Wraz ze świtem słońca, obudziło ją lekkie pacnięcie łapką w pyszczek. Gdy kotka otworzyła swoje oczęta, zauważyła swoją mentorkę, już gotową.
— Dzień dobry Płomienna Łapo — powitała uczennicę.
— Dobry. — Kotka ziewnęła, przeciągając się.
— Dziś zaczynamy trening.
Kotka zeskoczyła z posłania, a gdy Zielone Wzgórze polizało delikatnie jej sierść, aby obmyć z kurzu, oraz bardziej ułożyć, kotka czmychnęła trochę dalej, delikatnie się kuląc. Nie do końca ufała nowej mentorce, nawet jeśli ją kojarzyła, to gdy była jeszcze w żłobku, wojowniczka nie odwiedzała ich często. Mimo to, Zielone Wzgórze nie wydawało się zrażone reakcją Płomiennej Łapy i ruszyła do wyjścia.
— Chodź za mną! — rzuciła jeszcze do uczennicy.
Płomykówka od razu pobiegła za nią, aby ją dogonić. Nie odzywała się bardzo, ale gdy zbliżali się do wodospadu, za którym krył się świat, którego kotka jeszcze nie znała, nadstawiła uszy i się uśmiechnęła. Tyle dobrego z bycia uczennicą, wreszcie zdobędzie trochę światła i zobaczy, jak to jest. U Dwunożnych zewnętrzny świat widziała tylko przez okno, ale ona i Świergotek od zawsze byli ciekawscy i chcieli zwiedzać. Teraz klan dał jej na to szansę.
— Dziś nauczymy cię wspinania na drzewa — powiedziała Zielone Wzgórze. — A przynajmniej postaram ci się to wyjaśnić. Dopiero zaczynasz naukę, więc spokojnie.
Płomienna Łapa, chociaż troszkę zaskoczona taką nagłą zmianą, pokiwała głową i wraz ze swoją mentorką ruszyli pod drzewa. Zielone Wzgórze wskazało jedno z niskich drzew.
— Wspinaczka dla początkujących jest skomplikowana. Bo nie chodzi tylko o siłę, ale też równowagę. — Podniosła swoją łapę i wyciągnęła pazury. — Używaj ich, ale nie wbijaj zbyt głęboko. To nie jest twój wróg. Uważaj też na odpadającą korę. Cały czas będę cię obserwować. Śmiało, wskakuj.
— A jak potem zejść…? — zapytała na przyszłość, co wywołało śmiech mentorki.
— Tak jak weszłaś. A jak nie dasz rady, to cię ściągnę.
— Dobrze…
Płomienna Łapa była bardzo niepewna. Akurat musieli zacząć od czegoś, czego kompletnie nie potrafiła. Nie miała zbyt dużo siły w swoich małych łapach, no i nie potrafiła jeszcze dobrze korzystać z pazurów. Te wiecznie gdzieś się na czymś zawieszały i gdy była jeszcze w żłobku królowa często musiała pomagać jej wyciągać kulkę z mchu, która przyczepiona była do jej łapy. Nie miała jednak zbyt dużo do gadania, a poza tym życie wojownika zbyt bardzo ją ciekawiło, żeby się poddała.
Wbiła pazury w drzewo i zaczęła powoli się wspinać. Nie było to zbyt udane, często zsuwała się trochę za nisko, czy wbiła pazury za mocno. Zielone Wzgórze obserwowała uczennicę i dodawała czasem tylko jakieś uwagi. W pewnym momencie Płomienna Łapa źle wbiła pazur i spadła. Nie była wysoko, więc upadek tylko delikatnie zakuł, ale zapiszczała niezadowolona. Wstała, otrzepując się i spojrzała na mentorkę, obawiając się krytyki.
— Wszystko dobrze? — zapytała za to zmartwiona, a gdy uczennica pokiwała głową, Zielone Wzgórze uśmiechnęło się. — To super. Nie poddawaj się. Spróbuj jeszcze raz.
I tak minął im poranek. Kotka maltretowała pazurami korę drzewa, jakby był to najgorszy drapak, czy wróg. Wreszcie jednak udało jej się dojść do gałęzi, na której zmęczona usiadła.
— Super! Gratulacje! — zawołała mentorka, patrząc do góry. — A teraz zejdź i idź odpocząć. Wieczorem coś jeszcze zrobimy.
Płomykówka pokiwała główką i gdy odsapnęła, znów złapała się pazurami kory i zaczęła powoli schodzić. Nie szło jej źle, ale tuż przed końcem źle postawiła łapę i po raz kolejny tego dnia upadła, skomląc cicho. Zielone Wzgórze od razu do niej podeszła i podniosła zębami na nogi, patrząc zmartwiona.
— Wszystko dobrze. — zapewniła Płomykówka, otrzepując się z kurzu, jednak nie pozwoliła mentorce się umyć.
Razem, już w ciszy wrócili do obozu. Zielone wzgórze przypomniało, że przed zmrokiem odbędą jeszcze jeden trening, na co kotka pokiwała głową i wróciła do swojego legowiska. Zaraz doskoczył do niej Świergotek, który zauważył niezmyty brud, więc przytrzymał ją łapką i zaczął czyścić.
— Świergotek! — zachichotała uczennica.
— Jesteś brudna!
— Byłam na treningu.
— Wiem, widziałem. Co robiłaś?
— Zielone Wzgórze uczyła, jak wspinać się na drzewa. Na początku mi nie szło, ale potem mi się wreszcie udało — zrzuciła z siebie łapę brata i położyła się obok. — A ty? Co dziś robiłeś? — zapytała, układając się wygodnie. Była gotowa na długą opowieść o dniu brata, prawdopodobnie taką z najmniejszymi szczegółami. Nie przeszkadzało jej to, lubiła go słuchać. Miała tylko nadzieję, że nie zaśnie.
<Świergocząca Łapo?>
[744 słów + wspinanie na drzewa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz