Prócz niej jednak w tej chwili w żłobku nie było nikogo - Ziewająca Łasica wysłała Wyderkę, by ta zawołała Dryfujący Obłok, jednak gdy koteczka długo nie wracała, sama wyszła mamrocząc coś gniewnie pod nosem i rzucając na odchodnym synom, by zostali. Dąb za to gdy tylko zauważył, że wyszła, chyłkiem wymknął się, zapewne szukać ojca, Fiołkowego Podmuchu, którego to uwielbiał męczyć swym istnieniem.
W końcu po jakimś czasie samotność Szelesta skończyła się i do kociarni wbiegła Wyderka, a zaraz za nią weszła Ziewająca Łasica i Dryfujący Obłok.
- Chciałabym, byś spojrzał na tego tu kociaka - mruknęła od razu królowa wskazując nosem na siedzącego po środku czekoladowego kocurka.
- Mhm, co jest z nim nie tak? - zapytał medyk podchodząc do niego.
- Właśnie! Co jest z nim nie tak?! Nic nie mówi, ciągle milczy, a na pytania, jeśli już łaskawie to zrobi, odpowiada co najwyżej kiwnięciem głowy!
- Od kiedy tak się dzieje?
- Od kiedy się urodził. No... z początku coś tam czasem pomrukiwał, jednak o wiele mniej niż Dąb czy Wyderka. A gdy już raz odezwał się pełnymi, wyraźnymi słowami to był to bezczelny krzyk o słownictwie jeszcze gorszym, niż to Dębu!
Szelest zmarszczył nosek na te słowa. Co za kłamstwa! Przecież wcześniej rozmawiał normalnie z Wyderką! Oraz to co krzyknął do mamy wcale nie było żadnymi brzydkimi słowami! A już na pewno nie takimi jakich używa Dąb!
- Dobrze, porozmawiam z nim. - odparł Dryfujący Obłok.
- Masz go zbadać, a nie z nim rozmawiać! - warknęła Ziewająca Łasica. - Jesteś medykiem, a nie towarzyszem do rozmów.
Kocur zmarszczył pysk w taki sposób, w jaki robił to niemal każdy kto tylko odwiedzał kociarnię i widział Ziewającą Łasicę, lub co gorsza z nią rozmawiał. Zazwyczaj koty wtedy denerwowały się i zaczynały sprzeczać z kotką (co jak można wywnioskować kończyło się jej wrzaskami od których aż uszy bolały), Dryfujący Obłok jednak nie podniósł głosu, który wciąż był tak samo spokojny jak wcześniej.
- Jak już sama wspomniałaś, jestem medykiem i najlepiej wiem co robię.
Ziewająca Łasica już otwierała pysk szczerząc kły, by odpowiedzieć coś zgryźliwego, nic jednak nie wypłynęło z jej pyska. Zamiast tego pachnęła ogonem i odwróciła się.
- A rób co chcesz, bylebyś mi powiedział co z nim nie tak. - miauknęła po czym usiadła i zaczęła z ogromnym przejęciem wylizywać swoje futro.
Szelest spojrzał na medyka ze zdziwiniem ale i podziwem. Co jest w tym kocurze takiego, że Ziewająca Łasica zamiast się kłócić zgodziła się z nim?
Odpowiedź przyszła jednak natychmiast.
No tak, po prostu jest atrakcyjnym, młodym kocurem. Tyle wystarczy by zasłużyć na krótsze kłótnie z Ziewającą Łasicą i jej zalotne spojrzenie. Nawet jeśli jest się medykiem.
Dryfujący Obłok podszedł do Szelestu i usiadł przed nim. Zniżył trochę łeb, kociak jednak i tak musiał wysoko zadzierać własny, by móc spojrzeć w jego oczy.
- Nazywasz się Szelest, tak? - miauknął szary kocur z pogodnym uśmiechem na pysku. - Ja jestem Dryfujący Obłok, medyk. Powiedz mi, jak się czujesz?
Szelest mrugnął silnie, jednocześnie trzepiąc uszami po czym pokiwał łebkiem w górę i w dół.
- A dlaczego nie chcesz mówić? Boisz się?
Kocurek zerknął na wciąż myjącą się Ziewającą Łasicę po czym pokiwał twierdząco głową.
- No tak... Też bym się bał... - mruknął cicho Dryfujący Obłok, tak by kotka tego nie usłyszała. - Ale ja nie jestem twoją mamą. Mnie też się boisz?
Po chwili malec pokiwał przecząco łebkiem.
- Więc porozmawiaj ze mną zwyczajnie. Jeśli chcesz możemy pójść gdzieś, gdzie twoja mama nas nie usłyszy.
Po dłuższej chwili namysłu kocurek znowu zaprzeczył. Dryfujący Obłok westchnął.
- A czy gdy mówisz coś cię boli?
Szelest zastanowił się. Ostatnio, gdy powiedział coś do matki, ta mocno uderzyła go łapą, tak, że ten aż upadł i przez resztę dnia bolała go łapka. Pokiwał głową twierdząco.
- A co dokładniej cię boli? Gardło? - zapytał medyk, a gdy kocurek zaprzeczył, dopytał - W takim razie co?
Szelest pomachał łapką wskazując na nią. Dryfujący Obłok zmarszczył czoło w zamyśleniu, zapewne zastanawiając się jak od używania strun głosowych i ruszania szczęką może boleć łapa.
Szelesta znudziło to, jak dla niego bardzo długie, milczenie kocura, szybko znalazł więc sobie nowe zajęcie. Spostrzegłszy, że Dryfujący Obłok lekko rusza ogonem, ustawił się do (w jego mniemaniu) pozycji bojowej i uważnym wzrokiem śledził jego ruchy. Wystawił pazurki i w końcu skoczył, wbijając je i swoje ostre jak szpilki małe kiełki w miękki ogon medyka, który to aż się wzdrygnął, zapewne wyrwany z rozmyślań. Zaśmiał się jednak i zaczął machać ogonem po ziemi, sprawiając tym samym ogromną frajdę i zabawę wciąż usilnie uczepionemu kociakowi.
Wtedy jednak, na nieszczęście, zaalarmowana długą ciszą Ziewająca Łasica przerwała swoją pielęgnację i spojrzała na nich.
- Szelest! - krzyknęła. - Puszczaj Dryfującego Obłoka w tej chwili! Co za wstyd mi przynosisz! - zwróciła się do medyka, który już zaczynał bronić kociaka, że przecież się tylko bawi, a on sam nie ma nic przeciwko. - A ty też wciąż zachowujesz się jak kocię! Dorośnij! - Zniżyła lekko ton. - Rozumiem, że już skończyliście. To jaka diagnoza? Co mu jest?
Dryfujący Obłok zerknął na Szelesta i mruknął do niego na tyle cicho, by kremowa kocica tego nie usłyszała:
- Mi też czasem aż brak słów... - chrząknął i zmrużył oczy. - Nic mu nie jest. Po prostu jest kociakiem i ma zabawę, że nie będzie się do nikogo odzywał. Jest uparty, ale nie ma powodów do obaw, wzrośnie z tego, raczej szybko mu się to znudzi.
Ziewająca Łasica prychnęła.
- Co za paskudztwo z głupimi zabawami.
- Sadzę jednak, że gdybyś była dla niego milsza i okazywała mu więcej miłości i zainteresowania, szybciej skończyłby te zabawy i z pewnością...
- Jak śmiesz mnie pouczać?! - przerwała mu. - Ty, nie dość, że kocur to jeszcze medyk, pouczasz karmicielkę jak ma wychowywać swoje dzieci! Urodź sobie własne to będziesz mógł robić z nimi co tylko chcesz! - wrzasnęła. - A teraz idź już do tej nory z której przeszedłeś, bo mi jeszcze bardziej zdemoralizujesz Szelesta!
- A-al...
- Wynocha! - wstała i podskoczyła do kocura, który pośpiesznie się cofnął ku wyjściu. - No a kysz, a kysz i nie wracaj, lisi bobku przebrzydły!
Dryfujący Obłok pośpiesznie wycofał się z kociarni i zniknął za wyjściem. Ziewająca Łasica przez chwilę jeszcze stała tak, nastroszona, wpatrując się w miejsce, gdzie ten zniknął. Wyderka patrzyła siedząc w rogu to na nią, to na Szelesta, Pianka za to, obudzona krzykami, kładąc uszy po sobie ze złości i szczęrząc kły syknęła:
- Ani dnia nie umiesz przemilczeć nikomu nie przeszkadzając i nikogo nie denerwując, ty przerośnięty, zwiotczały liściu!
- Jak ty się do starszych zwracasz, gówniaro?! - wrzasnęła Ziewająca Łasica z taką mocą, że nawet koty w obozie Klanu Wilka pewnie ją usłyszały.
Pianka wstała i powarkując coś pod nosem wygramoliła się z kociarni.
Szelest widząc wściekłość matki zadrżał ze strachu. Lepiej było jej teraz nie denerwować, jednak nawet przebywanie z nią w jednym legowisku było bardzo niebezpieczne. Spojrzał na wyjście ze żłobka i na matkę, wciąż kipiącą ze złości, powoli idącą na swoje wygodne posłanie z mchu. Jeszcze raz pomyślał o Dryfującym Obłoku, tym przemiłym kocurze który nawet się z nim pobawił w sposób w jaki nie myślał nawet robić z mamą.
I wyskoczył jak torpeda do wyjścia i nawet krzyk matki go nie powstrzymał. Od razu pobiegł do legowiska medyków i wpadł na kogoś. Przewrócił się, zadarł jednak łepek i zauważył, że nie był to Dryfujący Obłok, a szaro-kremowo-biała kotka o przeszywających go, pomarańczowych oczach.
<Miodowa Łapo? Tak jak obiecałam. Popisz się jakoś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz