Parę dni po wspólnym treningu z Makowym Nowiem i Kruczą Łapą
Dzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale, jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy, w przypadku Pustułki to skończyło się, nim na dobre się zaczęło. Po niedawnym treningu z bratem, Kruczą Łapą, Mroczna Wizja, widząc wahania w zachowaniu swojego podopiecznego, często mu tłumaczyła, że nie ma ciśnienia, wszystko przyjdzie z czasem, jednak kocur nie przyjmował jej słów do siebie. Cichy głosik w jego głowie ciągle szeptał, że nie może zawieść matki i musi zawsze pokazać się z jak najlepszej strony, a jakiekolwiek potknięcie jest niewybaczalne.
Kocur nawet słowem się nie zająknął o tym mentorce, jedynie brał coraz więcej na swoje braki, myśląc, że to pomoże mu w zostaniu idealnym synem, który zawsze wszystko wykonuje bezbłędnie za pierwszym razem, co jest nierealne, jednak tak chciał siebie widzieć Pustułka i do tego niezdrowo dążył.
Pustułkowa Łapa właśnie przeciągał się przed legowiskiem uczniów, gdy podeszła do niego czarna kotka. Ten od razu zakończył poranną gimnastykę i stojąc prosto na łapach, czekał na dzisiejszy plan dnia. Tym razem miał zrobić dokładnie to samo co zwykle: poranny patrol graniczny z Bladym Licem i niedawno mianowaną Pszczelą Łapą, potem polowanie, a na sam koniec zaniesienie zwierzyny do żłobka, gdzie przebywała Lodowa Sałata z Niezapominajką i Koniczynkiem. Pustułka jak na razie nie miał zdania o nowych uczniach oraz kociakach, mając wrażenie, że ostatnie dnie spędza na próbach byciu doskonałym oraz swojej wewnętrznej krytyce.
Długo nie musieli czekać, aż biały kocur zjawi się wraz z czarnym dymnym szylkretem, którego rozpierała energia, na co starszy uczeń patrzył ze znużeniem. Kiedy minęły te czasy, jak on miał tyle energii do figli, a teraz? Spoważniał, w głowie już nie ma tylko psot, a jasny cel, do którego każdego dnia dąży. Do tego zaczął powoli kształtować parę masek, które przybiera w zależności od towarzystwa. Rozmowa z innymi wojownikami? Uprzejmy, podtrzymujący rozmowę i miły. Inni uczniowie? Zależy, wobec Poziomkowej i Plamistej Łapy raczej nie przybiera maski, a bracia wiedzą, jaki jest. Jednak kiedy czasem pojawi się w żłobku, to sprawia wrażenie radosnego ucznia, umiejącego zabawić kociaki, by królowe mogły odpocząć.
Cała czwórka wyruszyła na patrol graniczny, podczas którego Blade Lico tłumaczył swojemu uczniowi niektóre kwestie związane z innymi klanami, granicami i ogólnie terenami Klanu Wilka. Natomiast Mroczna Wizja bardziej z tyłu na spokojnie tłumaczyła mu wszystko, przypominając, że wszystko przyjdzie z czasem i pomimo obecnych porażek czy błędów zostanie najlepszym wojownikiem.
– Pamiętaj, aby zostać wojownikiem, będziesz musiał stoczyć walkę z innym uczniem bądź wojownikiem. Jednak nie przejmuj się na zapas, jest jeszcze sporo czasu do tego i razem cię do tego przygotujemy, dobrze?
– Tak Mroczna Wizjo – odpowiedział, dobrze wiedząc, z czym się wiąże niewygranie żadnej walki. Odnosił wrażenie, że jeśli zostanie wygnany, to będzie hańba i porażka dla Mrocznej Wizji jako mentorki i matki, nie potrafiąc nawet dobrze wyszkolić swojego syna. Pustułkowa Łapa chciał tego uniknąć, sam czułby się okropnie, gdyby musiał opuścić klan. Już teraz czuł te możliwe przyszłe palące spojrzenia klanowiczów na sobie, ciężar tego scenariuszu ściskał mu gardło, pomimo tego spokojnie szedł dalej, słuchając dalszych słów wojowniczki.
Nawet nie zauważył, kiedy Blade Lico wraz z Pszczelą Łapą wrócili do obozu, a oni rozpoczęli poszukiwania zwierzyny. Głównie to kocur węszył za ofiarą, a Mroczna Wizja jedynie raz na jakiś czas go naprowadzała na odpowiedni trop, wspierając syna. Podobnie było z zabiciem jakiejś myszy czy zająca – kotka była jedynie jako wsparcie, a całą robotę odwalał Pustułkowa Łapa. Gorzej, gdy zwierzyna jakoś się wywinęła z objęć śmierci ze strony ucznia, wtedy jego mentorka zabijała zwierzę. Jednak później jej wzrok jasno mówił, że jest prawie zawiedziona błędem, nieudolnością swego syna, a przynajmniej tak to widział kocur.
Pustułka czuł się jedynie krytykowany, oceniany, nie wiedząc lub nie domyślając się, że Mroczna Wizja robi to wszystko dla jego dobra, aby w przyszłości był najlepszy i mógł zostać pełnoprawnym członkiem kultu. Nim jednak do tego dojdzie to minie jeszcze wiele księżyców, a ten czas kotka chce jak najlepiej wykorzystać do odpowiedniego wyszkolenia swojego potomka. Przynajmniej tak to odbierał kocur, co nie było prawdą, a jedynie sam siebie nakręcał przez samokrytykę. W tym tempie zniszczy się psychicznie, nim doczeka się mianowania na wojownika.
Starając się skupić na polowaniu, odsunął w kąt swoich myśli przyszłość, która była jedną wielką niewiadomą. Finalnie wrócili do obozu z zającem i dwiema nornicami, co nie było jakimś dużym osiągnięciem, jednak spirala autokrytyki nie pozwalała Pustułce w pełni wykorzystać jego umiejętności. Mroczna Wizja z troską obserwowała, jak jej syn oddala się do żłobka, niosąc w pysku świeżą zwierzynę dla Lodowej Sałaty. Martwiła się o kocura, widząc, że od jakiegoś czasu jest coś na rzeczy, jednak ten nie chce się z nią tym podzielić pomimo zapewnień, że jest dobrze i nie ma się czym przejmować, jak nie wszystko od razu wychodzi.
W tym czasie z lekkim uśmiechem na pyszczku wszedł do żłobka, by najpierw położyć zdobycz przed królową, która jedynie w podzięce skinęła głową. Kocur nie potrzebował wylewnych podziękowań, w końcu o każdego w klanie trzeba dbać. Kiedy kotka zabrała się za posiłek, tuż obok jego łap pojawiła się dwójka kociaków. Były niczym drobne, bezbronne kulki futra. Sam kiedyś taką był, jednak to już zamierzchła przeszłość. Dużo się zmieniło – pomyślał, idąc bardziej w kąt żłobka, by nie przeszkadzać Lodowej Sałacie.
– Jak tam? Mam nadzieję, że zbytnio się nie nudzicie, a nawet jeśli to właśnie przybyło wybawienie! – odparł, siadając i owijając ogon wokół przednich łap. Łatwo można było zauważyć, że w niektórych miejscach jego sierść przyozdabiają różne gałązki, liście lub niewielkie kawałki mchu. Był istnym przeciwieństwem swojej matki, która zawsze dba o swój wygląd, a jej sierść aż lśni od częstej pielęgnacji. Tymczasem kocur w niektórych momentach wyglądał jak jakiś dzikus, który wdał się w bójkę z krzakami i cudem uszedł z życiem. I właśnie w tym momencie pojawił się cichy głosik, że mógłby zadbać od siebie, w końcu taki dzikus nie jest obrazem idealnego wojownika. Od razu stłumił to w sobie, skupiając się na kociakach. Teraz to był ich czas, a nie jego, w końcu ta dwójka również jest przyszłością klanu, jak on. Jednak Niezapominajka z Koniczynkiem mieli jeszcze czas, on już powoli coraz mniej, a nadal dużo do poprawy.
Pustułkowa Łapa właśnie przeciągał się przed legowiskiem uczniów, gdy podeszła do niego czarna kotka. Ten od razu zakończył poranną gimnastykę i stojąc prosto na łapach, czekał na dzisiejszy plan dnia. Tym razem miał zrobić dokładnie to samo co zwykle: poranny patrol graniczny z Bladym Licem i niedawno mianowaną Pszczelą Łapą, potem polowanie, a na sam koniec zaniesienie zwierzyny do żłobka, gdzie przebywała Lodowa Sałata z Niezapominajką i Koniczynkiem. Pustułka jak na razie nie miał zdania o nowych uczniach oraz kociakach, mając wrażenie, że ostatnie dnie spędza na próbach byciu doskonałym oraz swojej wewnętrznej krytyce.
Długo nie musieli czekać, aż biały kocur zjawi się wraz z czarnym dymnym szylkretem, którego rozpierała energia, na co starszy uczeń patrzył ze znużeniem. Kiedy minęły te czasy, jak on miał tyle energii do figli, a teraz? Spoważniał, w głowie już nie ma tylko psot, a jasny cel, do którego każdego dnia dąży. Do tego zaczął powoli kształtować parę masek, które przybiera w zależności od towarzystwa. Rozmowa z innymi wojownikami? Uprzejmy, podtrzymujący rozmowę i miły. Inni uczniowie? Zależy, wobec Poziomkowej i Plamistej Łapy raczej nie przybiera maski, a bracia wiedzą, jaki jest. Jednak kiedy czasem pojawi się w żłobku, to sprawia wrażenie radosnego ucznia, umiejącego zabawić kociaki, by królowe mogły odpocząć.
Cała czwórka wyruszyła na patrol graniczny, podczas którego Blade Lico tłumaczył swojemu uczniowi niektóre kwestie związane z innymi klanami, granicami i ogólnie terenami Klanu Wilka. Natomiast Mroczna Wizja bardziej z tyłu na spokojnie tłumaczyła mu wszystko, przypominając, że wszystko przyjdzie z czasem i pomimo obecnych porażek czy błędów zostanie najlepszym wojownikiem.
– Pamiętaj, aby zostać wojownikiem, będziesz musiał stoczyć walkę z innym uczniem bądź wojownikiem. Jednak nie przejmuj się na zapas, jest jeszcze sporo czasu do tego i razem cię do tego przygotujemy, dobrze?
– Tak Mroczna Wizjo – odpowiedział, dobrze wiedząc, z czym się wiąże niewygranie żadnej walki. Odnosił wrażenie, że jeśli zostanie wygnany, to będzie hańba i porażka dla Mrocznej Wizji jako mentorki i matki, nie potrafiąc nawet dobrze wyszkolić swojego syna. Pustułkowa Łapa chciał tego uniknąć, sam czułby się okropnie, gdyby musiał opuścić klan. Już teraz czuł te możliwe przyszłe palące spojrzenia klanowiczów na sobie, ciężar tego scenariuszu ściskał mu gardło, pomimo tego spokojnie szedł dalej, słuchając dalszych słów wojowniczki.
Nawet nie zauważył, kiedy Blade Lico wraz z Pszczelą Łapą wrócili do obozu, a oni rozpoczęli poszukiwania zwierzyny. Głównie to kocur węszył za ofiarą, a Mroczna Wizja jedynie raz na jakiś czas go naprowadzała na odpowiedni trop, wspierając syna. Podobnie było z zabiciem jakiejś myszy czy zająca – kotka była jedynie jako wsparcie, a całą robotę odwalał Pustułkowa Łapa. Gorzej, gdy zwierzyna jakoś się wywinęła z objęć śmierci ze strony ucznia, wtedy jego mentorka zabijała zwierzę. Jednak później jej wzrok jasno mówił, że jest prawie zawiedziona błędem, nieudolnością swego syna, a przynajmniej tak to widział kocur.
Pustułka czuł się jedynie krytykowany, oceniany, nie wiedząc lub nie domyślając się, że Mroczna Wizja robi to wszystko dla jego dobra, aby w przyszłości był najlepszy i mógł zostać pełnoprawnym członkiem kultu. Nim jednak do tego dojdzie to minie jeszcze wiele księżyców, a ten czas kotka chce jak najlepiej wykorzystać do odpowiedniego wyszkolenia swojego potomka. Przynajmniej tak to odbierał kocur, co nie było prawdą, a jedynie sam siebie nakręcał przez samokrytykę. W tym tempie zniszczy się psychicznie, nim doczeka się mianowania na wojownika.
Starając się skupić na polowaniu, odsunął w kąt swoich myśli przyszłość, która była jedną wielką niewiadomą. Finalnie wrócili do obozu z zającem i dwiema nornicami, co nie było jakimś dużym osiągnięciem, jednak spirala autokrytyki nie pozwalała Pustułce w pełni wykorzystać jego umiejętności. Mroczna Wizja z troską obserwowała, jak jej syn oddala się do żłobka, niosąc w pysku świeżą zwierzynę dla Lodowej Sałaty. Martwiła się o kocura, widząc, że od jakiegoś czasu jest coś na rzeczy, jednak ten nie chce się z nią tym podzielić pomimo zapewnień, że jest dobrze i nie ma się czym przejmować, jak nie wszystko od razu wychodzi.
W tym czasie z lekkim uśmiechem na pyszczku wszedł do żłobka, by najpierw położyć zdobycz przed królową, która jedynie w podzięce skinęła głową. Kocur nie potrzebował wylewnych podziękowań, w końcu o każdego w klanie trzeba dbać. Kiedy kotka zabrała się za posiłek, tuż obok jego łap pojawiła się dwójka kociaków. Były niczym drobne, bezbronne kulki futra. Sam kiedyś taką był, jednak to już zamierzchła przeszłość. Dużo się zmieniło – pomyślał, idąc bardziej w kąt żłobka, by nie przeszkadzać Lodowej Sałacie.
– Jak tam? Mam nadzieję, że zbytnio się nie nudzicie, a nawet jeśli to właśnie przybyło wybawienie! – odparł, siadając i owijając ogon wokół przednich łap. Łatwo można było zauważyć, że w niektórych miejscach jego sierść przyozdabiają różne gałązki, liście lub niewielkie kawałki mchu. Był istnym przeciwieństwem swojej matki, która zawsze dba o swój wygląd, a jej sierść aż lśni od częstej pielęgnacji. Tymczasem kocur w niektórych momentach wyglądał jak jakiś dzikus, który wdał się w bójkę z krzakami i cudem uszedł z życiem. I właśnie w tym momencie pojawił się cichy głosik, że mógłby zadbać od siebie, w końcu taki dzikus nie jest obrazem idealnego wojownika. Od razu stłumił to w sobie, skupiając się na kociakach. Teraz to był ich czas, a nie jego, w końcu ta dwójka również jest przyszłością klanu, jak on. Jednak Niezapominajka z Koniczynkiem mieli jeszcze czas, on już powoli coraz mniej, a nadal dużo do poprawy.
<Koniczynku?>
[1003 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz