pojawił się na jej mordce. Po grzbiecie przeszedł jej przyjemny dreszcz. To było takie kochane-
Wzdrygnęła się, odganiając natrętne myśli, które niczym komary co rusz wracały, mącąc jej umysł.
— Wiesz... — zaczęła, poruszając niespokojnie końcówką ogona — Nie jesteśmy razem — szylkretka wsadziła łapę do wody, chlapiąc na boki. Z udawanym zaciekawieniem dotykała kamyków leżących na dnie strumyka — W sensie no... Ja i Olcha. Nie jesteśmy razem. Tylko udajemy, żeby taki frajer się ode mnie odczepił. Chyba postawił sobie za cel udowodnienia, że nie jestem lojalną wojowniczką — wyjaśniła spokojnie, drugą część swej wypowiedzi wydukała z lekka niezrozumiale. Temat tego liliowego gnoja podnosił jej ciśnienie jak nic innego.
Wróbelek wpatrywał się w nią w taki sposób, jakby właśnie wyjawiła mu, że Lisia Gwiazda nie umarł a ona była swoim ojcem. Na zmianę otwierał pyszczek i zmykał go, zachowując się trochę niczym ryba wyjęta z wody.
— T-to dobrze... — chyba nie chciał, żeby wojowniczka to słyszała. Gdy ta przechyliła pytająco głowę, Wróbel natychmiast zjeżył futro — Ja... ja nie miałam... N-nie o to mi chodziło — calico skinęła głową z uśmiechem, nie kryjąc rozbawienia oraz tego, jak słodko wielki i potężny lider klanu wilka wyglądał, gdy był zakłopotany.
* * *
Kłótnia jedna za drugą, ciągłe wrzaski, dogryzanie. To od dłuższego czasu była codzienność między nią i Olchowym Sercem. Ruda kotka nareszcie zrozumiała, dlaczego szylkretka zachowywała taki dystans.
Wydało się, że mimo iż wojowniczka szczerze ją kochała - córka Lisiej Gwiazdy nie czuła do niej nic, prócz szczerej przyjaźni.
Ostatecznie - zerwały. Rozstały się w kłótni i napiętej atmosferze i do tego na oczach trójki ich dzieci. Iskrzący Krok chyba jeszcze nigdy nie widziała takiego rozczarowania, jakie malowało się na pyszczku Rubinowej Łapy, nawet Olcha nie emanowała takimi emocjami.
Będąc postawioną pod ścianą, pozwoliła swoim łapom prowadzić się na miejsce spotkania. Mijając znane rośliny, miała czas by przemyśleć to wszystko.
Na niebie górował księżyc, który wyraźnie dawał znać, że minęło już całkiem sporo czasu od ich ostatniego spotkania, za którymi Iskrząca tak bardzo tęskniła.
Jeszcze nigdy aż tak nie potrzebowała wygadać się komuś tak, jak teraz.
Widziała bure futro z daleka, co przyniosło uśmiech na jej mordkę, mimo wszystko, skrzywiła się, gdy stara rana na pysku ją zapiekła. Paskudna pamiątka po wojnie z klanem nocy. Przyspieszyła kroku, chwilę później znajdując się tuż przy kamieniu, na którym siedział. Wzięła głębszy wdech, zamykając żółte ślepia. Wolała być z nim szczera, chyba z jako jedynym kotem w jej życiu.
— Zerwałam z Olchą — wyznała cicho spuszczając głowę — Nareszcie wydało się, że nigdy jej nie kochałam, że nie chciałam kociąt- — urwała na moment, biorąc głębszy wdech — Mogę się do ciebie przytulić? Naprawdę tego potrzebuję — szepnęła, czując jak całe jej ciało zaczyna drżeć i lada chwila zacznie płakać niczym małe, bezbronne kocię.
Mimo iż wiedziała, że to jej wina, że sprawy przybrały taki obrót tylko przez jej tchórzostwo to potrzebowała się po prostu wypłakać komuś, komu ufała.
< Wróbel? >
Aww ;-;
OdpowiedzUsuń