– Cześć! Ładny dzisiaj dzień, co nie? – Słysząc te słowa, kocur odwrócił w moją stronę głowę.
– Czego znowu, na Klan Gwiazdy chcesz, Promieniste Słońce? – zapytał Rozświetlona Skóra.
– Chcesz porozmawiać? Nudzę się… – rzekłem, mówiąc wolniej ostatnią część zdania.
– Dobra, mów – powiedział cicho, bez większego zastanowienia.
Uśmiechnąłem się w duchu na jego słowa. Usiadłem więc obok i po chwili zastanowienia powiedziałem pierwszą myśl, która wpadła do mojej głowy:
– Myślisz, że morderca Srokoszowej Gwiazdy nadal jest, chociażby w okolicy naszego klanu? – Skierowałem pytanie do Rozświetlonej Skóry, nie zastanawiając się nad tym pytaniem zbytnio.
– Myślę, że tak – odpowiedział krótko. – Jeśli zabił Srokosza to albo dla przyjemności z zabijania, albo dla polepszenia sytuacji w Klanie Klifu. Jak myślisz, które jest bardziej prawdopodobne? Ile kotów byłoby wystarczająco zdesperowanych? Ile kotów nie mogło dłużej patrzyć na cierpienie swoich bliskich? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. – Zastrzygł uszami.
– Mam nadzieje, że tak nie jest… – mruknąłem cicho, dodając potem – A tak ogólnie, jak się czujesz, braciszku?
– Nawet dobrze – rzekł krótko.
***
– Idziesz na spacer? – spytał.
– Nie, tym razem na serio pójdę zbierać mech – mruknąłem, udając oburzenie tym pytaniem. Tak, rzeczywiście chciałem pójść na spacer, ale krótki, no i chciałem przynieść też trochę mchu.
Rozświetlona Skóra nie odpowiedział mi, popatrzył tylko na mnie i przewrócił oczami.
– W każdym razie, ja idę! – rzekłem, po czym dodałem, wstając i oddalając się od niego:
– Do widzenia.
– Do widzenia – mruknął ponownie.
Odszedłem więc powolnym krokiem, mając nadzieje na spokojny spacer niedaleko obozu.
– Do widzenia – mruknął ponownie.
Odszedłem więc powolnym krokiem, mając nadzieje na spokojny spacer niedaleko obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz