Żenada. Wężynowa Łapa czuła, jak pali ją wściekłość duszona przez bezsilność. Żmijowiec ledwo mógł, złapać oddech między szyderczym śmiechem. Kotka przewróciła oczyma, wzdychając przy tym, najgłośniej jak się tylko dało. Co on sobie myślał? Że ujdzie mu to na sucho? Nigdy! Poczekała kilka uderzeń serca, aż kocur się opanuje, zamrugał parę razy, aby pozbyć się łez zgromadzonych w kącikach oczu, a gdy już miał spojrzeń znów w stronę siostry, Wężynka uderzyła go mokrym ogonem prosto w pysk.
— Uważaj lepiej, bo ogon na twoim pysku może zamienić się w pazury! — warknęła uczennica.
Jej oczy błysnęły triumfem, kiedy kocur skrzywił się i przysłonił łapami pyszczek. Masz za swoje! Lepiej już nie podskakuj, bo stracisz wszystkie zęby!
— Do resty ci odbilo?! Co ty sobie myslis ty kupo lisiego lajna! Jakim plawem mnie bijes? Hę? Chyba za mocno ulazilem ci ego — wszystkie te słowa wysyczał niczym wąż, plując jadem, a bardziej śliną, której kropelki spadły na futro Juniorki.
— Ojejuś, uspokój się, złość piękności szkodzi! — uciszyła brata, podniosła łeb i z nieukrywaną wyższością spoglądała na Żmijowca.
Wąsy zadrżały jej z rozbawienia, gdy obserwowała zdenerwowanego braciszka. Kocurek cały kipiał, aż złością w głowie układając monolog, dobierając odpowiednie słowa, które jak najlepiej będą w stanie urazić szylkretkę. Dokładnej obejrzał siostrę tylko po to, aby parę uderzeń serca później wybuchnąć!
<Żmijowiec??>
[215 słów…]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz