Słońce przyświecało swoimi promieniami, gdy kremowy kocur po cichu skradał się do niczego nieświadomego królika. Mamrot trafił tu całkiem niedawno, gdzieś przy początku Pory Nowych Liści. W duchu przyznawał, że przyjemnie było wyjść z ciemnego lasu na jakąś otwartą przestrzeń, jednak nie znaczyło to, że łatwiej mu było złapać zwierzynę. Bynajmniej! Tutejsze długouche futrzaki, choć smaczniejsze od lichej myszki, to zmuszały go do najmniej lubianej czynności: biegania. Nie dałabym rady policzyć, ile razy zamiast świeżego mięska zasmakował ziemi podczas wywrotki... Jednak z głodem się nie dyskutuje i lepiej się cały czas przewracać, niż iść spać głodnemu.
W pewnym momencie Mamrot dostrzegł, że szary futrzak zastrzygł swoimi długimi uszami i kilkakrotnie zawęszył. Czyżby go wyczuł? Kremowy kocur niemal przywarł brzuchem do ziemi, będąc gotowym do rzucenia się w pogoń za zwierzyną. Nie pozwoli mu uciec, nie!
Minęło parę uderzeń serca.
I jeszcze kilka...
...w tym momencie królik zaczął uciekać.
Krzywoszczęki wybił się w powietrze, próbując nadrobić choć część drogi, jaką zdążył już pokonać długouchy. Trochę niezgrabnie wylądował, prawie tracąc równowagę, ale w chwilę potem starał się pędzić za zwierzakiem, ile tylko miał sił w łapach.
Serce Mamrota dudniło, oddech mu przyspieszył. „Nie tym razem, kupo futra!” pomyślał, starając się przejść lekko na ukos i zajść uciekiniera od boku. Cóż, niestety nie był to zbyt przemyślany pomysł, bo futrzak nagle zmienił kurs i czmychnął do pobliskiej norki, znajdującej się... tuż na wprost biegnącego kocura. Mamrot zorientował się, co jest grane, ale o uderzenie serca za późno.
- Nieeeee! – miauknął przerażony, próbując zahamować łapami. – Stoooop!
Niestety, zareagował odrobinę za późno.
BUMS!
Mamrot lekko uchylił oczy, zaciśnięte do tej pory za strachu. Ostrożnie się rozejrzał. Żył, dzięki łaskawości losu. Odetchnął z ulgą. Nie wliczając paru otarć, tym razem mu się upiekło! Pozbierał się, żeby wstać na cztery łapy.
I wtedy dopiero zauważył, że nie był tam sam.
Nieopodal przyglądał mu się nieznany mu kot. Mamrot poczuł zażenowanie. Świetnie, wygłupił się przy innym kocie, nie mogąc upolować zwykłego królika! Nieznajomy zaczął zbliżać się w jego stronę. Chwila... Nie, nie nieznajomy, tylko nieznajoma. Była coraz bliżej.
Kocur nie był pewien, jak zareagować. Przez długi czas nie miał kontaktu z innymi kotami, nawet za kocięcia nie wdawał się zbytnio w rozmowy z innymi. Przełknął cicho ślinę.
- K-kim jestesz? – bąknął wreszcie, przekształcając lekko wyraz przez swoją krzywą szczękę.
<Burzowa Nocy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz