— Ja? Ciebie? Wydaje ci się. Los chciał, żebyś wstał, no i wstałeś. — Wyszczerzył kiełki w jego stronę. Fakt, może trochę w tym pomógł. Jednak ile można spać? Potrzebował rozrywki! Samemu zaś nudno było. Zresztą jego brat nie mógł być mięczakiem i leniem. Musiał zacząć przygotowania do życia. Westchnął cicho z irytacją, gdy ten zaczął paplać o tym, jakiego to snu nie miał.
— Ty? Goniłeś piórko? Haha, niezły dowcip. Prędzej to piórko goniło ciebie — wymamrotał, ledwie powstrzymując się od śmiechu. Już to widział; jego brat uciekał przed małym piórkiem. Gdy ten patrzył na Jeżynę, Czerwiec już myślał nad żartem, jakim ją uraczy. Kiedy ten powtórzył wypowiedziane przez czekoladka słowo, ten machnął ogonkiem.
— Tak, napsocić. Mam ci to przeliterować? — rzucił, wyraźnie się niecierpliwiąc. Na litość, ile można się namyślać? Czy jego brat naprawdę był takim tchórzem na jakiego mu wyglądał? Był pewien, że pierwszy lepszy kociak pokonałby Hiacynta nawet na pojedynek spojrzeń.
— Cienias z ciebie. W przeciwieństwie do ciebie, ja nie wymiękam — odparł i zmierzył go wzrokiem. Oczywiście, że przyjmie to na łapę i powie mamie, kto za tym stoi. A co! Prawdziwy członek grupy zawsze bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Zresztą to było tylko posłanie. Nic ważniejszego. Najwyżej powie, że i tak było trzeba je zmienić. Gdy ten udawał zemdlenie, Czerwiec tylko prychnął.
— Rusz się, Hiacynciku. No dalej. Hia, hia, chodź. — To mówiąc, szturchnął brata i skierował się do posłania. Raz jeszcze rzucił spojrzenie na matulę, a następnie przystąpił do dzieła. Pierwszy kawałek wyrwany. Uformował go w jakiś nierówny kształt i rzucił, celując w brata. Niechcący lub nie.
— Ups, wymknęło mi się — rzekł, niby to niewinnie.
<Hiacyncie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz