- Tatoooo. Nudzę się. - jęknął, siadając na ziemi. - Mali gdzieś polazła, więc nawet żartu Posrańcowi czy Ognikowi zrobić nie można. Zróbmy coś. Cokolwiek.
Poruszył wąsami na przypomnienie sobie czegoś. Od razu otworzył szerzej niebieskie ślepia i tupnął łapką.
- Tato, obietnic się dotrzymuje. Miałeś mnie nauczyć chodzić po wodzie. To chyba właściwy czas. - uśmiechnął się szeroko. - Możemy iść od razu? Prooooszę!
Westchnął. Dlaczego jego syn nie cierpiał tak Aroniowej Gwiazdy, że nazywał go... no w taki sposób? Przypuszczał, że to przez zmianę imienia na Drobną Łapę. Minęło już sporo czasu, więc nie widział problemu, aby zapytać się lidera, czy ten wybaczy jego synowi i zwróci mu jego prawdziwe imię.
Patrząc na tą małą istotę, która jeszcze tak niedawno była mniejszą wersją kociaka, coś go rozczuliło. Ile to minęło? Tak szybko jego dzieci dorosły. Jesiotrowa Łuska zdobył partnerkę, niedługo pewnie zostanie dziadkiem... O nie! Właśnie! Musiał porozmawiać z synem na te tematy, aby przypadkiem nie wyszła wpadka!
Polizał Kaczorka po łebku, jak to miał w zwyczaju. Dla niego zawszę będzie tym niegrzecznym kociakiem ze żłobka.
- Oczywiście. - powiedział i zaprowadził kocura w miejsce, które zawsze służy mu do oswojenia młodzików z wodą.
Trochę też dziwił się, dlaczego jego syn nie umiał pływać. Jako, że wcześniej szkolił się na wojownika, powinien znać przynajmniej podstawy. Oznaczało to, że Borsuczy Warkot zawalił na linii mentor uczeń. Ech...
Rzeka była dzisiaj spokojna, chociaż ciemne chmury na niebie nie wróżyły miłego dnia. Pora Zielonych Liści opływała w deszcz i wiatr. Dzisiaj jednak tych rzeczy im oszczędzono.
- Stań tutaj - Wskazał łapą odpowiednie miejsce.
Kacza Łapa stanął zaciekawiony, aby dowiedzieć się, jak to jest chodzić po wodzie. Otóż... Jego ojciec miał inny plan. Szybkim ruchem, wepchnął go do rzeki, jak to miał w zwyczaju i obserwował zmagania kocura z płycizną.
- Spokojnie! Machaj łapami, a najlepiej stań na dnie - powiedział widząc, jak kocur macha szaleńczo kończynami.
Dopiero po chwili zrozumiał co powiedział jego ojciec, bo zatrzymał młócenie wody łapami, na rzecz stania w niej.
- Co to było?! - miauknął nadal w szoku.
- To taka tradycja. Młodzik, który uczy się pływać, musi zostać wepchnięty do wody. To pokazuje mu, że z wodą nie ma żartów. Zawsze pływając w niej trzeba zachować ostrożność, bo może cię zabić. Oducza pewności siebie, a uczy pokory do swoich działań. - wytłumaczył. - No dobrze. To teraz pokaże ci jak się pływa - miauknął, po czym zaczął tłumaczyć do czego służy ogon, jak macha się łapami, a kiedy uznał, że tyle wystarczy, wskazał synowi rzekę. - Wchodzimy. Będę tuż obok ciebie, gdybyś zaczął się topić. Pamiętaj, że głowę zawszę trzymaj uniesioną do góry i nie wpadaj w panikę, jasne?
<Kaczorku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz