BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.
W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.

W Klanie Wilka

Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot samotników!
(dwa wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 23 czerwca, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

07 lipca 2025

Od Chomiczej Łapy CD. Barszczowej Łodygi

Kotka siedziała sobie na wolnej przestrzeni, rozmyślając sobie o swojej wtopie z przeszłości, kiedy pierwszy raz spotkała Pietruszkową Błyskawicę. Gdy tylko zobaczyła Barszczową Łodygę na horyzoncie i gdy ją zawołał, to przypomniała sobie, że przenigdy go nie zapytała, jak się poznali! I tak chciała z nim miło pogadać, więc podeszła do swego ulubionego mentora. 
– Hej Barszczowa Łodygo! – Zagadała radośnie szylkretka czekoladowego kocura.
— Bardzo dobrze dziś ćwiczyłaś – pochwalił ją. – Masz zadatki na wielką wojowniczkę!
Kotka poczuła się doceniona, że Barszczowa Łodyga mówił, że ma to coś, by być wojowniczką. 
– Dzięki! Za to ty masz wielką zadatkę na bycie najlepszym mentorem. Idzie nam dobrze jako zespół – Współpraca z czekoladowym zawsze była owocną i czuła, że mogła z nim pogadać na luźno bez żadnych sztywnych zajawek, jak zapewne u innych nudnych mentorów. Barszcz był jednak inny, zwłaszcza w szkoleniu. – A jeśli mogę spytać, cieszysz się, że w przyszłości spotkasz swojego potomka w klanie burzy?
Czekoladowy poruszył wąsami w zamyśleniu.
— Miło mi, że masz o mnie takie zdanie – odpowiedział pierw.
Następnie, ruszając do marszu, dodał:
— To dla mnie troszkę szczerze… stresujące. Wiesz, trzeba będzie wytłumaczyć temu małemu słodziakowi, dlaczego mama jest w innym klanie i jak to wygląda… boję się trochę, że nie podołam. A co, jeśli mnie nie polubi? Albo gorzej, uzna, że wolałoby zostać w Klanie Klifu? Nie przeżyłby tego!
– Jesteś najmilszym i najbardziej luzackim kotem tego klanu, twój kociak na pewno cię pokocha! Skoro ja mogłam, to i on też może. W końcu chyba nie ma kotów, które cię nie lubią, co nie? Chyba, że o czymś nie wiem? – Powiedziała na końcu żartobliwie, drocząc się z nim, pomyślała przez chwile nad tym, co powiedziała. Barszczowej Łodygi nie dało się nie lubić! Nawet miał dobre kontakty z kotami spoza klanu burzy. Nie wyobrażałaby więc sobie, żeby ten kociak nie lubiłby własnego ojca. Gdyby miała mieć ojca, to też by chciała mieć, takiego jak on. 
– Nie mogę się doczekać, gdy przyjdzie! Pokażę mu najlepsze miejsca w obozie i w klanie burzy, oczywiście, jeśli pozwolisz! – Powiedziała srebrzysta kotka.
Barszcz poruszył wąsami. Zarumienił się po słowach kotki, ale dzięki ciemnemu futerku nie było tego widać! 
— Haha, nic mi nie wiadomo o jakichś kotach, które, by mnie nie lubiły – odpowiedział. – Zawsze staram się żyć z każdym w zgodzie, ale jednocześnie przestrzegać kodeksu. Jeśli któryś z moich przyjaciół, by go złamał, to prawdopodobnie i nasza znajomość, by się rozpadła. Klan jest dla mnie najważniejszy.
Po chwili namysłu dodał:
— A co do kociaków, to pewnie. Pójdziemy wszyscy na fajny spacer. Może jak zdążysz ukończyć szkolenie, to Tobie przypadnie uczenie mojego potomka?
– Byłby to dla mnie zaszczyt go uczyć! Zwiedziłabym z nim wszystkie granice, nauczyłabym go polować i walczyć. To byłoby wspaniałe. – Wyobrażała już sobie, jak uczy potomka Barszczowej Łodygi, sam fakt, że chciał powierzyć jej jedynego potomka było jakimś wyróżnieniem. Dlatego nie chciała go zawieść, chciała pokazać, że zrobiłaby to najlepiej. – Nie mogę się doczekać tego dnia, gdy zostanę wojowniczką i dostanę własnego ucznia, może kiedyś będę go uczyć tak jak ty mnie. – Powiedziała z sentymentem.
Barszcz poruszył wąsami w rozbawieniu.
— Idziemy? – Zapytał z uśmiechem.
– Oczywiście! – Nie mogła się doczekać, żeby wrócić do obozu i pochwalić się Motylowej Łapie, jaki miała trening w końcu to była jej jedyna siostra, bo już nie było z nimi Mysiej Łapy. Idąc razem z nim przypomniała sobie, że musiała go zapytać jak poznał Pietruszkę. – Właśnie, bo mam do ciebie pytanie, bo wspominałam, że nawet koty spoza klanu cię lubią, powiedź mi jak poznałeś Pietruszkową Błyskawicę? Bo kiedyś ją spotkałam na granicy i wołała twoje imię, więc musiała ciebie znać. – Ciekawa była, czy będzie zbyt zdziwiony, by jej odpowiedzieć, czy jej opowie jak ją poznał.
Barszcz zerknął na nią zdziwiony.
– Och, pewnie jestem jednym z Klanu Burzy, kogo zna – zaśmiał się cicho. – Poznaliśmy się na zgromadzeniu, jest bardzo mądrą kotką i wydaje się obiecującą wojowniczką! Jest z Klanu Klifu, więc przy okazji będę mógł ją zapytać o Jastrzębi Zew… Może coś wie na jej temat, skoro mieszkają w jednym klanie. – Zamyślił się.
– Jest bardzo miła, prawda? – Zapytał kocur.
– Wiesz, kiedyś ją poznałam, to było bardzo dawno i przypadkowo, ale nie żałuje z nią spotkania. – Przypomniała sobie jak dostała opiernicz od patrolu, który ją znalazł, gdy wróciła do obozu w wieku 6 księżyców, sama się pałętała po otwartych terenach. – Wiesz, dzięki temu spotkaniu chciałam poznawać więcej kotów! Nawet już zaczęłam teraz niedawno od kotów z owocowego lasu, nauczyłam się, dzięki temu budować ołtarz! Jeśli nie wiesz, czym, to jest, to mogę ci o nim opowiedzieć. – Pochwaliła się nową nabytą umiejętnością niedawno, po prostu czuła się z tego dumna, w tym momencie, że poszerza swoją wiedzę dzięki nowym znajomościom poza klanowym.
Barszcz zmarszczył brwi. Pierwsze słyszał o czymś takim.
– Och…? Jasne, czemu nie? A po co się robi takie „ołtarze”? Koty z Owocowego Lasu są ciekawe, czyż nie? Co klan to obyczaj, haha.
Kotka wyprostowała się dumnie, po czym zaczęła opowiadać. 
– Robi się je, żeby uczcić pamięć po zmarłym kocie, używa się do ich budowy kamieni, patyków lub innych materiałów. Wiesz, brzmi to trochę szalenie, ale też bym chciała mieć coś takiego na swoim pochówku. – Pomyślała już o swoim wielkim ołtarzu na jej cześć, w końcu przyszły najlepszy wojownik powinien mieć najlepszy ołtarz! W końcu, kto jej zabroni, co do owocowego lasu rzeczywiście byli ciekawi. – Owocowy las jest jedyny w swoim rodzaju! Szkoda, że nie mamy z nim bliższego sojuszu, tak jak z Klanem klifu, też są według mnie warci uwagi. – Przynajmniej tak odczuwała, że owocniaki nie były doceniane, a miały według kotki naprawdę wielki potencjał.
Barszczowa Łodyga pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Może nie śpiesz się tak z umieraniem, Chomicza Łapo! – Odparł. Mimo to lekko się uśmiechnął. – Myślisz, że powinniśmy nawiązać z nimi sojusz? Jak tak pomyśleć, to chyba nie mają z żadnym klanem jakichś większych problemów, jednak z tego, co słyszałem, nękają ich lisy.
– To świetnie! Skoro są nie robią problemów, to tym bardziej powinniśmy mieć z nimi lepsze stosunki, są przyjaźni i kreatywni, a mottem naszego klanu jest rozwijanie horyzontów, także oni mogą nam w tym pomóc. – Pomyślała srebrna, myśląc o bez wojennej przyszłości, w końcu tym więcej sojuszy tym mniej wrogów to Klanowi Burzy się przyda, zwłaszcza że sąsiadują z każdym. To tym bardziej Chomicza łapa sądziła, że lepszego pomysłu, by nie.
Było, bo są w fatalnym położeniu, sąsiadują z każdym, więc w teorii każdy klan mógłby na nich najechać, a tak będzie święty spokój. 
– A co do lisów to się przegoni, to takie, jakby szkodniki tylko większe. To ja mogłabym być nawet ochotnikiem, by jednego załatwić, przynajmniej przysłużę się klanu burzy i im.
– Chomicza Łapo, nie wiesz, o czym mówisz – mruknął. – Lisy to nie byle jaki przeciwnik. 
– Może, ale nie chcę się przed nimi uginać! Mam zapał wojownika i nie zamierzam się poddawać. Jeśli są tam zagrożeniem, to się nie uginę, byleby już dały tym kotom spokój. – Te słowa były dość szalone, ale czego, by nie zrobiła dla swojego klanu, fakt chciała je wybić w owocowym lesie, ale jakby je przegoniła, to, by miały u niej dług wdzięczności, dlatego można, by było to ciekawie rozegrać dla Klanu Burzy, jakiś sojusz terytorialny? Brzmi spoko! Chętnie bym odwiedziła owocaków.
Barszcz westchnął ciężko.
– Dobrze, jeśli spotkamy lisa następnym razem, to chętnie zobaczę, jak się z nim rozprawiasz. A tymczasem wracamy do obozu? – Zapytał Barszcz. – Mam plan dla nas na jutro, na bardzo intensywny trening walki, co o tym myślisz? Może, jeśli będziesz chciała, to jakiś sparing zrobimy?
Wiedział, że kotka najbardziej lubiła takie tematy. Uśmiechnął się szeroko.
– Oczywiście jeszcze mu pokażę moje tajne techniki! Niech te rudzielce się mnie strzegą! – Chciała już takiemu w gardło się wgryźć, lecz mentor jeszcze ją zapytał, czy wracają, musiała na chwilę zapomnieć o swojej żądzy krwi na lisach. – Chętnie już bym wróciła w końcu całego dnia raczej nie spędzimy poza obozem. Koty poszły przed siebie w stronę domu, czekoladowy zapytał co myśli o następnym treningui poświęconemu walce, od razu uwolniła się w niej dusza predatora, który miał ochotę każdego pokonać na swojej drodze. – Myślę, że bardzo chętnie poćwiczę technikę, zwłaszcza intensywnie w końcu jako przyszły wojownik Klanu Burzy chętnie bym chciała najlepiej walczyć! A sparing dobrze nam zrobi, chętnie zobaczę jak walczysz, Barszczowo Łodygo. – Powiedziała pewnie Chomicza łapa.
— Haha! Nie jestem aż taki stary, byś mnie pokonała! Walczę jak młody wojownik, jestem w pełni sił i zamierzam je użyć przeciwko Tobie! – Zaśmiał się, jednak był poważny. Nie chciał dawać forów uczennicy. Mieli ogarnięte podstawy, więc mógł troszkę ją przycisnąć.
– Przekonamy się, może cię pokonam jako twój pierwszy uczeń? W końcu nie jestem już małym kociakiem. – Była już gotowa na wszystko, miała nadzieję, że Barszczowa Łodyga nie będzie jej dawał ułatwień podczas walki, chciała przetestować, czy już jest gotowa na wszystko.

*****
Skip o dzień


Następnego dnia Barszczowa Łodyga tak jak obiecał, zarządził trening z walki, którego zwieńczeniem miał być sparing z Chomiczą Łapą.
Poszedł z samego rana po swoją uczennicę.
— Gotowa? – Zapytał kotkę, zaglądając do legowiska uczniów.
Kotka ziewnęła leniwie, widząc swego mentora. 
– Gotowa. – Zwyczajnie wstała i przeciągnęła się, po czym wyszła z legowiska uczniów do Barszczowej Łodygi. – A gdzie odbędzie się nasza walka? – Spytała Chomik.
— Najpierw trening! Musimy się rozgrzać przecież – odparł. – Hmm… myślałem nad polaną. Będziemy mieli dużo miejsca.
Wyprostowała się bardziej, by nie wyglądać na zmęczoną. 
– Oczywiście nawet mogę już teraz. – Na myśl o tym, że będą trenować na polanie to się ucieszyła. – To dobre miejsce, chodźmy! – Ruszyła już do wyjścia z obozu.
Barszcz uśmiechnął się szeroko.
– Panie przodem – zrobił miejsce, by kotka mogła przejść.
Kotka ruszyła szybciej z obozu, niż królik zdążyłby przebiec, za nią był jej mentor. 
– Nie mogę się doczekać, aż dotrzemy do polany. – Uśmiechnęła się i zwolniła, bo wolała swoje siły zainwestować w walkę niż w bieg.
Barszcz poszedł za kotką i wkrótce obaj byli w drodze do miejsca docelowego. Barszczowa Łodyga w międzyczasie robił Chomiczej Łapie wypytywankę, ponieważ zamierzał za niedługi czas polecić ją do mianowania na wojowniczkę. Zanim to jednak nastąpi, musiał mieć pewność, iż uczennica ma wszystko w głowie posegregowane i poukładane niczym medyk swoje zioła.
— No dobrze, Chomicza Łapo, a co jest zobowiązany zrobić wojownik, kiedy spotka osierocone kocięta na swojej drodze?
Usłyszała pytanie od Barszcza, czyżby ją sprawdzał? Pytanie z kociakiem było tak łatwe jak upolowanie myszy. 
– Jeśli nie ma rodziców w pobliżu to przynoszę je do swojego obozu, prosto do medyka, bo kodeks zobowiązuje, żeby nie opuścić go w potrzebie i niebezpieczeństwie, nawet jeśli pochodziłby z innego klanu lub, by było od samotników czy pieszczochów. – Wyjaśniła srebrna uczennica.
Barszcz pokiwał z uznaniem głową.
— Świetnie! – Pochwalił kotkę. – A co, kiedy spotkasz dorosłego samotnika?
Jeśli spotka samotnika? Najprostsza odpowiedź to wygonić sierściucha, bowiem nie ma dla niego litości! 
– Jeśli spotkam samotnika to muszę go przegonić, ponieważ samotnicy nie mogą przebywać na terenie klanu i mogą też być zagrożeniem dla niego, dlatego robię to bez wahania. – Wyjaśniła następne pytanie.
Pokiwał głową z uznaniem.
— Jesteśmy! – Oznajmił chwilę później. – Zaczniemy trening, a na koniec zmierzymy się w pojedynku, w porządku?
– Jasne! A od jakiego treningu zaczniemy przed naszym pojedynkiem? – Powiedziała energicznie Chomicza Łapa.
— Może powtórzymy skradanie? Będzie dobrą rozgrzewką! – Zaproponował. – Poza tym skradanie to nieodłączny element każdej potyczki. Zwłaszcza jeśli chcesz swoją ofiarę zajść od tyłu.
Skradanie brzmiało dobrze, choć nie było to jakimś dynamicznym ćwiczeniem. 
– Oczywiście! Będę się skradać jak najlepszy łowca! – Była już gotowa wykonać tę pozycję, by się rozgrzać.
Barszcz uśmiechnął się chytrze. Nie zamierzał dawać jej forów.
— Przekonamy się!
Po czym rozpoczął trening.
Kotka popatrzyła tylko na mentora i wiedziała, że była gotowa. Kucnęła, tak, by nie dotykać całym ciałem ziemi tylko łapami, ogon też był schowany, by nie szurać po powierzchni, zrobiła kilka kroków, wyobrażając sobie, że jest myśliwym, który miał złapać zwierzynę. Ciekawe, co powie na jej skradanie Barszczowa Łodyga?
Barszcz odszedł kilka długości ogona, widząc, jak kotka przybiera pozycję do skradania. Ukrył się w wysokiej trawie, maskując swoje ciemne pręgi. Powietrze stało w miejscu, praktycznie nie wiało, więc Chomicza Łapa nie bardzo mogła go wywęszyć. Wykorzystał to na swoją korzyść. Zamierzał umykać przed kotką, żeby jej utrudnić zadanie.
Widziała, że mentor jej umykał, więc przystąpiła do działania i zaczęła go tropić jak zwierzynę, używała do tego swojego węchu i wzroku, chcąc jak najlepiej go zlokalizować. Szła zanim cicho, czuła się, jakby miała złapać mysz, czy królika, zauważyła go w trawach i przyspieszyła do niego. Wyprężyła się i skoczyła mu na plecy, obalając się razem z nim. 
– Mam cię! – Powiedziała do Barszcza, leżąc razem z nim.
Barszcz spojrzał na nią, po czym sprawnym ruchem tylnymi łapami zepchnął z siebie kotkę.
— Jeszcze nie! – Zaśmiał się, wstając. – To za mało, by mnie pokonać!
– Zobaczymy, nie poddam się. – Kotka podbiegła do niego chwytając go za jedną z nóg. Była pewna, że go unieruchomi. W końcu bez jednej łapy nie mógłby się dobrze poruszać.
Barszcz odwrócił głowę, a drugą, wolną łapą kopnął ją z całej siły w klatkę piersiową. Miał nadzieję odebrać jej dech na chwilę, by go puściła.
Kopniak Barszczowej Łodygi był dość mocny, bo kotka prawie się udusiła z braku tlenu, więc puściła tylną łapę kocura, to nie był chyba dobry pomysł. Po dwóch seriach wdechów i wydechów postanowiła pójść w konkrety i skoczyła mu na plecy i nie chciała go puścić.
— Hej! – Miauknął do niej, kiedy wskoczyła mu na plecy.
Zaczęli się wspólnie szamotać. W pewnym momencie Barszcz rzucił ich oboje na ziemię i złączyli się w kłębku bijatyki. Barszcz ugryzł kotkę w przednią łapę, którą go odpychała, a następnie odskoczył.
Kotka potrząsnęła obolałą łapą, widząc, że Barszczowa Łodyga cofa się ta szybko uderzyła kocura swoim barkiem jego brzuch, po czym swoimi łapami przygwoździła go do ziemi.
Barszcz, widząc determinację w jej oczach, a także, czując zmęczenie, uśmiechnął się do niej.
— Okej. Okej, wygrałaś! – Oznajmił, łapki, podnosząc w geście poddania. – Jesteś bardzo zdolna, Chomicza Łapo! – Przyznał mentor Chomiczej Łapy.
Chomicza łapa po wygranej zeszła z Barszczowej Łodygi. – Dziękuję, ty też dobrze walczyłeś. – Podała mu łapę, żeby Barszcz mógł wstać. – To dlatego, że mam takiego mentora, po którym zawdzięczam takie umiejętności. – Czekała nadal, aż wstanie z ziemi.
Barszcz dźwignął się, dziękując Chomik za pomoc.
— Dobra z Ciebie będzie wojowniczka. Prawa i lojalna. – Oznajmił.
Podszedł do niej i otarł się o jej bok w uznaniu. Czuł, że mieli ze sobą fajną, specjalną więź. Nie wszyscy mentorowie mogli doświadczyć czegoś takiego ze swoimi uczniami. Niektórzy rozchodzili się w złości, inni żalu, a Barszcz zakończy trening Chomiczej Łapy z prawdziwą dumą niczym ojcowską. Będzie tylko musiał powstrzymywać łzy na mianowaniu…
— Przejdziemy się? Mamy taki piękny dzień! W końcu, kiedy zostaniesz wojowniczką to możesz nie mieć dla mnie tyle czasu – zaśmiał się.
– Rzeczywiście pogoda jest dosyć przyjazna. – Popatrzyła na niebo bez żadnych zbędnych chmur, zachichotała, gdy kocur powiedział, że już nie będzie miała dla niego czasu. – Jak zostanę wojowniczką to będę już miała na wszystko czas nawet na spędzanie z tobą na rozmowach. – Namyśliła się przez chwilę. – Może pójdziemy w stronę obozu w końcu długa droga przed nami. – Odparła stara uczennica.

{Przejdziemy się Barszczowo Łodygo w stronę obozu?}
[2446 słów]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz