Otuliła Zbożową Łapę ogonem. Ciężar kotki przyjemnie grzał. Zmrużyła ślipia. Mogłaby zasnąć od razu. Sen powoli łapał ją w swoje szpony.
— Obiecuję, ale... — mruknęła zmęczonym głosem.
— Hm?
— Ty musisz obiecać, że nie spasiesz się rybami jak Bobrowa Kłoda!
— Osz ty! — miauknęła Zbożowa Łapa, szturchając ją w brzuch.
Konopia zaśmiała, zakrywając ślipia kotki ogonem.
— I co teraz zrobisz, Nocniaku?
Zbożowa Łapa uśmiechnęła się i uwaliła swoim ciężarem mocniej na szylkretkę. Konopia pisnęła cicho.
— Czuję, że idziesz śladami mentora. — mruknęła z durnym uśmiechem.
Bengalka pacnęła ją łapą w pysk.
— Mysi móżdżek. Jeszcze jedna taka uwaga i ci na pysku usiądę. — pogroziła Zboże.
— Już, już. Poddaje się. — mruknęła, ziewając.
Otuliła kotkę kitą i położyła pysk na grzbiecie kotki.
— Dobranoc, Zbożowa Łapo.
— Dobranoc.
— Już, już. Poddaje się. — mruknęła, ziewając.
Otuliła kotkę kitą i położyła pysk na grzbiecie kotki.
— Dobranoc, Zbożowa Łapo.
— Dobranoc.
* * *
Polana pełna kwiatów zaskoczyła kotkę. Dawno już nie widziała czegoś równie pięknego. Przyglądała się jej z zachwycie, aż brązowy kształt nie przykuł jej uwagi. Postawiła uszy zaciekawiona. Powoli zaczęła zakradać się w jego stronę.
— Zbożowa Łapo...? — zapytała.
— Zbożowa Łapo...? — zapytała.
Kot skulił się. Konopia zdziwiona zajrzała za gęstą trawę. Zamiast bengalki ujrzała tam drobną kotkę.
— Pójdźkowy Sen. — miauknęła zaskoczona.
Duże, brązowe ślipia spojrzały na nią. Jak zwykle wypełniał je smutek i niepokój.
— Gdzie byłaś...? Nie widziałam cię od tamtego czasu... — urwała, przypominając sobie tamto spotkanie.
Coś boleśnie zakuło ją w klatce piersiowej. Usiadła zmartwiona. Opuściła ogon na myśl o tamtym wspomnieniu. Już prawie wyrzuciła to z pamięci. Nie Pójdźkę, lecz tamten ból i bezsilność. Była taka słaba. Nadal była. Wbiła pazury w ziemi, która jakby nagle wyschła. Z dawnych kwiatów został jedynie popiół.
— Już mnie nie szukasz? — cichy głos był ledwo do wyłapania.
— Przecież... — zaczęła.
— Pójdźkowy Sen. — miauknęła zaskoczona.
Duże, brązowe ślipia spojrzały na nią. Jak zwykle wypełniał je smutek i niepokój.
— Gdzie byłaś...? Nie widziałam cię od tamtego czasu... — urwała, przypominając sobie tamto spotkanie.
Coś boleśnie zakuło ją w klatce piersiowej. Usiadła zmartwiona. Opuściła ogon na myśl o tamtym wspomnieniu. Już prawie wyrzuciła to z pamięci. Nie Pójdźkę, lecz tamten ból i bezsilność. Była taka słaba. Nadal była. Wbiła pazury w ziemi, która jakby nagle wyschła. Z dawnych kwiatów został jedynie popiół.
— Już mnie nie szukasz? — cichy głos był ledwo do wyłapania.
— Przecież... — zaczęła.
To wcale nie była prawda. Zawsze rozglądała się za nią. Za jej cynamonowym futerkiem i parą brązowych ślip. Lecz sama jako więzień nie miała zbyt dużych możliwości poszukiwań. Spojrzała smutno na kotkę.
— Ja...
— Nie kłam. Widzę co się dzieje. Pojawiła się Zbożowa Łapa i co. Zapomniałaś o mnie. — zarzuciła jej kocia sylwetka.
Zamiast Pójdźki teraz zdenerwowana Ostróżka na nią syczała. Konopia pokręciła łbem, chcąc zaprzeczyć, ale siostra nawet nie chciała na nią spojrzeć. Wśród jej łap wyrosły kwiat bazylii. Ich ciężki zapach unosił się w powietrzu. Był duszący. Ostróżka zaczęła odchodzić. Postała jej pełne pogardy spojrzenie na pożegnanie. Konopia wołała za nią. Prosiłaby się zatrzymała. Lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Łapy odmawiały posłuszeństwa. Chciała biec, ale nie mogła się ruszyć. Mogła jedynie obserwować znikającą sylwetkę siostry.
Obudziła się gwałtownie. Zrzuciła prawie z siebie Zbożową Łapę. Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić, ale to niewiele dało. Serce waliło jej zupełnie jakby się zakochała. A była przerażona. Rozejrzała się po legowisku, próbując odnaleźć wzrokiem siostrę. Ta leżała zwinięta w nieco za małym legowisku. Obok niej leżała Uszatkowa Łapa. Konopia spojrzała smętnie na to. Kiedyś ona tam sypiała.
— Coś się stało? — miauknęła rozbudzona bengalka.
Przeciągnęła się leniwie. A Konopia jedynie ją obserwowała. W końcu sama wstała i wyszła na dwór. Ciepło Pory Zielonych Liści uderzyło ją. Legowiska w kłębienie korzeni były naprawdę dobrze pomyślane. Były idealnym schronieniem w upalne dni. Podeszła do Zbożowej Łapy, która niezbyt zadowolona rozglądała się za swoim mentorem. Bobrza Kłoda najwidoczniej i dziś odpuścił sobie trening swojej uczennicy. Biegnący Potok podeszła do kotek.
— Dziś znów trening we trójkę? — bardziej stwierdziła niż zapytała.
Kotki kiwnęły łebkami. Już miały ruszać, gdy Konopia spostrzegła zirytowaną Ostróżkę patrzącą się, jak jej mentor nie może wyplątać się ze własnego legowiska. Spojrzała niepewnie na Zbożową Łapę i Biegnący Potok.
— Może Ostróżka pójdzie z nami? Zdaje się, że ten mech całkowicie pokonał Białego Kła...
Zamiast Pójdźki teraz zdenerwowana Ostróżka na nią syczała. Konopia pokręciła łbem, chcąc zaprzeczyć, ale siostra nawet nie chciała na nią spojrzeć. Wśród jej łap wyrosły kwiat bazylii. Ich ciężki zapach unosił się w powietrzu. Był duszący. Ostróżka zaczęła odchodzić. Postała jej pełne pogardy spojrzenie na pożegnanie. Konopia wołała za nią. Prosiłaby się zatrzymała. Lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Łapy odmawiały posłuszeństwa. Chciała biec, ale nie mogła się ruszyć. Mogła jedynie obserwować znikającą sylwetkę siostry.
Obudziła się gwałtownie. Zrzuciła prawie z siebie Zbożową Łapę. Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić, ale to niewiele dało. Serce waliło jej zupełnie jakby się zakochała. A była przerażona. Rozejrzała się po legowisku, próbując odnaleźć wzrokiem siostrę. Ta leżała zwinięta w nieco za małym legowisku. Obok niej leżała Uszatkowa Łapa. Konopia spojrzała smętnie na to. Kiedyś ona tam sypiała.
— Coś się stało? — miauknęła rozbudzona bengalka.
Przeciągnęła się leniwie. A Konopia jedynie ją obserwowała. W końcu sama wstała i wyszła na dwór. Ciepło Pory Zielonych Liści uderzyło ją. Legowiska w kłębienie korzeni były naprawdę dobrze pomyślane. Były idealnym schronieniem w upalne dni. Podeszła do Zbożowej Łapy, która niezbyt zadowolona rozglądała się za swoim mentorem. Bobrza Kłoda najwidoczniej i dziś odpuścił sobie trening swojej uczennicy. Biegnący Potok podeszła do kotek.
— Dziś znów trening we trójkę? — bardziej stwierdziła niż zapytała.
Kotki kiwnęły łebkami. Już miały ruszać, gdy Konopia spostrzegła zirytowaną Ostróżkę patrzącą się, jak jej mentor nie może wyplątać się ze własnego legowiska. Spojrzała niepewnie na Zbożową Łapę i Biegnący Potok.
— Może Ostróżka pójdzie z nami? Zdaje się, że ten mech całkowicie pokonał Białego Kła...
<Zboże?>
<3
OdpowiedzUsuń