- Nie jesteś jednym z nas! - skandował tłum wojowników, podczas wygnania Czermienia.
Szkarłatny Mróz stał w tłumie i jako jedyny nic nie mówił, nic nie wolał. Trwał w milczeniu i bezruchu jak posąg, starając się zrozumieć, dlaczego brat stał się takim potworem, dlaczego on w swoim sercu ma skazę. Trwał, nie czując nic, praktycznie nic, prócz rytmu serca, bijącego pod wpływem krzyków członków Owocowego Lasu.
Czermień wyrzekł ostatnie słowa, brzmiące jak prorocze i zniknął za ogrodzeniem.
Stał nadal w miejscu, gdy inni powrócili do w miarę spokojnego życia. Czermień zniszczył wiarę w świat, nie był już jednym z nich. Ich głos... Wyrok zaczął trwać.
Czarny syn Muszelki nie był stąd.
Do Szkarłatnego Mrozu dochodziła ta prawda.
Zaszył się w swoim legowisku, słysząc kondolencje Owocowego Lasu. Współczuli mu pokrewieństwa z potworem. Życzyli, by pozostał sobą i nie próbował powtarzać błędu furiaty.
Położył się na gałęzi. Sam. Pozostał sam. Kochany braciszek uciekł. Nadal czuł szok z powodu morderczych czynów czarnego.
Trwał w bezruchu. Szok przejął jego głowę. Zamknął oczy. Nucił pod nosem, by spróbować odwrócić myśli. Nie potrafił, nie potrafił, chociaż próbował.
- Nie jesteś jednym z nas.... - szepnął pod nosem. -.... Ale nadal jesteś mój... Chociaż zdradza cię z dala i skaza, i sierść... I nic już nie trzyma cię tu.
Nikt go nie słyszał. Reszta próbowała wrócić do normalnego życia. On planował odwrócić je gwałtownie.
Szkarłatny Mróz postanowił porzucić życie w Owocowym Lesie. Odnajdzie Czermienia. Bez niego nie przeżyje.
***
Zapadła noc, a on był jedynym ruszającym się obiektem wśród ciemności. Schodził z drzewa, a następnie przeszedł przez ogrodzenie, wyrzekając się dawnego życia. Szyszka by nie zrozumiała tej decyzji. Za bardzo przeżywała zranienie Pędraka.
Rudy po raz ostatni spojrzał na owocowe drzewa. Westchnął ciężko. Po raz kolejny opuszczał swój dom. Wcześniej spokojną ostoję zniszczył Klan Nocy, a teraz sam podjął decyzję o wyruszeniu na poszukiwania czarnego.
Skoro tak łatwo zrezygnował z bezpiecznego życia w Owocowym Lesie, to czy na pewno mógł nazwać sad domem?
- Nie jestem już jednym z was... Z własnej woli - miauknął pod nosem Szkarłatny Mróz. - Może... Nigdy nie byłem... Chciałem przyjaciół, okazywałem pomocną łapę... Wszyscy, prócz Szyszki, ją odtrącali. Nie jestem od początku wcieleniem zła, ale... Komu w drogę, temu czas.
I wyruszył, porzucając wątpliwości. Pozostał samotnikiem.
Nie odwracał się za siebie. Owocowy Las przestał być jego domem na kolejne księżyce.
Po kilku minutach marszu rozchmurzył się. Zaczal biec.
Był wolny. Był szybki jak wiatr. Był bratem Czermienia.
Nie był już jednym z "nas".
***
- Ha! Ha! Dogoniłem cię! - miauknął uradowany Szkarłat, gdy znalazł Czermienia po dwóch dniach wędrówki.
Pomimo marszu czuł nadal energię. Dbanie o kondycję pomogło rudemu w przebyciu sporego dystansu. Poplaciło się, odnalazł swoją zgubę i braciszka.
- Co ty tu robisz?! - zdziwił się czarny.
- Cóż... Nie jesteś jednym z nich, to i ja nie jestem - odpowiedział od razu Szkarłatny Mróz. - Nie zadawaj takich głupich pytań. Powinieneś się cieszyć! Masz mnie do zabawy! Wspólne polowania, chodzenie po całym terenie, wiatr w futrze, cała okolica dla nas! To brzmi wspaniale - rozmarzył się rudzielec.
- Nie! Bylem sam i czułem się lepiej bez ciebie! - warknął Czermień, pokazując wściekle błyszczące kły.
- Już nie przesadzaj... Rozumiem... Brak ci Nornicy. Wierna towarzyszka, równie czarna i piękna jak ty... Nie, nie zakochałem się w tobie. Nie jesteś w moim typie, mordeczko - odparł rudy, okrążając czarnego, by skontrolować, czy wszystko z nim dobrze.
- Nie próbuj nawet mnie kochać... - usłyszał morderczy głos Czermienia.
- Oj, już cicho. Na żartach się nie znasz. - Szkarłatny Mróz rozejrzał się. - Cóż, jesteśmy w lesie Klanu Nocy. Bardzo się cieszę z tego powodu. Znam te tereny jak własny ogon. Kto by pomyślał, że wrócimy tu tak szybko, prawda? - zapytał się, ale Czermień gdzieś zniknął. - Tylko nie to... Braciszku, nie każ mi znowu zaczynać kilkudniowej wędrówki... Rozumiem... Chcesz się zabawić w chowanego. Dobrze, szukam!
Szkarłatny Mróz pochodził chwilę po okolicy, sprawdzając każde drzewo i mech po drodze.
- Cip, cip, cip, cip, cip, cip, Czermieńkuuuuu. Morduchno czarnaaaa. Nornica podrywa ciotkę Goleeeeec. Nie ukrywaj się z tej zazdrości - miauczał na głos. - Pokaż się.... A wrócę do Owocowego Lasu! - Postanowił trochę okłamać brata, by ten wyszedł. W lesie czekały ich znacznie bardziej ekscytujące przygody niż chowanie się.
Szkarłatny Mróz stał w tłumie i jako jedyny nic nie mówił, nic nie wolał. Trwał w milczeniu i bezruchu jak posąg, starając się zrozumieć, dlaczego brat stał się takim potworem, dlaczego on w swoim sercu ma skazę. Trwał, nie czując nic, praktycznie nic, prócz rytmu serca, bijącego pod wpływem krzyków członków Owocowego Lasu.
Czermień wyrzekł ostatnie słowa, brzmiące jak prorocze i zniknął za ogrodzeniem.
Stał nadal w miejscu, gdy inni powrócili do w miarę spokojnego życia. Czermień zniszczył wiarę w świat, nie był już jednym z nich. Ich głos... Wyrok zaczął trwać.
Czarny syn Muszelki nie był stąd.
Do Szkarłatnego Mrozu dochodziła ta prawda.
Zaszył się w swoim legowisku, słysząc kondolencje Owocowego Lasu. Współczuli mu pokrewieństwa z potworem. Życzyli, by pozostał sobą i nie próbował powtarzać błędu furiaty.
Położył się na gałęzi. Sam. Pozostał sam. Kochany braciszek uciekł. Nadal czuł szok z powodu morderczych czynów czarnego.
Trwał w bezruchu. Szok przejął jego głowę. Zamknął oczy. Nucił pod nosem, by spróbować odwrócić myśli. Nie potrafił, nie potrafił, chociaż próbował.
- Nie jesteś jednym z nas.... - szepnął pod nosem. -.... Ale nadal jesteś mój... Chociaż zdradza cię z dala i skaza, i sierść... I nic już nie trzyma cię tu.
Nikt go nie słyszał. Reszta próbowała wrócić do normalnego życia. On planował odwrócić je gwałtownie.
Szkarłatny Mróz postanowił porzucić życie w Owocowym Lesie. Odnajdzie Czermienia. Bez niego nie przeżyje.
***
Zapadła noc, a on był jedynym ruszającym się obiektem wśród ciemności. Schodził z drzewa, a następnie przeszedł przez ogrodzenie, wyrzekając się dawnego życia. Szyszka by nie zrozumiała tej decyzji. Za bardzo przeżywała zranienie Pędraka.
Rudy po raz ostatni spojrzał na owocowe drzewa. Westchnął ciężko. Po raz kolejny opuszczał swój dom. Wcześniej spokojną ostoję zniszczył Klan Nocy, a teraz sam podjął decyzję o wyruszeniu na poszukiwania czarnego.
Skoro tak łatwo zrezygnował z bezpiecznego życia w Owocowym Lesie, to czy na pewno mógł nazwać sad domem?
- Nie jestem już jednym z was... Z własnej woli - miauknął pod nosem Szkarłatny Mróz. - Może... Nigdy nie byłem... Chciałem przyjaciół, okazywałem pomocną łapę... Wszyscy, prócz Szyszki, ją odtrącali. Nie jestem od początku wcieleniem zła, ale... Komu w drogę, temu czas.
I wyruszył, porzucając wątpliwości. Pozostał samotnikiem.
Nie odwracał się za siebie. Owocowy Las przestał być jego domem na kolejne księżyce.
Po kilku minutach marszu rozchmurzył się. Zaczal biec.
Był wolny. Był szybki jak wiatr. Był bratem Czermienia.
Nie był już jednym z "nas".
***
- Ha! Ha! Dogoniłem cię! - miauknął uradowany Szkarłat, gdy znalazł Czermienia po dwóch dniach wędrówki.
Pomimo marszu czuł nadal energię. Dbanie o kondycję pomogło rudemu w przebyciu sporego dystansu. Poplaciło się, odnalazł swoją zgubę i braciszka.
- Co ty tu robisz?! - zdziwił się czarny.
- Cóż... Nie jesteś jednym z nich, to i ja nie jestem - odpowiedział od razu Szkarłatny Mróz. - Nie zadawaj takich głupich pytań. Powinieneś się cieszyć! Masz mnie do zabawy! Wspólne polowania, chodzenie po całym terenie, wiatr w futrze, cała okolica dla nas! To brzmi wspaniale - rozmarzył się rudzielec.
- Nie! Bylem sam i czułem się lepiej bez ciebie! - warknął Czermień, pokazując wściekle błyszczące kły.
- Już nie przesadzaj... Rozumiem... Brak ci Nornicy. Wierna towarzyszka, równie czarna i piękna jak ty... Nie, nie zakochałem się w tobie. Nie jesteś w moim typie, mordeczko - odparł rudy, okrążając czarnego, by skontrolować, czy wszystko z nim dobrze.
- Nie próbuj nawet mnie kochać... - usłyszał morderczy głos Czermienia.
- Oj, już cicho. Na żartach się nie znasz. - Szkarłatny Mróz rozejrzał się. - Cóż, jesteśmy w lesie Klanu Nocy. Bardzo się cieszę z tego powodu. Znam te tereny jak własny ogon. Kto by pomyślał, że wrócimy tu tak szybko, prawda? - zapytał się, ale Czermień gdzieś zniknął. - Tylko nie to... Braciszku, nie każ mi znowu zaczynać kilkudniowej wędrówki... Rozumiem... Chcesz się zabawić w chowanego. Dobrze, szukam!
Szkarłatny Mróz pochodził chwilę po okolicy, sprawdzając każde drzewo i mech po drodze.
- Cip, cip, cip, cip, cip, cip, Czermieńkuuuuu. Morduchno czarnaaaa. Nornica podrywa ciotkę Goleeeeec. Nie ukrywaj się z tej zazdrości - miauczał na głos. - Pokaż się.... A wrócę do Owocowego Lasu! - Postanowił trochę okłamać brata, by ten wyszedł. W lesie czekały ich znacznie bardziej ekscytujące przygody niż chowanie się.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz