Owieczka wpatrywała się w liderkę nieobecnym wzrokiem. Matka nigdy nie wytłumaczyła jej, czym jest miłość romantyczna, którą czuje względem innego kota. Ba! Nawet nie powiedziała córce, że kotka może lubić inne kotki a kocur inne kocury. Machnęła ogonem, zastanawiając się. No i co miała powiedzieć, do głowy nie przychodził jej żaden schemat, którym mogłaby się posłużyć, nigdy nie była w takiej sytuacji. dlatego też nie miała zielonego pojęcia, jak postępować. Miłość też było dziwną rzeczą, niby taka prosta a tu prosz - taka maniana przez tylko jeden głupi błąd.
— Nie wiem. Mama nigdy mi nie wyjaśniła czym jest naprawdę miłość romantyczna — wyjaśniła krótko — poruszyła wąsami, wpatrując się w swoje łapki — Mogę już iść? Wschód miał pokazać nam dzisiaj jak polować Obiecuję, że później przeproszę Bielik. Rozumiem swój błąd, Szyszko — wstała, przystępując z łapki na łapkę niespokojnie, gdy liderka skinęła jej ostrożnie głową - natychmiast wybyła, wciągając do płuc świeże powietrze i uspokajając się.
Szylkretka westchnęła cicho, chowając w składziku kocimiętkę. To jej szukali najwięcej, ponoć w Porze Nagich Drzew najczęściej zdarzały się napady czarnego czy zielonego kaszlu, jednakże córka Madzi na szczęście jeszcze tego nie doświadczyła. Codzienna praca sprawiła, że nie miała zbyt wiele wolnego czasu. Zaczepki Kostki czy Bielik zbywała krótkim "Nie mam czasu, muszę pracować", co kotki nie przyjmowały zbyt wesoło. Jednakże ona miała to gdzieś podświadomie chciała być najlepsza. Pokazać mentorowi, że nauczył ją wszystkiego, czego potrzeba. Czasem sama kombinowała nad różnymi mieszankami, jednakże bała się je stosować na innych. Może kiedyś.
— O-owieczko...? — podskoczyła, słysząc znajomy głos. Z tego całego pochłonięcia w zadaniu stała się zupełnie nieobecna. Podniosła wzrok a jej oczom ukazała się Bielik unosząca ostrożnie przednią łapkę.
— Hej — miauknęła cicho, pesząc się — Skręcona łapa? — zagaiła bez ładu i składu. Gdy otrzymała twierdzące skinienie głową, zaprosiła zranioną skinieniem łebka. Srebrna usiadła posłusznie w świeżym, nowiutkim legowisku, po czym wystawiła łapkę przed siebie. Calico ostrożnie obłożyła jej kończynę maścią na opuchliznę, po czym przyłożywszy dwa patyki, przy pomocy samej chorej owinęła łapę szczelnie pajęczyną, upewniwszy się, że wszystko trzyma się doskonale - skinęła łebkiem — G-gotowe — Bielik uśmiechnęła się łagodnie, dziękując jej spokojnie. Między kotkami nastała głucha cisza, którą przerwała córka Szyszki.
— Idziemy coś zjeść?
Na jej propozycję Owieczka przystanęła chętnie. Nie jadła nic od zeszłego zachodu słońca, a jej żołądek domagał się żarliwie jakiegokolwiek pokarmu. Rano zjadła zioła na wzmocnienie, jednakże to nic nie dało.
Starsza kotka zgarnęła ze stosu mysz, zaś młodsza - wiewiórkę. Ułożyły się w cieniu, pałaszując spokojnie swoje porcje.
— J-jesteś bardzo ładna — miauknęła niespodziewanie Owieczka, pesząc się. Nie czekając na odpowiedź zdziwionej, jednak uśmiechniętej Bielik - szybko wróciła do posiłku.
— Podasz mi mak? Dwa ziarenka — miauknęła cicho, spoglądając na Bielik, która skinęła jej głową. Srebrna kotka przyprowadziła do nich swojego brata i jakoś nie zapowiadało się, żeby wyszła aż przyszła medyczka skończy. Jej jednak to nie przeszkadzało, lubiła patrzeć na jej ładną mordkę
Podawszy choremu mak, calico opatrzyła jeszcze rankę po kleszczu, z której nadal leciała krew i wokół której robił się łysy placek. Wschód zamruczał z aprobatą, obserwując każdy ruch kotki, po czym pochwalił ją szczęśliwy z postępów uczennicy.
— Dzień dobry, Szyszko. W czym możemy służyć? — miauknął przyjaźnie, przymykając ślepka. Spanikowana Owieczka w pamięci mając poprzednią rozmowę z liderką, łypnęła tylko na Bielik
— Nic złego nie mówiłam- J-ja tylko powiedziałam, ż-że jest ś-śliczna — stęknęła żałośnie, kuląc po sobie uszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz