Przeszłość
Medyczka słuchała z uwagą, gdy starszy kocur mówił; jego głos niósł się łagodnie po cichym lesie. Nigdy wcześniej nie rozważała tego, co właśnie usłyszała. Czy z ich klanem naprawdę było coś nie tak? Czy to możliwe, że zasady, które od zawsze znała, były jedynie cieniem czegoś złowrogiego? Wokół nich panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym szumem wiatru poruszającego koronami drzew i śpiewem ptaków. Wysokie paprocie otulały polanę, dając im poczucie odosobnienia, jakby ten moment miał należeć tylko do nich. Po rozmowie z Wiecznym Zaćmieniem, Jarzębina zaczęła poważnie zastanawiać się nad wiarą, którą wpajano jej od kocięcych lat. Jej matka zawsze uczyła ją o Mrocznej Puszczy — o potężnych duchach przodków, które miały ich prowadzić. Ale medyczka z Klanu Klifu zaznaczyła wyraźnie, że to duchy złe, niosące ból i cierpienie, a nie mądrość. Im dłużej myślała, tym bardziej rozumiała, że wiele zasad panujących w Klanie Wilka było brutalnych. Młode koty wysyłano samotnie do lasu, by sprawdzić, czy przetrwają. Walki uczniów z mentorami, kończące się głębokimi ranami, a czasem nawet śmiercią, były u nich na porządku dziennym. W innych klanach nie było takich praktyk... Przynajmniej nie w takiej formie. Czy to była zwykła selekcja? Sposób na utrzymanie siły i czystości klanu? A może rozkazy duchów, które podszywały się pod opiekunów? Mimo wszystkich wątpliwości nie chciała popadać w paranoję. Nadal była medyczką. Nadal miała obowiązki.
— Wiesz... Myślę, że każdy klan chciałby znaleźć mordercę lidera i zastępczyni — powiedziała cicho, po czym westchnęła. — To naprawdę rzadko się zdarza. Ciekawi mnie, kto za tym stoi…
Milczenie znowu objęło polanę, niczym koc, który otula w zimną noc. Przez chwilę słychać było tylko trzask łamanej gałązki gdzieś w oddali.
— Zgadzam się z tobą — podjęła po chwili. — Nasza kara była bezsensowna! To przecież nie moja wina, że ktoś kręcił się wokół legowiska medyka, a Cisowe Tchnienie najwyraźniej ma jakieś szczególne względy u lidera, skoro od razu mu uwierzył.
Jej głos przybrał nieco ostrzejszy ton, gdy mówiła dalej:
— I też zauważyłam, że ciągle te same koty podejmują decyzje. Ci mistrzowie... Niby ich role powinni zajmować najlepiej wyszkoleni, żeby szkolić innych, ale wiele dobrych kotów nadal nie pełni tej funkcji. Jakby ten krąg był już zamknięty... albo coś innego za tym stało— mruknęła z niezadowoleniem, a jej spojrzenie na moment zawisło w przestrzeni. Kiedy jednak padło imię Klanu Gwiazd, zadrżała lekko, jakby właśnie otworzono ranę, która nigdy się nie zagoiła. Jej błękitne oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu i niepokoju. Koperek od razu to zauważył. Przechylił głowę i zmrużył oczy.
— Klan Gwiazd… — powtórzyła cicho, nie pozwalając kocurowi dojść do głosu. — Mnie matka uczyła o Mrocznej Puszczy. Mnie i mojego brata. Mówiła, że to jedyna prawda, że Klan Gwiazd jest zły, ale jednak…
Urwała. Nie była pewna, czy chce to powiedzieć. Czy może.
— Jednak? — powtórzył Koperek z wyraźnym zaciekawieniem, ale i rosnącym niepokojem.
— Inni medycy... i inne klany wierzą w Klan Gwiazd — powiedziała po chwili. — Gdyby oni byli źli, to dlaczego wszyscy uważają Mroczną Puszczę za tych złych, a Klan Gwiazd za dobry? Dlaczego to z nimi się spotykamy? Dlaczego to oni dają życie liderowi i przynoszą przepowiednie?
Jej pytania zawisły w powietrzu niczym mgła nad ziemią o świcie. Nie oczekiwała odpowiedzi. Wypowiedziała je bardziej do siebie niż do towarzysza. Ale odpowiedzi – prędzej czy później – będą musieli poszukać oboje.
<Koperku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz