— Oto nasz najlepszy uczeń klanu Nocy. Bierzcie z niego przykład, młodziaki. W przyszłości, jeśli szczęście wam będzie sprzyjało, to może wielki Tojadowa Łapa zostanie mentorem jednego z was.
Po tym, jak Spieniona Gwiazda to powiedziała, kociaki zaczęły się kłócić, kto bardziej na mnie zasługuje. Dumnie i z gracją chciałem uspokoić młode, lecz w tamtej chwili zacząłem słyszeć, jakby ktoś głośno wymawiał moje imię. Zapadła ciemność, a ja znowu otworzyłem oczy. Rysi Bór stał nade mną, z lekko rozgniewanym pyszczkiem, i znowu mnie zawołał:
— Tojadowa Łapo! Zaspałeś na trening.
Mrugnąłem parę razy i zrozumiałem, że to wcześniejsze wydarzenie tylko mi się śniło. Zgrabnie wstałem i szybko się zacząłem szykować.
— Przepraszam, Rysi Bórze, ale sam mówiłeś, że im więcej siły będę miał na treningu, tym efektywniejszy on będzie — odpowiedziałem.
— Okazujesz teraz brak szacunku wobec mnie i dawnych uczniów, którzy należą teraz do klanu Gwiazdy lub zostali wojownikami — stwierdził mentor.
— Klan Gwiazdy? — zapytałem mentora.
— Nie wiesz, co to klan Gwiazdy? — Rysi Bór najwidoczniej się zdziwił.
— Nie za bardzo — odpowiedziałem.
— Do Klanu Gwiazdy trafiają wszyscy polegli członkowie klanu, aby nad nami czuwać.
Zaintrygowało mnie to, czego właśnie dowiedziałem się od mentora. Czemu od swojej mamy nigdy nie słyszałem o klanie Gwiazdy?
— Tojadowa Łapo! Trening czeka. Rusz się, bo inaczej będę zmuszony cię ukarać.
Wraz z mentorem opuściliśmy obóz. Rysi Bór znowu postanowił pokazać mi granice naszego klanu i po drodze objaśniał mi tajniki polowania. Po powrocie dałem starszyźnie dwa przeze mnie upolowane norniki, a sam zjadłem jedną mysz ze sterty. Po każdej lekcji stawałem się coraz bardziej opanowany, a mniej wybuchowy — może chciałem się upodobnić do mentora. Oczywiście uwielbiałem, gdy inne koty skupiały swoją uwagę na mnie, ale zrozumiałem, że wiedza to siła. W NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH...
Po tym, jak Spieniona Gwiazda to powiedziała, kociaki zaczęły się kłócić, kto bardziej na mnie zasługuje. Dumnie i z gracją chciałem uspokoić młode, lecz w tamtej chwili zacząłem słyszeć, jakby ktoś głośno wymawiał moje imię. Zapadła ciemność, a ja znowu otworzyłem oczy. Rysi Bór stał nade mną, z lekko rozgniewanym pyszczkiem, i znowu mnie zawołał:
— Tojadowa Łapo! Zaspałeś na trening.
Mrugnąłem parę razy i zrozumiałem, że to wcześniejsze wydarzenie tylko mi się śniło. Zgrabnie wstałem i szybko się zacząłem szykować.
— Przepraszam, Rysi Bórze, ale sam mówiłeś, że im więcej siły będę miał na treningu, tym efektywniejszy on będzie — odpowiedziałem.
— Okazujesz teraz brak szacunku wobec mnie i dawnych uczniów, którzy należą teraz do klanu Gwiazdy lub zostali wojownikami — stwierdził mentor.
— Klan Gwiazdy? — zapytałem mentora.
— Nie wiesz, co to klan Gwiazdy? — Rysi Bór najwidoczniej się zdziwił.
— Nie za bardzo — odpowiedziałem.
— Do Klanu Gwiazdy trafiają wszyscy polegli członkowie klanu, aby nad nami czuwać.
Zaintrygowało mnie to, czego właśnie dowiedziałem się od mentora. Czemu od swojej mamy nigdy nie słyszałem o klanie Gwiazdy?
— Tojadowa Łapo! Trening czeka. Rusz się, bo inaczej będę zmuszony cię ukarać.
Wraz z mentorem opuściliśmy obóz. Rysi Bór znowu postanowił pokazać mi granice naszego klanu i po drodze objaśniał mi tajniki polowania. Po powrocie dałem starszyźnie dwa przeze mnie upolowane norniki, a sam zjadłem jedną mysz ze sterty. Po każdej lekcji stawałem się coraz bardziej opanowany, a mniej wybuchowy — może chciałem się upodobnić do mentora. Oczywiście uwielbiałem, gdy inne koty skupiały swoją uwagę na mnie, ale zrozumiałem, że wiedza to siła. W NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz