BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.
W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.

W Klanie Wilka

Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot samotników!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 3 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

12 lipca 2025

Od Króliczej Łapy CD. Zajęczej Łapy (Trójokiego Zająca)

Kiedyś

Choć Królicza Łapa od dawna przeczuwał, jaka może być prawda, jego serce nie dawało mu spokoju. Myśli krążyły wokół tego jednego pytania, odkąd tylko usłyszał o tamtym wydarzeniu. Bał się, naprawdę się bał, bo wiedział, że odpowiedź na jego przemyślenia może go zranić, ale mimo to… musiał zapytać. Musiał usłyszeć to na własne uszy. Dlatego, gdy zobaczył ją – Pikującą Jaskółkę – niedaleko wyjścia z obozu, właśnie wracająca z patrolu, postanowił do niej podejść. Jej ruchy były spokojne, opanowane, jak zwykle. Nie wyglądała na zmartwioną, ale być może tylko dobrze to ukrywała. Uczeń zebrał w sobie odwagę, zacisnął zęby i z delikatnie uniesionym ogonem ruszył za matką. Dogonił ją szybkim krokiem i lekko dotknął jej boku ogonem i mruknął:
— Mamo… mógłbym cię o coś spytać? — Jego głos był cichy, jakby kocur nie chciał, aby ktokolwiek inny ich usłyszał. Jaskółka odwróciła głowę i spojrzała na swojego syna, jej oczy wyglądały na zmęczone, ale wciąż przenikliwe. Kiwnęła krótko głową i bez słowa skierowała się w stronę wyjścia ze swoim synem u boku. Dopiero gdy opuścili obóz i znaleźli się wśród wysokich traw, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć, Królicza Łapa odezwał się ponownie:
— Co tak naprawdę stało się z ciocią? — zaczął niepewnie, a potem szybko przełknął ślinę. Czuł, jak gardło mu się ściska. — Czy ona… umarła? Może tylko zaginęła i da się ją jeszcze odnaleźć! Może mówiła ci, że zamierza uciec? — zapytał z desperacją, a w jego oczach na moment pojawiła się iskierka nadziei, której nie sposób było przeoczyć. Na pysku wojowniczki na krótką chwilę zagościł grymas zaskoczenia, może nawet wahania. Ale tak szybko, jak się pojawił, tak i zniknął. Westchnęła cicho, jakby nagle zrobiło jej się ciężej na sercu.
— To naprawdę straszna historia — powiedziała w końcu, a jej spojrzenie na moment uciekło gdzieś na bok. — Twoja biedna ciocia... została zabita przez samotnika. Nie mogłam nic zrobić — dodała po chwili, a jej ton nie pozwalał na żadną wątpliwość. Smutek w jej oczach nie podlegał ocenie, był po prostu obecny, wyglądał szczerze. — Na pewno wtedy umarła. Nie mogła uciec. Dlatego muszę być silna. Dla niej. By uchronić inne koty przed takim samym losem — zakończyła cicho. Jej słowa zawisły między nimi niczym pajęczyna. Królicza Łapa zamilkł, wpatrzony w ziemię pod swoimi łapami. Teraz gdy już znał odpowiedź, wcale nie czuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. W jego głowie rodziło się tak wiele pytań, których nie potrafił zadać. Których nie potrafił sformułować tak, aby należycie oddać ich sens.
Może jeszcze nie wszystko stracone? A może – choć jego mama wydawała się taka przekonana o autentyczności swoich słów, nie były one prawdą?

***

Od ostatniego czasu zauważył, że jego brat spędza coraz więcej czasu z jedną z kotek, a mianowicie Kukułczą Łapą. Z początku starał się to ignorować, powtarzając sobie, że przecież jego brat może mieć innych znajomych, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż miał nieodparte wrażenie, że Zajęcza Łapa widział w szylkretce coś... więcej. Ta iskra w jego oku, za każdym razem, gdy na nią spoglądał... to nie była zwykła iskra! On musiał się w niej zakochać. Po same uszy. Króliczek, który dotychczas leżał na posłaniu, spiął teraz mięśnie. Czy groziło mu bycie... zastąpionym? Co, jeśli Zajączek już nie będzie chciał z nim rozmawiać tak często? Och, zgrozo! Kremowy wcisnął głowę pomiędzy swoje przednie łapki, marszcząc brwi. Było wcześnie rano, a ciche chrapanie Zajęczej Łapy dudniło mu w głowie.
Po jakimś czasie do legowiska wkroczył ktoś inny. Na pewno nie uczeń. To musiał być wojownik. Jego kroki były powolne, dosyć ciężkie. Kremus podniósł głowę, tylko po to, aby przed sobą dostrzec Gasnący Promyk.
— Króliczku, nie śpisz już? — spytała, pochylając głowę do przodu. Młody zamrugał kilka razy i usiadł, na co jego mentorka się uśmiechnęła. — Gotowy na trening?
Uczeń nie odpowiedział, a jedynie pokiwał głową. Nie wyglądał na zadowolonego, tak, jak zwykle. Widocznie coś go trapiło i nie umknęło to uwadze starszej kotki.
— Coś się stało? Pokłóciłeś się z Zajączkiem? — spytała. Kocur pokręcił głową. "Czemu oni wszyscy od razu zakładają, że pokłóciłem się z bratem?" zaczął się zastanawiać. — To może chciałbyś pójść dziś z nim na wspólny trening? Na pewno wam się przyda — zaproponowała.
— Dobrze — rzucił krótko, a potem podniósł się z miejsca i powolutku zbliżył się do posłania swojego brata, aby sprawnie wybudzić go ze snu. Zajęcza Łapa podniósł się sennie i dosyć niechętnie. — Chodź, idziemy.
Kremowy był widocznie zdziwiony, ale nie protestował. Jego pysk po jakimś czasie się rozweselił, co sprawiło, że zaś Królik się skwasił. "Pewnie pomyślał o Kukułce..." założył, spuszczając delikatnie głowę.
Trójka kotów wyszła z obozu. Gasnący Promyk szła z przodu, a Króliczek i Zajączek dreptali w kilku odległości lisich ogonów za nią. Szli w kompletnej ciszy, ale kremus wciąż zastanawiał się nad tym, jak ugryźć temat Kukułczej Łapy. W pewnym momencie przełknął ślinę i zapytał:
— To... może chciałbyś mi o czymś opowiedzieć? Albo... o kimś? — mruknął niewinnie.
Pręgus niemal się potknął. Spojrzał kątem oka na brata. Serce zabiło mu mocniej. Z jednej strony bardzo chciał mu to wszystko powiedzieć, a z drugiej się bał. Bał się prawie tak, jakby zakochał się w uczennicy medyka, jakby nie wolno mu było czuć tego, co czuł. To było… niespotykane. Ale przecież to Króliczek, jego braciszek. Najbliższy kot w całym klanie. Jeżeli miałby się komukolwiek przyznać, to właśnie jemu. Zajęcza Łapa milczał chwilę, jakby te słowa musiały przez parę uderzeń serca posiedzieć w jego głowie, zanim mógł podzielić się nimi z kimkolwiek. Kiwnął powoli łbem.
— Tak... — odpowiedział cicho, nie będąc pewien, czy bursztynooki go w ogóle usłyszał. Miał nadzieję, że tak. Poruszył ogonkiem nieznacznie. — Wydaje mi się, że... że ją lubię. Kukułczą Łapę. Z jakiegoś powodu robi mi się bardzo ciepło na sercu, gdy ją widzę i spędzam czas. Nie jak przyjaciółkę, tak myślę. — Nie patrzył na Króliczka. Wzrok miał wbity w ziemię przed sobą, jakby mógł się tam doszukać odpowiedzi na wszystko to, co mu ostatnio chodziło po głowie. Jakby gleba mogła mu wytłumaczyć całokształt. — Nie wiem, czy powinienem, czy to jest... dobre. Ale nie potrafię tego powstrzymać. Myślę o niej, kiedy się budzę i wtedy, kiedy zasypiam. I kiedy ją widzę, to wszystko jest jakieś lżejsze. — Zamilkł na chwilę, drżącymi łapami stąpając po gruncie. Mimo chłodu poranka jego uszy były gorące ze wstydu. — Wiem, że spędzam z nią sporo czasu, i… chyba zauważyłeś — dodał nieco sztywniej. Głos zadrżał mu jakoś w połowie. — Nie chciałem cię odsuwać. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy. Byłeś przy mnie zawsze, gdy tego potrzebowałem, jesteś moim kochanym braciszkiem. Po prostu... nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Pierwszy raz czuję coś takiego. I trochę się tego boję. — Spojrzał w końcu na Króliczka. Zielone oczy miał szeroko otwarte, wręcz błyszczące od przejęcia. — Nie chcę cię stracić przez to, że... że ktoś mi się podoba. — dodał na sam koniec, zastanawiając się, jak zareaguje na to pręgus.
Jak dotąd Królicza Łapa delikatnie się uśmiechał, lecz gdy tylko z ust jego brata padło imię “Kukułcza Łapa”, zrobiło mu się słabo. Przestał się szczerzyć, a zamiast tego ugryzł się w język i nasłuchiwał słów Zajęczej Łapy – choć nieważne, jak bardzo próbował go słuchać, to i tak z tych wszystkich emocji ledwo co trafiało do jego głowy. Gdy pyszczek pręgusa przestał się poruszać, Królik zadygotał.
— T-tak… mówisz? — zaczął, a na jego twarzy pojawił się nerwowy uśmiech. Zrobił jeszcze kilka niezgrabnych kroków do przodu, zanim kontynuował: — A nie myślisz, że to jeszcze za wcześnie na romansowanie? — mruknął przez zęby, delikatnie przechylając głowę na bok. Czuł dziwne ukłucie w sercu. Zazdrość, może gniew, rozczarowanie. Dobrze wiedział, że ten moment prędzej czy później nadejdzie, ale tak bardzo od tego uciekał. — Ale! Co ja tam o tym wiem, haha!
Odwrócił głowę od swojego brata, wbijając wzrok w swoje własne łapy. Od zaciskania szczęki bolały go już zęby, a także mięśnie twarzy. Chciał się rozluźnić, powiedzieć coś do kremowego ucznia, ale wszystkie słowa utknęły mu w gardle. Dopiero po jakimś czasie wydał z siebie głośne westchnienie i zwrócił się do Zajęczej Łapy:
— Po prostu… wiesz… chciałbym dla ciebie jak najlepiej. Masz pewność, że to ta jedyna? Czy ona czuje do ciebie to samo? — zaczął wypytywać. Jego pytania nie były szczerze, a przynajmniej nie w jego głowie. Sam dobrze wiedział, że wcale nie zależy mu na tym, aby dowiedzieć się, czy Kukułka jest dobra, czy zła. Wiedział, że w głębi serca pragnie jedynie wzbudzić u swojego brata wątpliwości… co było co najmniej nieodpowiednie – ale nie potrafił się powstrzymać. To było silniejsze od niego. — Oj, braciszku! Nie chcę, abyś w przyszłości się na niej zawiódł. Nie mówię, że zauroczenie jest złe, ale wiesz. Radziłbym ci na ten moment odłożyć te emocje na bok i poznać ją trochę bliżej, ale jako… znajomy — dodał. — Albo przyjaciel.
— Króliczku, czemu? Czy coś nam grozi? — wymruczał niepewnie, nadal trawiąc słowa wypowiedziane przez kota. Potrzebował chwili, by to wszystko sobie na spokojnie przetworzyć. Pokręcił głową. — Nie, nie mówiłem jej jeszcze nawet, ja... sam nie wiem. Wydawało mi się, że tak, że to to, ale nigdy się w nikim nie zakochałem, nie jestem pewien, jak to powinno dokładnie wyglądać... — powiedział, czując, jak zbierają w nim wątpliwości. Strasznie łatwo było go wpędzić w ten stan, nawet nie podejrzewał, że właśnie o to chodzi Króliczkowi. Myślał, że brat po prostu się o niego faktycznie martwił. — Tak, myślę, że zawiedzenie się byłoby strasznie przykre. Mogę mieć tylko nadzieję, że kiedyś też odwzajemni moje uczucia, a na razie może rzeczywiście powinienem lepiej ją poznać i dopiero wtedy wyjeżdżać z takimi rzeczami. Pewnie masz rację, to wszystko tak strasznie szybko się dzieje, nie chcę, by poczuła się źle. Nie chcę jej odstraszyć swoim zachowaniem — zgodził się, teraz już pewniej idąc przed siebie. Jakoś wyzbycie się, choć odrobiny dawki tego dziwnego uczucia znacząco podniosło go na duchu. Rozglądał się teraz ochoczo, podziwiając przepiękny krajobraz przed nimi, jaki się dumnie malował. Ciekawe czy za niedługo już dotrą na miejsce? Czy bursztynookiemu podobało się tu tak bardzo, jak i jemu? Trel ptaków, dumnie wysiadujących swoje miejsca na gałęziach przebijał się przez szum wiatru, który lizał koty pod włos, mierzwiąc im kolorowe, zadbane futra nadzwyczajnie. Strzepnął uchem w momencie, gdy zaczęło towarzyszyć mu wrażenie, iż jakiś ciekawski robak próbuje się do nich dostać. Wzdrygnął się na samą myśl. Może Króliczek naprawdę ma racje. Czemu miałby nie? Czy Zajączek potrafiłby skupić się dużo bardziej na szkoleniu, a także najbliższych, obserwując, jak wybranka jego serca gawędzi z innymi kocurami, z gdzieś kryjącą się z tyłu głowy myślą, że ktoś mógłby mu ją "odebrać"?
Królicza Łapa szedł teraz spokojniej. Może nie każda odpowiedź od brata go usatysfakcjonowała, ale przynajmniej czuł, że teraz ma trochę więcej czasu, zanim Zajęcza Łapa kompletnie przestanie z nim rozmawiać i całą swoją atencję przekaże Kukułczej Łapie.
— Jesteśmy na miejscu — usłyszeli w oddali głos Gasnącego Promyka, a potem dostrzegli, jak szylkretowa kotka rozgląda się dookoła, szukając wzrokiem swoich wnuków. Kremowy spojrzał na swojego brata i delikatnie go szturchnął.
— Szybko! — rzucił tylko, a potem puścił się biegiem przez wysokie trawy, niedługo potem zatapiając je w piachu. Zajęcza Łapa zaczął podążać za nim, ale nie udało mu się go dogonić. Króliczek jako pierwszy postawił łapę koło swojej mentorki. — Już jesteśmy! Trochę się rozkojarzyliśmy i zostaliśmy w tyle… — wyjaśnił, a zaraz potem obok niego zjawił się jego brat. — Czego będziemy się uczyć?
Gasnący Promyk zrobiła kilka kroków w stronę morza, spoglądając w taflę wody.
— Chciałabym nauczyć cię, Króliczku, jak otwierać kraby, ale zanim to zrobimy, najpierw musisz jakiegoś upolować. Może Zajączek ci w tym pomoże? — odwróciła głowę do tyłu, wpatrując się we wspomnianego kocura. Króliczek spojrzał na swojego brata kątem oka.
— Umiesz już otwierać kraby? — spytał cicho, na co kocur tylko pokiwał głową. Wspólnie podeszli do Gasnącego Promyka. — A gdzie szukać tych krabów? Jak się na nie poluje?
Szylkretka uniosła lekko wibrysy, jakby chciała złapać nimi zapachy morza, niesione przez wiatr, po czym uśmiechnęła się lekko do Króliczej Łapy i odparła:
— Zanim zaczniesz na nie polować, musisz nauczyć się, jak ich szukać. Kraby ukrywają się między skałami i pod wodorostami, czasami chowają się też w piachu! Musisz być cichy i spostrzegawczy, ich pancerze mogą pomylić ci się z kamieniami!
— I trzeba uważać na ich szczypce — dodał Zajęcza Łapa. — Jeden zły ruch, a mogą uszczypnąć cię w nos — wyjaśnił. Gasnący Promyk zaśmiała się cicho.
— To też część nauki — przyznała, zerkając na Króliczka. — Ale nie masz się czego obawiać! Kraby są szybkie, ale wcale nie mądrzejsze od ciebie. Jeśli podejdziesz je od boku i obejmiesz pazurami, nie będą miały gdzie uciec.
Kremowy uniósł głowę i spojrzał na rozciągające się przed nim morze. Słońce powoli wspinało się na szczyt nieba, a gdzieś w oddali było słychać łagodny szum przypływu i skrzek mew.
— To pokażesz mi, jak to się robi? — spytał Króliczek, nieco speszony wcześniejszymi informacjami, ale wciąż z błyskiem zaciekawienia w bursztynowych oczach.
Pręgus pokiwał głową z nieco mniejszym zapałem, jednak nadal widocznym podekscytowaniem. Bardzo go cieszyło to, że mógł podzielić się wiedzą ze swoim braciszkiem. Z pewnością mu się to przyda. Zastrzygł wąsami z zadowoleniem. Zaczął powoli oddalać się, uprzednio polecając, by Króliczek podążył za nim. Znaleźli się po niedługim spacerze przy licznych kamieniach. Było ich bardzo dużo, spora część leżała na sobie, zbita w górkę. Zajączek podszedł do jednego z mniejszych, podnosząc go. Pokręcił łbem. — Tu nic. Popatrzmy może... tam! — miauknął, wskazując łapą kierunek. Ukazała im się malutka szczelina wydrążona w kamieniu, była na tyle zacieniona, że ciężko było coś dostrzec. Zielonooki wziął pierwszy lepszy patyk z brzegu, po czym wepchnął go do środka, czując, że coś tam siedzi. Zaczął nim poruszać tak, by zdenerwować mieszkańca malutkiej norki. Nie musieli długo się starać – bo już po chwili zdobycz chwyciła, a gdy tylko to nastąpiło, Zajączek szybko wyjął patyk razem z krabem, posyłając go w powietrze. Nawet jeśli puścił przedmiot, to było już za późno. Podskoczył szybciutko, by tylko istotka mu nie uciekła, Braciszek zrobił identycznie. Kremus zablokował przejście, stale zmieniając pozycje, byle by tylko opancerzony się ponownie nie schował. Liczył na to, że bursztynooki go schwyta. Tak, jak poleciła Gasnący Promyk.
Królicza Łapa przez moment nie wiedział co dokładnie zrobić, ale widząc pełne nadziei spojrzenie swojego brata, poczuł nagłą falę determinacji. Jego serce zabiło szybciej, a wąsy aż zadrżały z ekscytacji. Skierował wzrok na niewielkiego kraba, który niezgrabnie próbował uciec po miękkim piasku. Uczeń wziął głęboki oddech i prędko rzucił się na uciekiniera, a w jego oczach nie było już wahania. Przypominając sobie słowa mentorki – Gasnącego Promyka, podszedł kraba od boku, tak jak mu o tym mówiła. W jednej chwili zablokował kraba swoimi niewielkimi pazurami. Choć stworzenie machało z niezadowoleniem swoimi odnóżami, Królicza Łapa nie puszczał. Trzymał go mocno, nawet jeśli skorupa była twarda, śliska i nieprzyjemnie chłodna. Chciał, żeby mu się udało. Nie chciał w końcu być gorszy od swojego brata, który już opanował tę sztukę. Kremowy zadarł pyszczek i zawołał dumnie, z błyszczącymi oczami:
— Zajęcza Łapo! Spójrz, mam kraba! — mruknął z podekscytowaniem. Niestety, nie przewidział jednego – krab nie zamierzał się poddać. Nagle jedno z jego szczypiec zacisnęło się boleśnie na łapie kocurka. Królicza Łapa zapiszczał, a jego pyszczek wykrzywił się z bólu.
— Króliczku, czy wszystko w porządku?! Bardzo cię boli? — jego brat zaczął dopytywać, niepokojąc się w większym stopniu o stan brata, chociaż może to nie było aż takie poważne, by nagle wyskakiwać z futra. Przerażony i zaskoczony Króliczek, przypadkowo upuścił stworzenie z powrotem na piach.
— Jednak… nie! — zawołał szybko, widząc, jak skorupiak znów próbuje się oddalić. Jego łapy odbiły się od ziemi, gdy rzucił się na uciekającego kraba. Skoczył celnie, obejmując stworzenie obiema łapami, lądując na piachu, który wzbił się w powietrze i rozsypał wokół niego. Część ziarenek wpadła mu do pyszczka, przez co z irytacją wypluł ślinę. — Gasnący Promyku! Zajęcza Łapo! Szybko, szybko! Jak go zabić! — zawołał z przejęciem, trzymając pysk możliwie jak najdalej od kraba, jakby ten miał uszczypnąć go w nos. Choć w jego oczach widniało obrzydzenie, nie puszczał. Zajączek wycofał się szybko, szukając jakiegokolwiek kamienia. Gdy znalazł w miarę ostry, a także odrobinę ciężki, ale nie nadto, przyniósł mu szybko, kładąc obok.
— Spróbuj go tym rozbić! — miauknął, mając nadzieję, iż powiedzie im się w ten sposób. Trochę piachu wpadło i jemu do pyska, na co zareagował podobnie do brata. Poruszył wąsami z zapałem. Królicza Łapa sprawnie pochwycił kamień w pyszczek, po czym ostrożnie puścił jedną łapą niewielkiego kraba. Czuł, jak serce tłucze mu się w piersi, gdy obserwował ze skupieniem skorupiaka. Wokół panowała niemal kompletna cisza, przerywana jedynie szumem fal i delikatnym wiatrem, który przemykał między kamieniami. Krab wciąż nieznacznie się ruszał, mając złudną nadzieję, że jeszcze uda mu się wydostać. Cóż, nie tym razem! Uczeń nie zamierzał mu odpuścić. Przecież był jego pierwszym krabem!
Skupił się, przypominając sobie słowa brata. Wziął głęboki oddech przez nos i uniósł kamień nieznacznie w górę. Zamachnął się raz, celując prosto w grzbiet ofiary. Rozległ się trzask. Odnóża kraba zaczęły poruszać się gwałtowniej, gdy poczuł uderzenie. Królicza Łapa na moment się zawahał, ale nie rozluźnił mięśni. Nie poddał się, zmarszczył jedynie brwi i zamachnął się po raz drugi, tym razem z większą siłą. Kamień uderzył z głuchym łupnięciem. Potem jeszcze raz. Znowu. Aż do momentu, w którym skorupa kraba pękła z wyraźnym chrzęstem. Wtedy dopiero stworzonko przestało się ruszać. Uczeń wypuścił kamień z pyska, który spadł miękko na piach, a potem sam usiadł z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w martwego przeciwnika. Czuł dumę, a także ulgę, że miał już pierwszego kraba za sobą! Serce wciąż dudniło mu w piersi, ale w jego oczach błyszczała radość.
— Króliczku, gratuluję! — Zajęcza Łapa zamruczał, patrząc na niego.
— Brawo! — mruknęła Gasnący Promyk, pojawiając się obok. Jej głos był zachrypnięty, ale ciepły, a jej spojrzenie pełne dumy. Króliczek natychmiast rozpromienił się jeszcze bardziej. — Teraz możesz użyć tego kamienia, aby do końca rozłupać jego skorupę i zjeść to, co dobre — poleciła. Uczeń skinął głową. Chwycił z powrotem kamień i przyjrzał się swojej zdobyczy. W miejscu, gdzie wcześniej uderzył, pancerz był już lekko zniszczony – cienka linia dzieliła grzbiet na dwie części. Kremowy począł uderzać ponownie, tym razem bardziej precyzyjnie. Z każdą chwilą pęknięcie poszerzało się, aż w końcu w bursztynowych oczach kocura, pojawiło się wnętrze – miękkie, bladoróżowe, błyszczące od wilgoci. Otworzył pyszczek, aby zapytać o smak… ale nagle dostrzegł swojego brata. Zajęcza Łapa stał nieco z boku, obserwując go w milczeniu. Królicza Łapa uniósł łeb, a potem uśmiechnął się ciepło. Z iskierkami ciekawości, ale i niepewności, zapytał brata:
— A ty, Zajączku? Jak wyglądało twoje pierwsze polowanie na kraba? Był dobry?
Uczeń pokiwał głową po chwili zastanowienia. Pamiętał tamten dzień dobrze, Mysi Postrach jak zwykle miał w sobie naprawdę dużo optymizmu. Ale był wtedy rozkojarzony. Czy powodem rzeczywiście było... niewyspanie? Zarumienił się, przypomniawszy sobie, iż jego krab uszczypnął właśnie w nos. I Mysi Postrach wszyściutko widział.
— Nie wiem, czy ten konkretny był dobry, ale... kraby z reguły są bardzo smaczne — zamruczał, patrząc na brata. — Najpierw przygniotłem go łapą, trochę wgniótł się w piach. Najlepiej je kłaść na kamieniach, tak myślę. Wtedy, jeśli nie są mokre, to nie wyślizgną się tak łatwo i może prościej by było je rozłupać. Pewnie zastanawiasz się, co zatem zrobiłem z tym krabem – otóż... — zaczął, po czym nagle zalała go fala wstydu. Czy mógł powiedzieć o tym Króliczkowi? W końcu to było dosyć wstydliwe, ale może nie miał czego się wstydzić, bo nie zrobił niczego złego... Gdyby nie miał futra, to byłby czerwony jak pomidor. — Em... Dałem go Kukułczej Łapie. Powiedziała, żeee... jest nietypowy. Zapomniałem zapytać, jaki był w smaku; mam nadzieję, że dobry... — wyjawił, czując, że robi mu się coraz cieplej na sercu. Królicza Łapa umilkł nagle, jakby coś zacisnęło mu się wokół gardła. Spojrzał na brata, a jego wzrok nieco przygasł. Czuł, jak w jego klatce piersiowej narasta nieprzyjemne, okropne uczucie. Zazdrość. Od ostatniego czasu zżerała go od środka za każdym razem, gdy jego brat wspominał coś o tej uczennicy. Chciał przekonać się do tego, że był to tylko krab, że to nic wielkiego, ale nie potrafił.
— Ach, tak? — powtórzył z wymuszonym entuzjazmem, zerkając w stronę pręgowanego kocura. — Dałeś go… Kukułczej Łapie? — Uśmiechnął się, a potem jeszcze szerzej, aż w końcu jego uśmiech stał się do bólu sztuczny, nieszczery. W jego oczach nie było ciepła ani radości, a jedynie zawód i niedowierzanie. Jego króciutki ogon uderzał rytmicznie o ziemię, wydając z siebie głuchy dźwięk. — To… bardzo miłe — dodał. Głos miał wyższy niż zwykle, jakby udawał, że wszystko jest w porządku. — Jestem pewny, że jej smakowało. W końcu kto by się nie ucieszył z takiego… prezentu?
W jego głowie rodziły się różne myśli, a każda była boleśniejsza od poprzedniej. Czy jego brat naprawdę myślał o niej aż tak często? Może był to tylko przypadek? Nie, nie… Zajęcza Łapa na pewno nie zauroczył się w tej kotce, nie ma szans! W końcu jest taki młody, to jeszcze nie czas na miłość, prawda? Bursztynowooki westchnął.
— A powiesz mi… — zaczął łagodnie, ale coś w jego tonie zdradzało, że jest zaniepokojony. — Dlaczego dałeś go akurat… jej? Hm? — Przechylił lekko głowę, mrużąc oczy. — Nie było nikogo innego w okolicy? — dopytał, udając zaciekawienie. — Nie miałeś wtedy ochoty na kraba? Albo… może zapomniałeś, że masz brata?
Zapanowała cisza. Wąsy Króliczej Łapy poruszyły się niespokojnie, a gdy mówił, jego głos drżał. W jego pytaniach było coś więcej niż tylko żal o kraba. Był w nich strach, obawa, że jego brat zaczyna należeć do kogoś innego – że już nigdy więcej nie będzie ich. Będzie tylko Zajęcza Łapa i Kukułcza Łapa. A on zostanie sam. Jak zwykle.

<Zajęcza Łapo?>

[3503 słów + otwieranie krabów]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz