Powoli skradałam się wśród traw. Niecałą długość drzewa ode mnie pasł się koń. Nie interesowałam się nim zbytnio, ważniejsza była niczego nieświadoma, szara myszka sus przede mną. Tylko skok dzielił mnie od ofiary. Wzięłam cichy wdech i wzbiłam się w powietrze. Upadając przygniotłam gryzonia przednimi łapami. Jeszcze żywą, sparaliżowaną strachem myszkę chwyciłam w pyszczek. Teraz prostsza część misji. Ze zdobyczą w pyszczku ruszyłam w drogę powrotną do obozu naszego klanu.
Idąc wzdłuż rzeki przyglądałam się drugiemu brzegowi, gdzie znajdowały się Słoneczne Skały. Sylwetka kota, którą dostrzegłam w tej okolicy kilka dni wcześniej nie dawała mi spokoju. Zdołał uciec, zanim go dorwałam. Musiał usłyszeć, że płynę... Rzeka potrafi być uciążliwa, w życiu niewiele pływałam. W mojej okolicy nie było wody. Tylko skały, drzewa i trawy...
Nagle do głowy przyszedł mi obraz Longfur. Szylkretowo-bura, długowłosa kotka odrobinę mniejsza ode mnie. To dziwne, gdy byłam w Klanie Wschodu myślałam o niej dniami i nocami. Teraz jakbym o niej zapomniała...
W końcu dotarłam do obozu, położyłam zdobycz na stercie. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam czarnego kocura, nowego członka klanu.
- Nightmareshadow! - zawołałam kota. Podszedł do mnie, a dzwoneczek przy jego obroży słodko zadzwonił.
- Słucham? - powiedział przyjacielsko. Jego oczy zalśniły.
- Jeżeli chcesz być wojownikiem musisz pozbyć się obroży - oznajmiłam stanowczo. - I jeszcze... nie siedź bezczynnie w obozie. Nie mam zamiaru sama bronić i karmić klan.
- Co ci się nie podoba w mojej obroży? - syknął kocur.
- To chociaż oderwij ten cholerny dzwonek.
Uniosłam dumnie ogon i wyszłam z obozu. Może dziś pora na inne danie? Ryby. To idealne jedzenie dla Klanu Nocy. Mamy ich dużo i wszystkie są nasze! Udałam się nad rzekę w celu polowania.
Wtedy dostrzegłam kota ponownie. Był teraz bliżej, stał nad brzegiem rzeki i przyglądał mi się uważnie. Miał piękną, szarą sierść, nieco ciemniejszą na oczach i grzbiecie. Jego zielone oczy wlepione we mnie zachwycały i czarowały...
- Hej! Ty! - zawołałam go. - Czego tu szukasz?
- Zależy co tu znajdę - odparł ze spokojem kocur.
- Znajdziesz kłopoty jeśli zaraz nie pójdziesz! - syknęłam. Kocura to nie ruszyło.
- To poczekam to "zaraz", aż do mnie przyjdą - zaśmiał się. Nie podobało mi się jego zachowanie. Po sposobi mówienia doszłam do wniosku, że nie należy do żadnego klanu. Wojownicy nie narażają klanów na nasilenie konfliktów. To samotnik. Pchła, która skacze po terytoriach wyjadając nasze jedzenie. Takiego kota nie można tolerować.
Wskoczyłam do wody i zaczęłam płynąć w kierunku kocura. Czekał na mnie, nie do końca świadomy moich zamiarów. Byłam tuż przy jego łapach, gdy wyczułam dno i odepchnęłam się wyskakując do góry. Spadłam na kocura i przydusiłam go do ziemi. To był mój wyraźny sygnał, że czas walki nadszedł. Odepchnął mnie łatwo od siebie, upadłam tuż obok brzegu. Musiałam go zwabić w jakieś niewygodnie dla niego miejsce. "Zepchnę go do rzeki" - pomyślałam. Słoneczne Skały były kawałek od nas. Były idealnym miejscem by wrzucić kocura do wody. Wystarczyło tylko na nie wbiec, jednak musiałam mieć pewność, że kocur mnie zaatakuje. Odwróciłam się w jego kierunku, ale on tylko lizał łapę. Jego spokój był irytujący.
- Myślałam, że spotkałam wojownika, a nie domowego pieszczocha! - prychnęłam z pogardą. Kot przestał się myć i spojrzał na mnie wielkimi zielonymi ślepiami.
- A ja myślałem, że dorosłą kotkę, a nie narwanego ucznia! - odpowiedział równie pogardliwie. Ubodła mnie ta uwaga, wiec rzuciłam się na niego z furią. On tylko się pochylił, a ja wpadłam do wody. Wyszłam obok niego na brzeg i otrzepałam się.
- To niesamowite, jak łatwo wyprowadzić cię z równowagi! Już miałem zamiar z tobą walczyć, ale jak to ujmuje Kodeks Wojownika z kociętami się nie walczy.
Tupnęłam wściekła łapą. Kim on jest? Jak on śmie? Ileż w nim arogancji i okrucieństwa! Phy! Tośmy się dobrali!
- Takiej kotki jak ty nikt by nie chciał! - zadrwił. Miałam tych ubliżań powoli dość. - Współczuję twojemu klanowi. Twoje kocięta nic mu nie dadzą...
- Zamknij pysk! - Miałam go już powoli dość. Byłam gotowa na poważniejszą walkę. Miałam coraz większą ochotę zatopić kły w jego szyi i udusić jak Hawkfrost'a lub rozszarpać mu brzuch, jak to zrobiłam Thunderstarowi i Desertstarowi.
<Stoneclaw?>
- Znajdziesz kłopoty jeśli zaraz nie pójdziesz! - syknęłam. Kocura to nie ruszyło.
- To poczekam to "zaraz", aż do mnie przyjdą - zaśmiał się. Nie podobało mi się jego zachowanie. Po sposobi mówienia doszłam do wniosku, że nie należy do żadnego klanu. Wojownicy nie narażają klanów na nasilenie konfliktów. To samotnik. Pchła, która skacze po terytoriach wyjadając nasze jedzenie. Takiego kota nie można tolerować.
Wskoczyłam do wody i zaczęłam płynąć w kierunku kocura. Czekał na mnie, nie do końca świadomy moich zamiarów. Byłam tuż przy jego łapach, gdy wyczułam dno i odepchnęłam się wyskakując do góry. Spadłam na kocura i przydusiłam go do ziemi. To był mój wyraźny sygnał, że czas walki nadszedł. Odepchnął mnie łatwo od siebie, upadłam tuż obok brzegu. Musiałam go zwabić w jakieś niewygodnie dla niego miejsce. "Zepchnę go do rzeki" - pomyślałam. Słoneczne Skały były kawałek od nas. Były idealnym miejscem by wrzucić kocura do wody. Wystarczyło tylko na nie wbiec, jednak musiałam mieć pewność, że kocur mnie zaatakuje. Odwróciłam się w jego kierunku, ale on tylko lizał łapę. Jego spokój był irytujący.
- Myślałam, że spotkałam wojownika, a nie domowego pieszczocha! - prychnęłam z pogardą. Kot przestał się myć i spojrzał na mnie wielkimi zielonymi ślepiami.
- A ja myślałem, że dorosłą kotkę, a nie narwanego ucznia! - odpowiedział równie pogardliwie. Ubodła mnie ta uwaga, wiec rzuciłam się na niego z furią. On tylko się pochylił, a ja wpadłam do wody. Wyszłam obok niego na brzeg i otrzepałam się.
- To niesamowite, jak łatwo wyprowadzić cię z równowagi! Już miałem zamiar z tobą walczyć, ale jak to ujmuje Kodeks Wojownika z kociętami się nie walczy.
Tupnęłam wściekła łapą. Kim on jest? Jak on śmie? Ileż w nim arogancji i okrucieństwa! Phy! Tośmy się dobrali!
- Takiej kotki jak ty nikt by nie chciał! - zadrwił. Miałam tych ubliżań powoli dość. - Współczuję twojemu klanowi. Twoje kocięta nic mu nie dadzą...
- Zamknij pysk! - Miałam go już powoli dość. Byłam gotowa na poważniejszą walkę. Miałam coraz większą ochotę zatopić kły w jego szyi i udusić jak Hawkfrost'a lub rozszarpać mu brzuch, jak to zrobiłam Thunderstarowi i Desertstarowi.
<Stoneclaw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz