Czemu on ją w ogóle zapytał o partnera?! "Wielka, dorosła wojowniczka nie szuka miłości, co?"... Dlaczego to powiedział?! Co miał w głowie? Przecież to brzmiało tak głupio, jak przekomarzanka małych uczniów! No i po co mu to było? Co chciał osiągnąć tym pytaniem? Nie miał po co jej o takie rzeczy pytać! Uch...
— Nie między takimi, co jeszcze przed chwilą uczyli się chodzić. — odpowiedziała jednak bez zażenowania. Ba, nawet delikatnie się zaśmiała. — A co, masz dla mnie jakiś kandydatów?
Jego uszy opadły. Wyraźnie się speszył. Bardzo wyraźnie się speszył. Czy to był flirt? Nie, nie, nie, powinien się opanować... A co jeśli tak??? Musiał odpowiedzieć coś mądrego! Pysk Szałwiowego Serca wygiął się w czymś, co prawdopodobnie miało stanowić uśmiech, ale bliżej mu było do grymasu kociaka smakującego po raz pierwszy w życiu ropuchy. Otworzył go z zamiarem odpowiedzenia kotce błyskotliwą ripostą...
— No, pewnie ktoś się znajdzie — wybełkotał i dopiero zdał sobie sprawę, że brzmiało to idiotycznie. — Znaczy, nie, sory, co ja gadam! Chyba nie znam kota, który by się nadawał. Jeju, ciesz się, że cię nie ma w Klanie Nocy! Z moich kolegów są takie rybie móżdżki, że masakra... — sapnął, kręcąc głową, zupełnie jak w sytuacjach, gdy z nimi rozmawiał.
— Nie powiedziałabym, że Klan Klifu w tym kontekście jest lepszy — miauknęła rozbawiona Łuna.
— Oj, uwierz mi, im ciężko dorównać — przekonywał. — Zwłaszcza dwóm takim...
— Jakim?
— Siwa Czapla i Kijankowe Moczary na przykład... Oj, na Gwiezdnych, nie chciałabyś ich poznać! Ciągle gadają o głupotach, rozpuszczają idiotyczne plotki, a ich pomysły sprawiają, że się zastanawiam, czy coś im w łbach z mózgów zostało, czy jest tam już sama pajęczyna! — tłumaczył, wspominając między innymi pamiętną plotkę po bitwie z samotnikami, przez którą zamiast jako dzielny wojownik, został zapamiętany jako ten mysi móżdżek z utkniętym w dziurze tyłkiem. — A najgorsze jest to, że przyczepili się mnie jak rzep i nie zamierzają puścić...
— Och, czyli tak? — Kotka wyciągnęła się na skale, nie spuszczając jednak wzroku ze swojego rozmówcy. — Pomyślałam, że w takim razie ich unikasz — dodała.
— Ja ich unikam! Ale to trochę ciężkie... No i da się z nimi pogadać, ale czasem wiesz. Łapy opadają. Ty też na pewno wielu takich znasz.
W trakcie ich rozmowy Szałwiowe Serce zaczynał czuć, jak słońce z przyjemnie grzejącego robi się palące, szczególnie w okolicach karku i nagiej blizny.
— Jakby się zastanowić... — Źródlana Łuna uśmiechnęła się i zmrużyła oczy. — Jeju. Kiedy słońce zaczęło tak razić?
— Co nie? Dopiero co powiewał chłodny wiaterek... Może to przez tę nagrzaną skałę — miauknął.
— Zazdroszczę nieco kotom z krótszą sierścią. Gdy ma się długie futro, gorąc jest znacznie gorszy. A pora zielonych liści dopiero przed nami...
Skinął jej głową i miał odpowiedzieć kolejną porcją narzekań, gdy zdał sobie sprawę... Przecież nie musiał tylko się użalać! Miał idealne rozwiązanie tego problemu, a było ono zaraz za jego grzbietem!
— Ale można na to zaradzić — mruknął, uśmiechając się psotnie.
— W sensie?
Podniosła jedną brew, jednak Szałwiowe Serce zamilkł. Mogło się to wydawać dziwne, gdyby nie głośny szum odbijających się od brzegu fal, który stanowił dla niego idealną, bezsłowną odpowiedź.
— Oj, nie — mruknęła, kręcąc głową. Jej wyraz pyska jednak nadal był wesoły. — To ty jesteś nocniakiem, potrafisz pływać, ja nie posiadam takich umiejętności...
— A ty od razu o pływaniu! Ja nic nie powiedziałem — zaprzeczył. — Wystarczy lekko zamoczyć łapy, a od razu zrobi nam się chłodniej! W wodzie po nadgarstki chyba się nie utopisz, co?
Widział wahanie na pysku przyjaciółki, jakby walczyła ze sobą w głowie. Przechylała głowę, jakby dosłownie chyliła się do raz jednej, raz drugiej opcji...
— Weź... Nie bądź suchą łapą! — miauknął, figlarnie trącając ją łokciem. Źródlana Łuna przymknęła oczy i westchnęła...
— No dobra — odpowiedziała w końcu, na co Szałwiowe Serce się wyszczerzył jak małe kocię. Podniósł się, zeskoczył z głazu i odwrócił, by zobaczyć, jak jego towarzyszka robi to samo. Minęli kolejną skałę i znaleźli się zaraz przy brzegu. Suchy, szorstki piasek ustąpił miejsca temu zbitemu i mokremu, raz po raz zmaczany przypływającą i odpływającą wodą.
Wojowniczka nadal nie wyglądała na przekonaną.
— Naprawdę nigdy się nie kąpiecie w Klanie Klifu? — zapytał, spoglądając na Łunę. Jej pysk i spojrzenie były skierowane w stronę toni. Zabrała łapę, gdy woda znalazła się odrobinę zbyt blisko, jakby bała się jej dotknąć.
— Wyobraź sobie... — odparła z dozą sarkazmu.
Parsknął śmiechem. Przecież nie miała się czego bać.
— Gdybyś zobaczyła nasz obóz, to chyba byś padła. Z niego nie da się wyjść bez przepłynięcia przynajmniej krótkiego odcinka rzeki — wymruczał. Stwierdził, że nie miał na co czekać, jeśli chciał, by to ona zrobiła pierwszy ruch... Szałwiowe Serce zrobił krok do przodu, zanurzając delikatnie łapy. — Widzisz? To nie takie straszne.
Kotka poszła w jego ślady. Wciąż jednak nie wyglądała na w połowie tak wyluzowaną jak on – jej postawa ciała była spięta, jak gdyby zaraz coś miało wypełznąć z głębin i pożreć ją żywcem.
Poszedł jeszcze dalej, aż woda zaczynała dosięgać mu do brzucha.
— Aż tak ci gorąco? — zapytała go nieco oschłym, lecz wyraźnie żartobliwym tonem.
— A tobie nie? Widzę, jak nos ci się poci. Chodź — zamruczał raz jeszcze, zapraszając ją do zrobienia kroku w przód. Źródlana Łuna, nadal nieco niepewnie, choć nic nie powiedziała, weszła nieco głębiej. Fale odbijały się od jej stóp, raz prawie odsłaniając mokre, smukłe łapy, a raz całkowicie przysłaniając je pianą. Puszysty ogon wił się za nią, poruszany z lekkością, jak jesienny liść muskany przez wiatr. Jej pysk nieco się zrelaksował. Mógł zobaczyć, jak złote oczy wiodą ku tafli wody, śledząc jej ruch. W końcu jednak podniosły się na niego – wtedy jednak uśmiech, który do tej pory gościł na jej twarzy, został zastąpiony zaskoczeniem.
— Szałwiowe Serce?
Na początku nie rozumiał, o co jej chodziło. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć zdziwionym "Hę?", zdał sobie sprawę... Ślina! Potrząsnął łbem, strącając strugę, która wypłynęła z jego pyska, niemal płonąc ze wstydu. Na Klan Gwiazdy! Co za żenada! Takie coś było godne Siwka czy Kijanki, a nie niego!
— Na osty i ciernie, przepraszam cię tak bardzo! To ta głupia, głupia szczęka!
<Łuna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz