teraźniejszość, nieco przeszła, akcja ma miejsce zaraz po rozmowie z Rozkwitającą Szantą, nim ta została niedysponowana
Od medyków dowiedział się pobieżnie na temat ziół, które nie powinny spożywać kocice oczekujące potomstwa. Pajęcza Lilia nie kryła zaskoczenia zainteresowaniem bratanka wiedzą medyczną. Kocica delikatnie drążyła temat, chcąc wydobyć od kremowego informację, aż w końcu młody uczeń wyznał jej na ucho, że jego wizyta w legowisku medyków to nie wynik jego chęci poszerzenia wiedzy, a swego rodzaju kara. Po jej odbyciu, miał stawić się ponownie przed obliczem Wiecznej Królowej i wyrecytować jej wygląd ziół, które powinien unikać i pilnować, aby żaden wojownik nie próbował przemycić ich do kociarni. Prawdopodobnie pomiędzy tym jeszcze czekała go rozmowa z Króliczą Gwiazdą, jednak wujek na razie nie zdecydował się wezwać niebieskookiego na piętro Skruszonej Wieży.
– Byłam pewna, że postanowiłeś zmienić swoją rolę i stąd twoje zainteresowanie ziołami... Jednak jak widzisz, nawet gdybyś chciał się szkolić na medyka, mamy wyczerpany limit pomocników na... Dobre cztery, jak nie więcej pokoleń, którym przyjdzie nam asystować przy ich narodzinach... – Ruda kotka uśmiechnęła się do Słonecznej Łapy, który niepewnie odwzajmenił uśmiech. Gestem łapy zachęciła ucznia, aby się do niej zbliżył, co kremowy zrobił z lekkim wahaniem, jednak pozwolił się przytulić ciotce. – Co ci strzeliło do tego małego łebka, żeby beze mnie, Skowronka czy Firletki udać się samemu pozbierać zioła dla Sójki?
– Chciałem dobrze, a wyszło... jak wyszło. – Rzucił smętnie. Wtulił nos w sierść ciotki, której zapach różnił się od zapachu jaki posiadali wojwonicy. Zamiast ziemią, kwiatami czy zapachem gryzoni i zajęczaków, futri ciotki pachniało kwieciem i ziołami. Lekko drażnił go w nos, ale szło się przyzwyczaić. – Widziałem jak mała myszka z dużym brzuszkiem gryzła łogygi jednej z roślin. Założyłem, że skoro ona je podgryza, będąc sama mamą, to będą bezpieczne dla Sójki i jej kociąt – Skłamał.
– Mhm. Bo ci uwierzę. – parsknęła kocica – A może byłeś zazdrosny o to, że nie będziesz najmłodszy w rodzinie i chciałeś się pozbyć konkurencji?
Zaskoczony odsunął pysk od futra ciotki, wbijając w nią szeroko rozwarte oczęta. Pytanie zaskoczyło go i wytrąciła z równowagi.
– Skąd ten pomysł! – miauknął urażony, że cioci przszło przez myśl, że mógłby celowo zaszkodzić kociętom. – Wręcz przeciwnie! Nie mogę się doczekać momentu ich narodzin! Cieszę się, że nie będę najmłodszy w rodzinie. Będę miał możliwość pokazać im wiele sztuczek, opowiedzieć o mojej mamie i tacie, o tym jaki jest trudny trening na przewodnika... Nauczę ich wszystkiego! I na pewno kociak, który będzie do mnie podobny do mnie, będzie miał kremowe futerko zostanie Słońcem Juniorem i biada temu kto zechce go skrzywdzić!
– Na razie o mało ty go nie skrzywdziłeś, jego i jego mamy.
– Aaaa! – wykrzyknął, zatykając uszy łapkami, które mocno docisnął do głowy. Nie chciał tego słuchać. Po co ciocia mu o tym przypominała. Niedoszły morderca kociąt i to nienarodzonych. Tata na pewno był na niego zły, a mamie pewnie pękło serduszko, że posłuchał Ognistej Piękności i o mało co doprowadzil do nieszczęścia. – Tak naprawdę ktoś mi kazał zebrać te rośliny... Ale nie mów nikomu...
– Tak? Kto taki... Znam go?
– Może. Chyba. Nie wiem. – szepnął, rozglądając się nerwowo po legowisku medyków. – Byłem wtedy w okolicach Martwego Szlaku. – zagestykulował, mając nadzieję, że ciocia go zrozumie – No i wtedy usłyszałem głos... Miłej kotki. Mówiła, że mieszkała kiedyś w Klanie Burzy i była królową. Zasugerowała pomoc...
– Powiedziała ci jak ma na imię?
– Nie. Nie przedstawiła się. Ale posiadała dużą wiedzę na temat ziół. A przynajmniej tak uważałem i jej zaufałem – Wzrok przeniósł w stronę wyjścia z legowiska, mając nadzieję, że w tej chwili nie dostrzeże futra drugiej z ciotek. Nie chciał jej sprawiać problemów. Nie chciał wierzyć w to, że celowo kazała mu pozbierać szkodliwe rośliny. Była taka troskliwa wobec niego, więc dlaczego chciała zaszkodzić kociętą Sójki? W pewnym sensie rozumiał, ale jednak ta myśl cały czas przygasała w jego umyśle. – Może to była zła zmarła medyczka z wrogiego klanu?
– Pewnie tak, w końcu podobno przy Martwym Szlaku różne dziwne dziwy mogą się dziać, a wpływ Mrocznej Puszczy w tamtych okolicach bywa silniejszy... A przynajmniej taka legenda wokół tego miejsca się wytworzyła, najwidoczniej prawdziwa.
Przełknął ślinę. W międzyczasie ciotka sięgnęła po jedno z ziół, którego zastosowania nie znał. A może... Tak! Znał! Poznał chwilę temu, w trakcie monologu ciotki.
– Pomaga w razie problemów z laktacją... Jednak nie zaszkodzi zażyć zawczasu – powiedziała ruda, podając zioło Słonecznej Łapie. – Nie dla ciebie! – Palnęła bratnka w głowę, gdy ten otworzył pysk. – Ugh... Nic dziwnego, że dałeś się podejść słabemu duchowi z Mrocznej Puszczy. Dobrze, że nie skontaktował się z tobą ktoś inny... – Ostatnie zdanie wypowiedziała ledwo słyszalnie. – Zanieś to Sójce, a właściwie Rozkwitającej Szancie. Powiesz jej jak się ta roślina nazywa i jakie ma zastosowanie, dobrze?
– Mhm... Dobrze. – wymamrotał, po czym skierował się w stronę wyjścia. Przystanął i ponownie zerknął w stronę medyczki. – Pajęcza Lilio, mogę o coś zapytać? Mój tata... Dlaczego on umarł? Nie był stary... Brzęczka jest stara, a nadal żyje..., jego rany na pysku były w dobrym stanie... Dzień przed swoją śmiercią opowiadał mi historię o swojej mamie, dziadku i pradziadku... A w szczególności o Piasek. Mówił, że byliby ze mnie dumni, gdyby żyli. To znaczy teraz też są, tylko nie mogą mi tego powiedzieć, jedynie czuwają nad nami i strzegą klanu... Więc dlaczego? Dlaczego Klan Gwiazdy nam go odebrał? Nic z tego nie rozumiem!
Pajęcza Lilia nie odpowiedziała na pytanie. Zamiast tego zbliżyła się do kremowego i położyła końcówkę ogona na barku kocurka, a wcześniej otarła nią łzę z jego polika.
– Będziesz miał okazję sam o to zapytać Gwiezdnych, mały przewodniku.
Od medyków dowiedział się pobieżnie na temat ziół, które nie powinny spożywać kocice oczekujące potomstwa. Pajęcza Lilia nie kryła zaskoczenia zainteresowaniem bratanka wiedzą medyczną. Kocica delikatnie drążyła temat, chcąc wydobyć od kremowego informację, aż w końcu młody uczeń wyznał jej na ucho, że jego wizyta w legowisku medyków to nie wynik jego chęci poszerzenia wiedzy, a swego rodzaju kara. Po jej odbyciu, miał stawić się ponownie przed obliczem Wiecznej Królowej i wyrecytować jej wygląd ziół, które powinien unikać i pilnować, aby żaden wojownik nie próbował przemycić ich do kociarni. Prawdopodobnie pomiędzy tym jeszcze czekała go rozmowa z Króliczą Gwiazdą, jednak wujek na razie nie zdecydował się wezwać niebieskookiego na piętro Skruszonej Wieży.
– Byłam pewna, że postanowiłeś zmienić swoją rolę i stąd twoje zainteresowanie ziołami... Jednak jak widzisz, nawet gdybyś chciał się szkolić na medyka, mamy wyczerpany limit pomocników na... Dobre cztery, jak nie więcej pokoleń, którym przyjdzie nam asystować przy ich narodzinach... – Ruda kotka uśmiechnęła się do Słonecznej Łapy, który niepewnie odwzajmenił uśmiech. Gestem łapy zachęciła ucznia, aby się do niej zbliżył, co kremowy zrobił z lekkim wahaniem, jednak pozwolił się przytulić ciotce. – Co ci strzeliło do tego małego łebka, żeby beze mnie, Skowronka czy Firletki udać się samemu pozbierać zioła dla Sójki?
– Chciałem dobrze, a wyszło... jak wyszło. – Rzucił smętnie. Wtulił nos w sierść ciotki, której zapach różnił się od zapachu jaki posiadali wojwonicy. Zamiast ziemią, kwiatami czy zapachem gryzoni i zajęczaków, futri ciotki pachniało kwieciem i ziołami. Lekko drażnił go w nos, ale szło się przyzwyczaić. – Widziałem jak mała myszka z dużym brzuszkiem gryzła łogygi jednej z roślin. Założyłem, że skoro ona je podgryza, będąc sama mamą, to będą bezpieczne dla Sójki i jej kociąt – Skłamał.
– Mhm. Bo ci uwierzę. – parsknęła kocica – A może byłeś zazdrosny o to, że nie będziesz najmłodszy w rodzinie i chciałeś się pozbyć konkurencji?
Zaskoczony odsunął pysk od futra ciotki, wbijając w nią szeroko rozwarte oczęta. Pytanie zaskoczyło go i wytrąciła z równowagi.
– Skąd ten pomysł! – miauknął urażony, że cioci przszło przez myśl, że mógłby celowo zaszkodzić kociętom. – Wręcz przeciwnie! Nie mogę się doczekać momentu ich narodzin! Cieszę się, że nie będę najmłodszy w rodzinie. Będę miał możliwość pokazać im wiele sztuczek, opowiedzieć o mojej mamie i tacie, o tym jaki jest trudny trening na przewodnika... Nauczę ich wszystkiego! I na pewno kociak, który będzie do mnie podobny do mnie, będzie miał kremowe futerko zostanie Słońcem Juniorem i biada temu kto zechce go skrzywdzić!
– Na razie o mało ty go nie skrzywdziłeś, jego i jego mamy.
– Aaaa! – wykrzyknął, zatykając uszy łapkami, które mocno docisnął do głowy. Nie chciał tego słuchać. Po co ciocia mu o tym przypominała. Niedoszły morderca kociąt i to nienarodzonych. Tata na pewno był na niego zły, a mamie pewnie pękło serduszko, że posłuchał Ognistej Piękności i o mało co doprowadzil do nieszczęścia. – Tak naprawdę ktoś mi kazał zebrać te rośliny... Ale nie mów nikomu...
– Tak? Kto taki... Znam go?
– Może. Chyba. Nie wiem. – szepnął, rozglądając się nerwowo po legowisku medyków. – Byłem wtedy w okolicach Martwego Szlaku. – zagestykulował, mając nadzieję, że ciocia go zrozumie – No i wtedy usłyszałem głos... Miłej kotki. Mówiła, że mieszkała kiedyś w Klanie Burzy i była królową. Zasugerowała pomoc...
– Powiedziała ci jak ma na imię?
– Nie. Nie przedstawiła się. Ale posiadała dużą wiedzę na temat ziół. A przynajmniej tak uważałem i jej zaufałem – Wzrok przeniósł w stronę wyjścia z legowiska, mając nadzieję, że w tej chwili nie dostrzeże futra drugiej z ciotek. Nie chciał jej sprawiać problemów. Nie chciał wierzyć w to, że celowo kazała mu pozbierać szkodliwe rośliny. Była taka troskliwa wobec niego, więc dlaczego chciała zaszkodzić kociętą Sójki? W pewnym sensie rozumiał, ale jednak ta myśl cały czas przygasała w jego umyśle. – Może to była zła zmarła medyczka z wrogiego klanu?
– Pewnie tak, w końcu podobno przy Martwym Szlaku różne dziwne dziwy mogą się dziać, a wpływ Mrocznej Puszczy w tamtych okolicach bywa silniejszy... A przynajmniej taka legenda wokół tego miejsca się wytworzyła, najwidoczniej prawdziwa.
Przełknął ślinę. W międzyczasie ciotka sięgnęła po jedno z ziół, którego zastosowania nie znał. A może... Tak! Znał! Poznał chwilę temu, w trakcie monologu ciotki.
– Pomaga w razie problemów z laktacją... Jednak nie zaszkodzi zażyć zawczasu – powiedziała ruda, podając zioło Słonecznej Łapie. – Nie dla ciebie! – Palnęła bratnka w głowę, gdy ten otworzył pysk. – Ugh... Nic dziwnego, że dałeś się podejść słabemu duchowi z Mrocznej Puszczy. Dobrze, że nie skontaktował się z tobą ktoś inny... – Ostatnie zdanie wypowiedziała ledwo słyszalnie. – Zanieś to Sójce, a właściwie Rozkwitającej Szancie. Powiesz jej jak się ta roślina nazywa i jakie ma zastosowanie, dobrze?
– Mhm... Dobrze. – wymamrotał, po czym skierował się w stronę wyjścia. Przystanął i ponownie zerknął w stronę medyczki. – Pajęcza Lilio, mogę o coś zapytać? Mój tata... Dlaczego on umarł? Nie był stary... Brzęczka jest stara, a nadal żyje..., jego rany na pysku były w dobrym stanie... Dzień przed swoją śmiercią opowiadał mi historię o swojej mamie, dziadku i pradziadku... A w szczególności o Piasek. Mówił, że byliby ze mnie dumni, gdyby żyli. To znaczy teraz też są, tylko nie mogą mi tego powiedzieć, jedynie czuwają nad nami i strzegą klanu... Więc dlaczego? Dlaczego Klan Gwiazdy nam go odebrał? Nic z tego nie rozumiem!
Pajęcza Lilia nie odpowiedziała na pytanie. Zamiast tego zbliżyła się do kremowego i położyła końcówkę ogona na barku kocurka, a wcześniej otarła nią łzę z jego polika.
– Będziesz miał okazję sam o to zapytać Gwiezdnych, mały przewodniku.
[888 słów - trening]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz