Jakiś czas po ostatniej ucieczce ze żłobka
Przyszła w końcu pora na “pierwsze” wyjście na zewnątrz Rudzik, Ognika i Płomykówki. Trójka podekscytowanych kociaków wybiegła na zewnątrz, korzystając z faktu, że akurat dziś pogoda trochę ich oszczędziła. Nie było ani silnych ulew, ani kul spadających z nieba, ani prażącego słońca. Idealna pogoda na wyjście z kociętami. Ruda kulka kręciła się dookoła brata, zaczepiając co jakiś czas jego ogon.
— Chodź na zewnątrz! Tam!! — Wskazała na wyjście z obozu, a mały kocurek po prostu ją zignorował, wiodąc wzrokiem za czymś ciekawszym. Rudzik jednak to nie obchodziło. Gdy tylko jej matka na moment się odwróciła, ta już była za wyjściem z obozu. Wiedziała, że nie powinna, ale tak bardzo chciała już stąd wyjść, że nie dawała rady usiedzieć w miejscu! Bardzo chciała już móc zostać uczennicą. Była ciekawa,bjakiego dostanie mentora. Zastanawiała się, czy będzie ostry i wymagający, czy raczej łagodny i pobłażliwy.
“Czy mentor, który nie będzie miał na mnie wpływu, będzie dobry?” pomyślała kotka, odchodząc bardzo mały kawałek od wejścia. Nagle została zauważona przez patrol składający się z kilku wojowników, w tym, zdaniem Rudzik, piękna szylkretowa kotka. “Ciekawe, jak się nazywa!” pomyślała i potuptała do kotki. Spojrzała w górę na kotkę, a ta uniosła brwi.
— Co ty tu robisz…? — Zmarszczyła brwi Przeplatkowy Wianek.
— Masz piękne futro! Jak masz na imię?— miauknęła, uśmiechając się bardzo szeroko.
— A ty powinnaś być z mamą… Jestem Przeplatkowy Wianek — odparła, kręcąc tylko głową z politowaniem. Starsza kotka popchnęła lekko koteczkę, kierując ją w stronę obozu.
— No, już. Twoja matka pewnie się martwi — miauknęła, a Rudzik fuknęła cicho oburzona, człapiąc do obozu. Sójka jednak nie zauważyła, że jej kociak zwiał, przez zajmującą rozmowę z tatą kociaków, Płomiennym Rykiem. I w ten sposób Rudzik ucieczka upiekła się już po raz trzeci…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz