Różyczka lekko się zarumieniła, gdy Ćma podeszła do niej i obie zaproponowały wspólną zabawę. Oczywiście się zgodziła, zerkając z ciekawością na szylkretową kotkę o długim, liliowym, pręgowanym futrze.
Tymczasem jej własna siostra, Trzcininka, spała słodko obok swojej mamy – Baśniowej Stokrotki.
Zabawę zaczęły od razu — kotki rzuciły się do ucieczki, kiedy Krewetka zaczęła liczyć. Różyczka biegła z całych sił swoimi małymi łapkami. Doskonale wiedziała, gdzie się schowa. Pognała w stronę jaskini medyczki, przemykając z świstem obok Różnej Woń, która akurat rozmawiała z Algową Strugą.
Szybko wskoczyła za jaskinię medyczki i zanurkowała w trzciny. Rozejrzała się ostrożnie po obozie. Większość kotów leżała w cieniu, bo był już środek dnia. Miękkie źdźbła trzciny muskały jej futerko z każdej strony, niektóre wchodziły jej nawet do uszek i łaskotały łapki. W końcu zdecydowała się położyć – wiedziała, że tutaj nikt jej nie znajdzie przez długi czas. I rzeczywiście — leżała, zasłuchana w szelest liści i trzciny, a jej oczka robiły się coraz cięższe…
Obudziły ją dopiero podniesione głosy z obozu. Zaniepokojona, przeciągnęła się i podniosła. Nagle zobaczyła kocura o długich, szczudłowatych łapach i strzelistym ogonie. Jego czarno-pręgowane futro falowało na wietrze, a oczy lśniły piękną zielenią. Wskoczył w trzciny i ryknął w stronę obozu:
– Znalazłem ją! Jest tutaj!
Różyczka ledwo pamiętała, co działo się później. Cały klan natychmiast się zleciał. Dostała ostrą reprymendę od mamy i piastunki klanu Nocy. Ale gdy Dryfująca Bulwa zauważyła, że ogon córki jest skaleczony, spojrzała na miejsce, w którym ta leżała – i dostrzegła wystający z mułu ostry kamień. Najwidoczniej Różyczka zahaczyła o niego podczas zabawy. Bez chwili zwłoki zaprowadziła ją do jaskini medyczki.
Kiedy młoda kotka wchodziła do środka, usłyszała, jak Wzlatująca Uszatka mówi do swojego ucznia spokojnym, ale dumnym tonem:
– Dobrze się spisałeś, Żmijowcowa Łapo.
Wyleczona: Różyczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz