BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 24 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

06 lipca 2025

Od Figi do Czerwca

Zaczął się ten piękny, poranny dzień. Chociaż, dla kogo piękny, dla tego piękny. Figa, niepocieszona porannym wstawaniem, nie raczyła nawet wyczyścić futra. Wczoraj dostała swojego pierwszego ucznia. W dodatku bachora Jeżyny! Na pewno będzie taki jak matka albo gorzej — jak ojciec… Poza tym, była pewna, że bura kotka maczała w tym pazurki. Chociaż szczerze… Figa nie miała jej tego za złe. Nawet gdzieś tam podświadomie była wdzięczna Jeżynie za możliwość wyszkolenia ucznia. Bura mając matkę liderkę faktycznie mogła pociągnąć za sznurki, coś szepnąć na ucho.
Czekoladowa nie wiedziała jak to się stało, ale nie zastanawiała się też nad tym mocno. Możliwe, że po prostu Sówka dostrzegła jej wspaniałość i obdarowała uczniem w postaci swojego drogocennego wnuka.
Kotka zlazła z drzewa i rozejrzała po obozie. Dostrzegła zbiorowisko świeżo upieczonych uczniów i tych trochę starszych, którzy wymieniali się z nimi doświadczeniami z treningów. Prychnęła pod nosem. Podeszła do grupy uczniów.
— Który z was to gówniak Jeżyny?
Czerwiec z początku nie zareagował na jej pytanie, jednak gdy ta się powtórzyła, uśmiechnął się tylko.
— Poszukaj w krzaku. Może znajdziesz.
— O ty, wredny robaku! — warknęła. — Nie naśmiewaj się ze mnie, bo pożałujesz.
— Robaczki są pożyteczne, wiesz? — mruknął z uśmiechem, a gdy ta wspomniała o tym, że pożałuje, roześmiał się. Dopiero po chwili odkaszlnął.
— Ależ oczywiście. Bardzo mi przykro i kłaniam się do łapek — dodał, wciąż żartobliwie, chociaż z domieszką powagi.
Figa machnęła puszystym ogonem z rozmachem. Była poddenerwowana. Wredny bachor, naśmiewał się z niej. Widocznie nie zdążył zasłyszeć plotek o najgorszym kocie chodzącym po Owocowym Lesie!
— No, to kłaniaj się, gadająca szyszko — burknęła. — Robaczki są smaczne. Mogę je pożreć i nic mi nie mogą zrobić!
Zupełnie nic sobie nie robił z jej zachowania, a w jego oczach lśniła pewność siebie. Figa to dostrzegła, marszcząc brwi. Twardy egzemplarz jej się trafił.
— Wolę być szyszką niż mokrym ptakiem, któremu pióra opadają — odparł, a potem po prostu ziewnął. — Będziemy tu tak stać jak dwa szpaki i patrzeć na siebie, czy w końcu weźmiemy się do roboty? Niezbyt mam ochotę tracić czas — dodał, wciąż nie zmieniając swojej postawy.
Figa zmarszczyła nos. Wredny gówniak.
— Czereśnia Cię nauczył tak pyskować? — zapytała z pogardą, a raczej stwierdziła fakt. Jeżyna była zbyt miła na wychowanie takiego mysiego móżdżka.
— Huh, chyba nie ostrzegł Cię przede mną! — oznajmiła ponownie. — Zamienię Twoje życie w istne piekło!
Prychnęła, machając ogonem pełnym listków i gałązek, gdyż nie wyczyściła go porządnie.
— A teraz chodź, miernoto — ponagliła go.
— To nie jest pyskowanie, tylko reagowanie adekwatnie do zachowań innych — odparł i uśmiechnął się niewinnie, a słysząc jej słowa, o mało co nie wybuchł śmiechem. — Aleś ty straszna! Aż wibrysy trzęsą mi się ze strachu — wymruczał, a gdy ta ruszyła ogonem, z którego wręcz wystawały listki czy inne takie, odebrało mu dech piersi.
— Myjesz ty go czasem? — dodał.
Figa prychnęła. Już miała w głowie cały plan zatopienia pazurów w tym pyskatym pyszczku.
— Jak Ci przeszkadza, to Twój pierwszy trening może być z pielęgnacji mojej sierści — odparła z szelmowskim uśmiechem.
Na jej słowa oczka mu błysnęły.
— Bardzo chętnie zaprezentuję ci, jak należy o siebie dbać, bo widzę, że masz tyły — odparł zupełnie szczerze, z nutką rozbawienia. Zmarszczyła brwi w niesmaku.
— Chodźmy. — Uderzyła go brudnym ogonem. — Jak będziesz grzeczny, to ci pozwolę go dotknąć. Na razie możesz tylko patrzeć. Powinieneś się cieszyć, że pozwalam Ci oddychać tym samym powietrzem, co ja.
Następnie odwróciła się na pięcie, kierując kroki ku wyjściu z obozu. Chcąc nie chcąc, powinna mu pokazać, jak przeżyć w Owocowym Lesie. Jeżyna by ją zabiła, gdyby jej synowi coś się stało.
— A może to ja pozwalam tobie oddychać w mojej obecności, co? — mruknął w odpowiedzi, a gdy ta uderzyła go ogonem, uśmiechnął się chytrze. — Wtedy może dostąpisz zaszczytu brania udziału w mojej lekcji — parsknął i ruszył za nią, chociaż szedł na tyle szybko, by nadążyć za mentorką.
Oba koty wyszły z obozu. Figa prowadziła, mówiąc po drodze ogólne informacje jakie znał każdy kot. O sąsiadach, innych klanach, wtrącając swoje opinie na ich temat. Dotarli w końcu do ich punktu podróży.
— Tam, jak się przyjrzysz, to możesz dostrzec Owocowy Lasek. Jest tam dużo ptaków, owoców i kotów które się migdalą. Jak jakieś zobaczysz to mi powiedz, chętnie narobię im wstydu, hehe — zaśmiała się pod nosem na myśl o swoim misternym planie.
Czerwiec zerknął w stronę lasu i w ciszy wysłuchał tego, co kotka miała mu do powiedzenia.
— Najpierw znajdę błoto i wtedy dam ci znać, to poćwiczymy nasz cel — mruknął w odpowiedzi.
Wizja obrzucania kogoś z ukrycia błotem była naprawdę kusząca. Figa uśmiechnęła się i stłumiła wybuch śmiechu, przez co z jej pyszczka wydostało się ciche "pfff". Zerknęła na ucznia, w niczym nie przypominał rodziców. Może charakterkiem poszedł w dziadków?
— Ha! — Pacnęła go łapą w grzbiet. — I to mi się podoba! Jeszcze będą z Ciebie koty! Chodź, powiem Ci, jakie drzewa tu rosną. W sekrecie też mogę ci zdradzić, że czasami koty specjalnie zabierają stąd owoce, żeby sfermentowały i używają ich, żeby się odurzać. Nigdy tego nie próbowałam.
Spojrzał na mentorkę. Widocznie spodobał jej się ten pomysł.
— Ach, tak? Właściwie to można by było komuś sprezentować taki podarek. O! Przed zgromadzeniem nafaszerować posiłek i czekać na efekt. Wyobrażasz to sobie? — spytał i zachichotał pod noskiem.
Spojrzała na niego z ukosa. Ruszyła między drzewami, ogonem dając mu znać, by szedł za nią.
— Te owoce śmierdzą na odległość — oznajmiła. — Lepiej je jeść pokryjomu, bo Sówka może się wkurzyć. Albo Twoja matka. Ty to w ogóle powinieneś się schować; mając w rodzinie liderkę musisz uważać pewnie jak oddychasz — mruknęła z pewną dawką współczucia w głosie.
Czerwiec zmarszczył brewki.
— E tam, co ona może mi zrobić? Ukarze mnie? Haha! — odparł uczeń.
Zastrzygł uszkiem na słowa Figi.
— Ach, tak, ale wiesz co? Nie będę rezygnować z rozrywek tylko dlatego, że moja babka jest liderką — odparł i wzruszył lekko barkami. Podążył za nią i spojrzał w górę.
Dotarli pod drzewa; niewysokie, jednak bardzo obszerne. Ich korony miały dużo liści, grube pnie i sporo małych owoców.
— To jabłoń. Z jabłek najfajniej robi się fermentowane owoce. Można próbować też z gruszek... ale chyba jabłka są popularniejsze. O, tam masz gruszki, widzisz? Jabłka są okrągłe, a gruszki podłużne, no i kolorami się różnią.
— To mówisz, że nigdy nie próbowałaś, hę? — mruknął, analizując wszystko.
Kotka wzruszyła ramionami.
— Byłam zajęta podbijaniem Owocowego Lasu! — odparła dziarsko, przyjmując dumną pozę. Jej ogon pełen gałązek i liści poruszył się wdzięcznie. — Poza tym Twój ojciec to straszny sztywniak. Był moim mentorem, uwierzysz?
— Podbijaniem Owocowego Lasu? Brzmi trochę jak moje plany na przyszłość — odparł na pierwsze i wypiął dumnie pierś. — Czereśnia był twoim mentorem? Przyznaję, że nie jest zbyt... rozrywkowy. No i faktycznie bym w to nie uwierzył, gdyby to ktoś inny mi o tym powiedział — rzekł w końcu.
Prychnęła, patrząc na niego przez chwilę. Odwróciła zaraz głowę, idąc dalej.
— Haha, ty i podbijanie Owocowego Lasu? Nie rozśmieszaj mnie! — oznajmiła. — Taki mały, słodki kociaczek, jak Ty się nie nadaje na tak wspaniałego buntownika, jak ja. Poza tym to miejsce jest już obsadzone!
Na wzmiankę o Czereśni poruszyła oklapniętym uchem. Uciekła wzrokiem w bok i wbiła go w przestrzeń. Myślami wróciła na chwilę do swoich treningów.
— Taa, nie wiem, co Jeżyna w nim widzi — mruknęła, kopiąc łapą kamień na trawie. — Według mnie Czereśnia jest zwykłym kotem, nie wyróżnia się z tłumu, mało gada. Co to za frajda mało gadać? I ciągle się dąsać? Chociaż walczy nieźle, to muszę mu przyznać. Wyzywałam go na wiele pojedynków i sprawdziłam jego umiejętności. Ale pod każdym innym względem jest absolutnie przeciętny, pfff. Jestem od niego sto razy fajniejsza i lepsza!
Na jej słowa w oczach mu błysnęło. Bez słowa przyśpieszył i stanął centralnie przed nią.
— Skoro nie może być dwóch... — zaczął i uniósł dumnie pyszczek. — To wywalczę sobie to miano. Pokonam cię, a ty jeszcze będziesz błagać mnie o litość! Gwarantuję ci to — rzekł z wyraźną pewnością siebie.
Kilka chwil później znów szli przed siebie.
— Pff, ty? Lepsza? Haha! Niezły z ciebie żartowniś. — wyrzekł kpiąco, a następnie poruszył lekko wibrysami. — Ale skoro mówisz poważnie...to udowodnij to, bo jak na razie za bardzo to się nie popisałaś. To już mój brat pokazał nieco więcej werwy — dodał i uśmiechnął się drwiąco.
Prychnęła głośno.
— Nic Ci nie muszę udowadniać — uderzyła go ogonem w nos. — Samo to, że ja jestem mentorem, a ty tylko małym, biednym uczniem, już dużo mówi! Nauczyłbyś się trochę szacunku! Wiesz kim ja jestem? Figa, postrach Owocowego Lasu! No i ja nie żartuję. Jestem od Ciebie we wszystkim lepsza. Twoje ambicje są nieco zbyt wygórowane. Pamiętaj, że ja rządzę na treningach! Jak będę chciała, to zgotuję Ci takie piekło, że Jeżyna Cię nie pozna! Na razie jestem miła. Ciesz się tym.
Gdy ta uderzyła go ogonem w nos, ten wykorzystał szansę i ugryzł ją w czubek ogona. Zrobił to z premedytacją, a następnie się wyprostował.
— Postrach? Dla kogo? Ja nie boję się wypłowiałych ptaszków. Zresztą nie widzę sensu, dlaczego mam darzyć kogoś takiego szacunkiem. Wyobraź sobie tym, jakże mądrym łebkuniem, że szacunek działa w obie strony. Chociaż to chyba zbyt inteligentne dla ciebie. No cóż. Nie każdy musi wiedzieć wszystko, prawda? — wyrzekł, szczerząc kiełki. — Och? Czyżbyś się bała, że stracisz swoją posadę gburowatego koteczka? Nie martw się, ja celuję wyżej. Zatem nie musisz mi grozić, bo w zasadzie i tak nic mi nie możesz zrobić — odparł i przekrzywił łebek. — Chociaż? Wyglądasz na taką, która mogłaby kogoś skrzywdzić. Tylko, czy to nie pozbawi cię tytułu? Wątpię, aby Owocowy Las chciał w swoim gronie mieć kogoś tak agresywnego i nieobliczalnego. Jak myślisz? Fajnie by ci było jako ta bez grupy? — dodał jeszcze, nim umilkł.
Obserwował kotkę, ale w jego wzroku nie było ani krztyny strachu. Figa w ogromnym szoku słuchała każdego jednego słowa, które padło z ust jej ucznia. Nie wiedziała czy jest bardziej zszokowana czy rozwścieczona. Chyba obydwa. Machała gniewnie ogonem, na którym została resztka śliny tego ptasiego móżdżka.
— Ty wronia strawo — wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Czerwiec za krótko żył, aby wiedzieć, że Figa już aktualnie nie miała grupy i była "tą" odepchniętą. Malinek ją kochał, bo był jej ojcem, z Dereńką szło lepiej lub gorzej, a Jeżyna... Figa sama nie wiedziała, co myśli na jej temat. Niby się tolerowały, Jeżyna w końcu dzielnie znosiła jej wszystkie dzikie zapędy i wybryki, ale kotka nadal miała co do niej mętlik w głowie.
A ten tutaj? Czerwiec? Ledwo go poznała, a już chciała pocharatać mu cały pysk.
Wysunęła gniewnie pazury, a jej ogon wzniecał kurz.
Gwałtowny skurcz mięśni trwał sekundę, gdy tylne łapy odbiły się od ziemi. Sprawnym ruchem powaliła kocura na ziemię, przyciskając łapami do ziemi. Miała wysunięte pazury, ale go nie raniła. Musiała nad sobą zapanować... nie mogła go skrzywdzić za bardzo... Bo Jeżynie byłoby przykro.
— Nic o mnie nie wiesz — warknęła gniewnie. Przycisnęła go do ziemi mocniej, a pazury wbiła tak, by mógł je poczuć przez sierść, ale by nie zostawić ran. — Ledwo co Cię poznałam, a już wiem, że jesteś aroganckim i głupim kotem. Nie wiesz, z kim zadzierasz.
Kocurek nie zdążył zareagować, kiedy to kocica skoczyła na niego. Czekoladowy nie potrafił zupełnie nic, więc nie był jakąś wielką przeszkodą. W oczach nie było śladu strachu. Faktycznie, Figa była tą, która bez żadnego problemu mogłaby kogoś zabić. Spojrzał w jej oczy, a słysząc wypowiedź przymknął na chwilę ślepka.
— Nie muszę cię znać, aby wiedzieć jakie masz zapędy. No zabij mnie. Śmiało. Pokaż mi to piekło, o którym mówiłaś. Pokaż mi i wszystkim, jaka jesteś i wespnij się jeszcze wyżej po gałęziach sławy — wyrzekł cicho, ponownie spoglądając na nią żółtymi oczami.
Zacisnęła zęby. W jej głowie kotłowało się dużo myśli. Przede wszystkim rozsądek walczył ze wściekłością, która próbowała szeptać jej do ucha.
Słysząc, jak kocur ją podjudza, myślała że się przesłyszała. Bezczelny, nie znający strachu. To go kiedyś zgubi. Figa będzie wtedy tylko obserwować.
— Huh, więc szybko chcesz się wybrać na tamten świat — stwierdziła gorzko. Spojrzała w złote ślepia, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Te jednak hardo nie zmieniały swojego wyrazu.
Patrzyła długo, w ciszy. Przerywało ją jedynie bicie jej ogona oraz ich oddechy, Figi był nierówny, nerwowy, a jednocześnie głęboki. Wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie była morderczynią. Miała swoje wartości, nawet jeśli jej charakter pozostawiał wiele do życzenia.
W końcu, wzięła głęboki wdech, zamknęła na dłuższą chwilę oczy. Wyciszyła oddech i oddaliła natrętne chęci rzucenia się do gardła uczniowi. Była lepsza niż to. Mogła to pokonać. Pokonać siebie i swoje dotychczasowe zachowania. Droga ta była jednak bardzo, bardzo trudna i wyboista, a Czerwiec widocznie polubił zagradzanie jej.
— Nie zniżę się do poziomu byle mordercy — uznała w końcu. Złapała kocura za kark i rzuciła nim w bok.
— Znaj swoje miejsce, Czerwiec. — Warknęła, a jej oczy patrzyły w odległy punkt pomiędzy drzewami.

<Czerwiec? Początek przyjaźni z przytupem!>

[Trening Czerwca, liczba słów: 2100]

[przyznano 21%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz