Uczeń wstał dzisiaj nieco wcześniej niż dotychczas. Stres go zjadał i nie był pewien nawet, dlaczego tak się działo. Nie pamiętał, co mu się śniło - gdy próbował wrócić myślami do nocy, to nic mu nie przypływało do głowy. Czuł jedynie delikatnie pulsujący ból, a także zauważył u siebie oznaki się niewyspania. Oczy kleiły mu się do siebie, lecz wiedział, iż nie warto było wracać do snu. Zawsze istniała szansa, iż zaspałby, a wtedy tym bardziej by nie chciał wstawać. Ziewnął, myśląc, iż w ten sposób pozbędzie się ospałości. Rozciągnął się powolnie w legowisku, wpatrując na swoje pazury. Musnął nimi ściółkę, jaką miał wyłożone łoże. Parę pojedynczych liści łaskotało go w nos, zmuszając do kichnięcia. Wsłuchując się w dźwięki dobiegające spoza nory, wynurzył główkę z wejścia, czekając, aż Mysi Postrach przyjdzie i zachęci go do wyjścia. Nie chciał tu siedzieć. Nie, odkąd pomiędzy nim a Króliczkiem wytworzyła się taka… dziwna atmosfera. Zajączek go odrobinę unikał i z jakiegoś powodu miał nadzieję, że brat tego nie dostrzega. Robił to w taki sposób, że niekiedy prosił mentora o dodatkowe treningi albo ogólnie zajęcia, byleby tylko nie musieć się tłumaczyć bursztynookiemu. Westchnął pod nosem, niecierpliwiąc się odrobinę. Zajączek już wiedział naprawdę wiele, takie dodatkowe treningi mogły sprawić, że inni klifiacy również zauważyliby jego nietypowe zapracowywanie się. Raczej stronił od nadmiernego wysiłku, chociaż od niedawna wolał się porządnie zmęczyć, niżeli leżeć całą noc i zamartwiać się, czy aby na pewno dobrze postępował. Krople spadały z nieba, obijając się o kamienie z głośnym pluskiem. Śpiew deszczu wyrwał parę kotów ze snu; wojowników wysłano na patrol graniczny, a koty, które miały wyjść na polowanie w grupach, nawet nie zdążyły się uformować, ponieważ dzień dopiero się rozpoczynał w sercu Klanu.
Zajęcza Łapa poruszył wąsami niespiesznie, dostrzegając mentora. Gdy niebieski wojownik podszedł do niego, poczuł nieprzyjemny dreszcz zmierzający mu od koniuszków uszu, aż po czubek jego krótkiego ogonka. Ze zmartwieniem wpatrywał się w starszego, zastanawiając się, czy aby na pewno da radę dzisiaj nauczyć się jakichś nowości. Czy istniała możliwość przełożenia tego na inny raz? Ale… nawet jeśli wypoczywałby cały dzień, to niemożliwe, by nie spotkał Króliczka.
— Zajęcza Łapo, jesteś gotów? Zatem chodźmy. Deszcz powoli ustępuje, damy radę w takich warunkach, mam nadzieję — miauknął klifiak, spozierając na swojego podopiecznego. Widząc wymalowaną niepewność na kufie, szturchnął go pocieszająco, prawie tak, jak zrobiłby to Króliczek. Zielonooki spojrzał na nauczyciela, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Obawiał się, ale dzięki niemu było mu też jakoś tak… lepiej, może lżej. Ciekawe czego dzisiaj się dowie. Czy Mysi Postrach przygotował dla niego coś nowego? Z pewnością, niebieskooki nie przestawał zaskakiwać młodszego.
…
Mijając zarośla, które ocierały się o ich wibrysy, mocząc je nadmiarem wody, jaki skapywał z roślinności wyżej, wreszcie oddalili się trochę od obozu. Tutaj Zajęcza Łapa mógł liczyć na, chociaż chwilę spokoju. Wilgoć poruszała jego nosem za każdym razem, przywiewając ze sobą przeróżne wonie.
— Zajączku, dzisiaj zrobimy coś innego, niż dotąd. Chciałbym, żebyś się oddalił i spróbował coś upolować, na własną łapę — miauknął przekonująco Mysi Postrach, a Zajęcza Łapa raz jeszcze ziewnął, czując, jak łzy zbierają mu się w oczach. Wiatr je prędziutko zwiał, zabierając ze sobą garść ospałości młodziaka.
— W porządku — odparł kremus, co mogło dziwić - często marudził i się sprzeciwiał, jednak teraz nie miał większego powodu do tego. Przynajmniej mógł czymś zająć myśli, a także łapy. Strzepnął uchem. Poczekał, aż klifiak się oddali, zanim sam zanurzył się w poszycie w poszukiwaniu zwierzyny. Przepchnął nosem pierwsze liście, otwierając pysk, by zapachy lepiej do niego docierały; by przypadkiem niczego nie przeoczył.
Już po paru uderzeniach serca dosłyszał cichy szmer. Rozglądając się naokoło, na pierwszy rzut oka nie mógł niczego przyuważyć. Jednak gdy tylko skupił się wystarczająco, jego ślepiom ukazał się malutki nornik, skubiący ziarenko znalezione pewnie gdzieś nieopodal. Kocur przywarł do ziemi w pozycji myśliwskiej, dbając o to, by być w odpowiedniej pozie, by tylko nie napiąć mięśni za bardzo, bo każdy ewentualny skurcz mógł go w tej sytuacji zdradzić. Ogon miał krótki, dlatego nie musiał uczyć się nim nie wywijać. Uszy położył płasko po sobie, lusterka teraz skupione tylko na jednym - musiał go upolować.
Czekając na właściwy moment, zaczął zbliżać się powolutku, starając się unikać każdego patyka, na jakiego mógł ewentualnie zgnieść i przyczynić w ten sposób do spłoszenia ofiary. Znajdując się wystarczająco blisko, skoczył prędko, lądując na futerkowej istotce, która teraz próbowała wyrwać się za wszelką cenę. Kremus szybko schylił się, zatapiając kły w karku stworzenia. Nornik nie zdążył nawet pisnąć, zwisał teraz bezwładnie z pyska zielonookiego, wpatrując się gdzieś w dal - jego grzbiet był cały zabarwiony szkarłatem, a sam Zajęcza Łapa z dumą myślał sobie, że poszło mu lepiej, niż myślał, że będzie. Czyli jednak dało się polować nawet po niezbyt przyjemnej nocy.
Zastanawiał się, gdzie mógł przebywać Mysi Postrach. Aczkolwiek, co zdziwiło go bardziej - z krzewów wyłonił łeb jego brat, Królicza Łapa. Co on tu robił? Nie przypominał sobie, by błękitnooki zapraszał też bursztynookiego na trening. Zajączek położył uszy po sobie, z lekką paniką spozierając na ucznia. Co on tu robił? Dlaczego akurat teraz? Teraz, świeżo po upolowaniu czegoś? Ciekawe czy znalazłby coś jeszcze, gdyby nie kremus. Badał go wzrokiem, doszukując się jakiejkolwiek reakcji. Czegoś, co mu podpowie, co zaraz miało się wydarzyć.
— Zajączku, dlaczego? — jęknął bursztynooki, patrząc na swojego brata z niedowierzaniem. Jego nos zmarszczył się, futro wzdłuż kręgosłupa podniosło, a gdyby tylko miał długi ogon, prawdopodobnie wywijałby nim w każdym kierunku nerwowo, przecinając powietrze. W oku wezbrały się łzy. — Czemu mi to zrobiłeś... Chciałem dla ciebie dobrze, przecież wiesz...
— O co ci chodzi…?! — odparł Zajączek, upuszczając nornika na ziemię. Brodę miał pokrytą czerwienią, a pysk wyrażał czystą konsternację. O czym on mówił? Co takiego złego zrobił Zajączek? Czy chodziło o tego nornika, tak, jak to było w przypadku Kukułki, która zakazała mu polować na ptaki?
— Zawiodłem się na tobie, Zajączku... Liczyłem na to, że posłuchasz się moich porad. Nie radziłbym ci źle, ale najwyraźniej...! — pociągnął nosem, piorunując pręgusa wzrokiem. — Najwyraźniej moje zdanie się dla ciebie nic, absolutnie nic... nie liczy! — zawył boleśnie, wycofując się szybko w krzaki, zanim uczeń zdołał czegokolwiek się dowiedzieć.
…
Słońce powoli zachodziło, rzucając ostatnie muśnięcia swoimi promieniami. Cienie pięły się wysoko oraz dumnie, wzorowo naśladując wszystkie napotkane kształty, odbijając wszelkie odcienie rdzawego. Od spotkania z Króliczkiem minęło już trochę czasu, jednak Zajączek czuł się tak, jakby miało to miejsce zaledwie parę uderzeń serca temu. Wpatrywał się w swoje łapy pusto, wracając do obozu. Mysi Postrach był z niego dumny - ale czy to samo mógł o sobie powiedzieć zielonooki? W końcu udało mu się upolować jeszcze dość pulchną mysz, co było prześwietną sprawą, jednak nie przestawało go prześladować to, iż słowa brata uderzyły prosto w jego czuły punkt. Czy Królicza Łapa… był teraz naprawdę zły na niego? Co mógłby zrobić, by brat poczuł się lepiej? Chociaż… on sam też nie był obecnie w najlepszej formie. Czuł się tak, jakby kawałek z niego wyrwano i nie chciano mu oddać. Westchnął cicho pod nosem, gdy zbliżali się coraz bliżej do serca Klanu Klifu.
[1168 słów]
[przyznano 23%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz