– Powtórzysz to co powiedziałem przed chwilą?- Spojrzał na niego wyczekująco.
– Nie wiem! Błagam nie mów mamie! Ona mi coś zrobi! Błagam! Zrobię wszystko!- Spojrzał na czekoladowego błagalnie.
Westchnął. Kocur nie powinien się dekoncentrować. Przez to, że miał tak długą karę, jest strasznie zacofany w szkoleniu. Musiał postarać się bardzo, aby nadgonić cały materiał nim Aroniowa Gwiazda stwierdzi, że do niczego się nie nadaję i nie będzie z niego wojownika. A dzisiaj omawiał ważne rzeczy.
- W takim razie skup się! - miauknął z nadzieją, że uczeń tym razem zrobi to co każe.
- No dobrze...
Jeszcze raz zaczął wykład odnośnie pozycji w walce. Kiedy wytłumaczył mu po raz kolejny, jak rozkłada się ciężar ciała przed atakiem, zaczął szkolenie praktyczne.
***
Walka poszła okropnie. Zbożowa Łapa naprawdę był dzisiaj jakiś... zdekoncentrowany. Miał nadzieję, że następnego dnia, to się nie powtórzy i opanuję tą umiejętność. Wracając do obozu, natrafił na swojego syna. Jesiotrowa Łuska wychodził z legowiska medyków. Zaniepokojony podszedł do kremowego, aby dowiedzieć się co się stało.
- Wybiłem bark na polowaniu. Drobna Łapa miał niezły ubaw. Mówię ci - fuknął na wspomnienie brata, który teraz był odpowiedzialny za jego zdrowie.
- Ale wyleczono cię?
Wojownik kiwnął głową.
- No to nie krzyw pyska. No już. Widzę, że ktoś na ciebie czeka - zerknął na Węgorzy Wąs, która wypatrywała swojego ukochanego.
-Dzięki tato - miauknął i udał się do ukochanej.
To przypomniało mu, że powinien nieco wypocząć ze swoją partnerką. Brzoskwiniową Bryzą też powinien się zająć.
***
Minął księżyc i z radością stwierdził, że kłopotliwy uczeń opanował walkę. Jego ruchy były szybsze i pewniejsze, co sprawiło, że postanowił przejść do kolejnego punktu ich szkolenia. Wcześniej jeszcze przez całą porę Nowych Liści ćwiczyli polowanie, więc o to był spokojny. Teraz na kocura czekało prawdziwe wyzwanie! Mianowicie pływanie! Z samego rana obudził go i zaprowadził nad rzekę, gdzie zawsze szkolił swoich uczniów.
- No dobrze, Zbożowa Łapo. Czeka cię teraz lekcja pływania - miauknął. - Musisz jednak przed tym przejść przez tradycję.
Te słowa zaciekawiły kocurka, który oczekiwał wyjaśnień. Jesionowy Wicher zaprowadził go nad brzeg i wskazał na wodę. Uczeń zerknął na nią, wypatrując w niej pewnie ryb. Otóż... Nie był to cel mentora. Wojownik wepchnął Zbożową Łapę do wody, który z piskiem wpadł i zaczął machać szaleńczo łapami.
Zastępca zastanawiał się, przyglądając się tej budzącej grozę scenie, czy naprawdę nie widzą, że topią się na płyciźnie? Nie był szalony, aby wrzucać ich na głębiny!
- Spokojnie, Zbożowa Łapo. Wstań na łapy. - poinstruował go.
Kocur fucząc wściekle stanął w wodzie, posyłając mu niezadowolone spojrzenie.
- To nie było śmieszne!
- Nie miało być. To tradycja. Uczniów, którzy uczą się pływać, wrzuca się do wody, aby zrozumieli, że jest niebezpieczna i byli zawsze czujni, kiedy do niej wchodzą. Z przyjaciela może stać się twoim wrogiem, więc to jest etap twojego szkolenia, abyś po nauczeniu się pływać, nie popadł w zbytnią pewność siebie. A teraz... Pływamy. - miauknął wchodząc do wody. - Machasz łapami, w taki sposób - zaprezentował mu. - Głowa w górze, ogonem sterujesz. To proste. Nie wpadnij tylko w panikę. Będę tuż obok, więc jak coś pójdzie nie tak to cię uratuje.
<Zbożowa Łapo?>
Wyleczony: Jesiotrowa Łuska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz