- A jak fylondajom gwazdy? - o to chyba mogła pytać, co nie? W końcu pytała się o gwiazdy, a nie zmarłych przodków.
- Hmm to są takie białe światełka. Trochę, jak słońce za dnia, ale dużo mniejsze i na srebrnej skórce jest ich bardzo dużo. - Skierka próbowała sobie to wyobrazić, ale nie mogła. Jak to dużo słońc? Tak się dało w ogóle? To jak się mieściły na tej całej srebrnej skórce? Może się przepychały nawzajem? Czy w ogóle mogły się przepychać?
- A jak się miescą na sleblnej skólce?
- Są bardzo malutkie... - To dużo się dowiedziała...
- Ale jak to malutkie? Mose mosna je poscągać?
- Nie, nie można - lekko zaśmiał się wojownik - są za daleko. - Czemu się z niej śmiał? Lekko się naburmuszyła. Chciała, żeby traktować ją poważnie!
- Ne mogom byc daleko skolo som malutkie! - cichutko pisnęła. Było to dla niej oczywiste. Jak są malutkie, to nie mogą być daleko. Bo jak niby by je było widać? Słońce jest duże, więc je widać, jak jest daleko, ale te całe gwiazdy były malutkie! Nie można by było ich zobaczyć! Spojrzała jeszcze raz na wyższego od niej kocurka. Musiał być taki mądry... Jednak pomylił się co do gwiazd, na pewno!
**Po wymordowaniu rodziców Skierki**
Leżała niczym kłoda, mech, czy cokolwiek innego w kącie kociarni. Nie miała co robić. Tym razem ułożyła się naprzeciwko wyjścia ze żłobka. Musiała mieć widok na obóz. Przynajmniej tam coś się działo... Coś poza szaleństwem kociaków i wkurzającej się na nie karmicielki. Skierka czasem dopuszczała do siebie myśli, że ta minęła się z powołaniem. Mając wokół siebie bandę kociaków, ta bardzo szybko się denerwowała. Niepotrzebnie według liliowej. Trzeba było mieć po prostu na nie wywalone... Ona miała i na razie dobrze na tym wychodziła. Przynajmniej jak na razie według niej. Dużo myślała w tym o tym, co powiedział jej pewien wojownik Wróblowe Serce. O Klanie Gwiazdy. Kim byli ci przodkowie i tata kocurka? Czy i jej rodzice tam byli? Właśnie spostrzegła się, że myśli o nich jakby wyblakły. Nie sprawiały już tyle bólu, co wcześniej. Po prostu Skierka czuła się wyprana z emocji. Może dlatego? Był to poniekąd super stan, ale jednak nie do końca. Nie chciała o nich zapomnieć, ale niestety miała wrażenie, że niedługo idąc tym tropem, może się tak stać. Wzdychnęła. Spojrzała na zdenerwowaną karmicielkę udzielającą właśnie reprymendy jakiemuś kociakowi. Nawet nie zobaczyła jakiemu. Szczerze? Nie interesowało ją to. Każdy ma swoje życie i musi troszczyć się o siebie, walcząc o przetrwanie. Nikt za niego tej walki nie stoczy-ostatnio dotarła do takiego wniosku. Upewniwszy się, że karmicielka jej nie zobaczy, wybiegła przy ziemi z kociarni. Mogła sobie na to pozwolić, gdyż niemal codziennie nie ruszała się ze swojego miejsca. Nikt nie spodziewał się, że któregoś razu Skierka po prostu wyjdzie z kociarni, skoro nawet po niej ruszać się nie chciała. Dawno nie było jej na dworze. Zmrużyła oczy. Nagle do jej głowy doleciały wyblakłe już obrazy i zapach krwi. Strzepnęła główką. Nie, nie mogła o tym teraz myśleć. Nie może poczuć tego na nowo... Przebiegła truchtem kolejny kawałek obozu, tak na wszelki wypadek, gdyby obrazy zechciały jednak wrócić. Nie była pewna, czy to zadziała, ale chciała od nich uciec raz na zawsze. Oglądnęła się po obozie, szukając poznanego wcześniej już pyszczka. Nagle zobaczyła takowy, wchodzący właśnie do obozu. Od razu, bez zastanowienia podbiegła do niego. Nie wiedziała, co nią kieruje, przecież wyzbyła się już emocji. Najwyraźniej jeszcze ich niektóre cząstki pozostały, tworząc ten uciążliwy ból każdego dnia. Nawet nie przywitała się z kocurkiem. Nie bała się już jak poprzednio, bowiem teraz miała na inne koty po prostu wywalone. Niech myślą co chcą, a jak się na nią zezłoszczą i coś jej zrobią, to przynajmniej spotka się z rodzicami. Taką miała nadzieję. Nie miała już nic do stracenia, więc nie miała o co walczyć, czy się martwić... To smutne, że takie motto na życie, ustawił sobie jeszcze kociak...
- Pokażesz mi swojego tatę? Czy moi rodzice też są razem z nim? Czy ja też pójdę do Klanu Gwiazdy? Czy takich jak ja nie przyjmują?... - ze smutkiem spojrzała w oczy kocurka - I czemu skoro Klan Gwiazdy nas pilnuje, żeby nikomu nic się nie stało, moi rodzice nie żyją? Czy coś jemu zrobili? Czy ja coś zrobiłam? - tutaj w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko starła. W jej umyśle właśnie grasowała burza. Nie, tornado, które zmiatało wszystko na swojej drodze, łącznie z charakterem kociaka. Popadała w zapomnienie we własnym umyśle... Jednak mimo to wszystko miała determinację na pyszczku, jakby od odpowiedzi miało zależeć jej własne życie. Była to sprawa życia i śmierci. Dlatego nawet nie pomyślała o tym, że kocurek może się czuć zdezorientowany takim nagłym nawałem pytań od Skierki. Ważna była tylko odpowiedź...
<Wróblowe Serce? Skierka chce odpowiedzi xD>
To będzie długa rozmowa xD
OdpowiedzUsuń