Słysząc te słowa poczuło, jak łzy zbierają się im w ślepkach. Połknęło ledwo co ciężką gulę w gardle. Doceniało, że kotka próbowała zachować optymizm, ale w jej stanie... Nie potrafiło jej okłamać. Ani powstrzymać łez.
— Dlaczego...? — miauknęło, chowając zapłakany pysk w futrze rodzicielki.
Niebieska milczała chwilę.
— Dobrze wiesz, że nie mogłam Spienionej Gwieździe odmówić wykonania rozkazu. — mruknęła cicho im do ucha.
Przykryło poranioną kitę wojowniczki swoim ogonem. Nic z tego nie rozumiało. Ich mama, pozostałe koty... wszyscy wyglądali jakby ledwo uszli z życiem. Było im słabo patrząc po znajomych pyskach także znajdujących się w legowisku medyka. A to wszystko jedynie po to... właśnie po co? W jakim celu stracili tyle kotów, a innych ciała pokryły się bliznami. Mewa nie pojmowało tego wszystkiego. Tego nieustannego cyklu przemocy.
— Proszę nie płacz. — szepnęła Mżawka.
Wciągnęło gile. Próbowało złapać spokojniejszy oddech, lecz jedynie na nowo się nakręcało.
— Obiecaj, że już więcej nie pójdziesz... — wymruczało w sierść rodzicielki. — Nie przeżyję bez ciebie.
Poczuło, jak przyciąga ich bliżej siebie.
— Nie jestem w stanie obiecać, ale będę się starać z całych sił. Dobrze?
— Dlaczego...? — miauknęło, chowając zapłakany pysk w futrze rodzicielki.
Niebieska milczała chwilę.
— Dobrze wiesz, że nie mogłam Spienionej Gwieździe odmówić wykonania rozkazu. — mruknęła cicho im do ucha.
Przykryło poranioną kitę wojowniczki swoim ogonem. Nic z tego nie rozumiało. Ich mama, pozostałe koty... wszyscy wyglądali jakby ledwo uszli z życiem. Było im słabo patrząc po znajomych pyskach także znajdujących się w legowisku medyka. A to wszystko jedynie po to... właśnie po co? W jakim celu stracili tyle kotów, a innych ciała pokryły się bliznami. Mewa nie pojmowało tego wszystkiego. Tego nieustannego cyklu przemocy.
— Proszę nie płacz. — szepnęła Mżawka.
Wciągnęło gile. Próbowało złapać spokojniejszy oddech, lecz jedynie na nowo się nakręcało.
— Obiecaj, że już więcej nie pójdziesz... — wymruczało w sierść rodzicielki. — Nie przeżyję bez ciebie.
Poczuło, jak przyciąga ich bliżej siebie.
— Nie jestem w stanie obiecać, ale będę się starać z całych sił. Dobrze?
* * *
Powoli życie w Klanie Nocy wracało mniej lub bardziej do normy. Pora Zielonych Liści była przebiegła i zmienna. Wiele nowych kociąt zawitało w obozowisku. W tym ich ciocia doczekała się potomstwa wraz ze swoją partnerką - straszną Biedronką. Mewa z daleka obserwowało szkraby kotek, bojąc się podejść bliżej przez ukochaną Kraba. Wystarczająco dobrze pamiętało, jak nimi gardziła.
Kocięta bawiły się beztrosko pod okiem matki, a ponowny uczeń przyglądało się im z wystarczająco bezpiecznej odległości.
— Urocze są, nie?
Zaskoczone spojrzało na matkę. Doszła do siebie. W miarę. Lecz widok jej ciała poprzeplatanego bliznami wciąż sprawiał im ból. Położyło uszy. Może wnuczęta powstrzymały by ją od niebezpiecznych misji.
— Myślisz, że też powinno mi się sprawić sobie kocięta?
Kocięta bawiły się beztrosko pod okiem matki, a ponowny uczeń przyglądało się im z wystarczająco bezpiecznej odległości.
— Urocze są, nie?
Zaskoczone spojrzało na matkę. Doszła do siebie. W miarę. Lecz widok jej ciała poprzeplatanego bliznami wciąż sprawiał im ból. Położyło uszy. Może wnuczęta powstrzymały by ją od niebezpiecznych misji.
— Myślisz, że też powinno mi się sprawić sobie kocięta?
<Mżawunia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz