skip do teraźniejszości
Słońce przyjemnie grzało, rozlewając ciepłe promienie po soczyście zielonych łąkach. W powietrzu unosił się zapach lata, a śpiew ptaków tworzył spokojną melodię letniego poranka. W jaskini, w cieniu chłodnych skał, Pietruszkowa Błyskawica siedziała samotnie. Jej futro połyskiwało w migoczącym świetle, a żółte oczy błądziły po wyjściu z legowiska. Zbierała się do wyjścia, choć w głębi duszy nie chciała iść sama. Miała nadzieję, że może ktoś się napatoczy i potowarzyszy jej w patrolu. Wstała powoli z zimnej skały, otrzepała futro i ruszyła w stronę wyjścia. I rzeczywiście — napatoczyli się. Kukułcza Łapa właśnie wróciła z patrolu. U jej boku, jak już od dłuższego czasu, wiernie kroczył Zajęcza Łapa. Kocur skinął Pietruszce głową z szacunkiem, po czym podszedł do swojego mentora. Kukułka natomiast bez słowa wtuliła się w gęste futro matki.
— Jak było? — zapytała wojowniczka, liżąc córkę czule między uszami.
— Bardzo dobrze! Myślę, że już niedługo zostanę wojowniczką! — pochwaliła się koteczka z błyskiem w oczach, patrząc na matkę z nadzieją, że ta ją pochwali.
— Tak się cieszę! Jestem pewna, że zmiażdżysz konkurencję i będziesz lepsza ode mnie! — wymruczała starsza kotka, ocierając policzek o policzek młodszej. W jej głosie mieszała się duma z lekkim smutkiem. Pietruszka radowała się, że córki tak świetnie radziły sobie w treningach, lecz serce ściskało jej się na myśl, jak szybko czas przemija. Dopiero co były małymi, nieporadnymi kuleczkami, a teraz... teraz kończyły szkolenie.
— Nie da się być lepszym od ciebie — wymruczała Kukułka, po czym otarła się jeszcze raz o matkę i odeszła w stronę reszty uczniów. Przepiórcza Łapa już tam siedziała, zajadając się dorodną wiewiórką. Pietruszka westchnęła cicho i spojrzała na swoje łapy. Były silne, pewne, ale czuła, jakby dziś ciążyły jej bardziej niż zwykle.
— Szybko dorastają, co? — rozległ się nagle znajomy głos.
Kotka uniosła wzrok. Przed nią stał kremowy kocur – Promieniste Słońca. Jak zawsze promieniał ciepłem, zarówno w spojrzeniu, jak i w uśmiechu, który błąkał się po jego pysku.
— Heh... tak. Niestety — mruknęła cicho kotka i liznęła wojownika po barku w geście przywitania. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały.
— Chcesz iść ze mną na polowanie? — zapytała od razu, dostrzegając okazję, by nie iść sama.
<Promyczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz