Jej rutynowe dni w podziemiach u dwunożnych nie zmieniały się zbytnio. Dwunożni czasem tam wchodzili nasypać im tych dziwnych bobków. Czasem przynosili też inne koty, czasem zabierali niektóre. Tych drugich nie było już nigdy później widać. Nie chciała wiedzieć, co się z takimi działo. Pewnego poranka Pożar przepychała się do miski z jedzeniem. W półmroku panującym w podziemiach widziała tylko sylwetki kotów. Kiedy wreszcie udało jej się dojść do miski, zaczęła pochłaniać resztki bobków. Wtedy rozległo się skrzypienie drzwi. Przyszli dwunożni. “Dziwne, zazwyczaj przychodzą wieczorem” pomyślała sobie. Wtedy jeden z dwunożnych pochwycił ją w ręce i podniósł do góry. Zaczęła wić się i syczeć, ale nie mogła dosięgnąć ręki dwunoga. Ten wyniósł ją z podziemi i zamknął za sobą drzwi. Została porwana ze swojego więzienia. Co się teraz stanie? Dwunożny zaniósł ją do innego pomieszczenia. Było praktycznie całe białe i miało śliskie ściany. Stało w nim trochę dziwnych ustrojstw dwunożnych, ale niezbyt interesowało ją, czym one są. Dwunożny odstawił ją do dużej miski. Chciała wyskoczyć, ale ten ją przytrzymał. Nagle do miski zaczęła lać się woda.
***
Po długiej walce (w której dwunożny też poniósł obrażenia) i kilku innych dziwnych zabiegach Pożar miała pięknie ułożone futro (niestety, woda wypłukała wszystkie kwiatki z jej futra), czyste uszy, a nawet stępione pazury (czego przydatności nie rozumiała). Niestety, płyn, który pienił się na jej futrze podczas kąpieli, podrażnił jej skórę w jednym miejscu. Ciągle się tam drapała, więc dwunożni posmarowali jej to miejsce dziwną maścią. Wtedy wynieśli ją ze swojego gniazda i wrzucili do potwora. Tym razem jednak nie była w tej samej srebrnej pułapce. Dostała mały pokoik, z podłogą rzeczywiście nadającą się do drzemki. Miała więcej miejsca i jedyne, co przypominało poprzednie lokum, to jedna ściana wykonana z identycznego materiału. Zmęczona atakowaniem dwunożnych zwinęła się w kłębek i zasnęła.
***
Obudziły ją hałasy. Nie jechali długo. Ledwo zdążyła zamknąć oczy. Usiadła i chciała wylizać swoje futro, ale wtedy poczuła gorzki posmak na języku. Od razu zrezygnowała z tego pomysłu. Tylne drzwi potwora się otworzyły i jeden z dwunożnych podniósł jej pokoik. Zaczęło nią kołysać, a ona musiała się położyć, by nie stracić równowagi. Dwunożny zatrzymał się dopiero przed drzwiami do innego gniazda dwunożnych. Nagle rozległ się hałas, a chwilę później otworzyły się drzwi. Stanęła tam para dwunożnych, samiec i samica. Pożar posłała im nienawistne spojrzenie. Samiec nie patrzył na nią, tylko gadał w swoim dziwnym języku z drugim dwunożnym. Samica zaś patrzyła na nią rozczulona, zupełnie nie zdając sobie sprawy z faktu, że Pożar wydrapałaby jej oczy, gdyby tylko mogła. Po chwili została obrócona i przekazana parze dwunożnych. Jej porywacze wsiedli do potwora i odjechali. Pokoik z nią został wniesiony do wnętrza gniazda dwunożnych. Było tam przytulnie i przestronnie. Zdecydowanie bardziej luksusowo niż gdziekolwiek gdzie do tej pory mieszkała. Jej pokoik został postawiony na jakiejś miękkiej nawierzchni trochę nad ziemią. Przez szpary pomiędzy srebrnymi nićmi w jednej ze ścian mogła zobaczyć duży czarny kształt czający się na szczycie jakiejś dziwnej wieży. Wpatrywał się w nią zimnymi błękitnymi oczami niczym sokół czający się na zwierzynę. Przeszedł ją dreszcz.
CDN.
Wyleczeni: Pożar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz