— A widzieliście ostatnio, co się działo z Dereńką? Spokojnie jadłam sobie wróbla, a ona podbiegła do mnie jak oparzona i zaczęła coś bełkotać o chodzących gruszkach i jabłkach! Biedna Dereńka... Dobrze, że w końcu ktoś zaprowadził ją do Świergot. Słyszałam od Pumy, że nie było z nią najlepiej…
— Nieźle jej siadło na głowę! Dlatego trzeba dużo spać! — przytaknęła czekotka.
Kolendra i Len pokiwali głowami. Maślak szła przodem, a ja powoli coraz bardziej wciągałam się w rozmowę. Było naprawdę zabawnie!
— Chodzące jabłka, to dobre nie? — Zaśmiała się. — Gdyby naprawdę istniały, to mogłyby nas zaatakować w nocy i Owocowy Las zostałby pokonany przez owoce.
Nie mogłam przestać się śmiać! Co jakiś czas łza spływała mi po policzku, ale pierwszy raz w życiu nie ze smutku, a radości! Zresztą, nie tylko mnie rozśmieszyła czekotka. Kolendra i Len również zaczęli chichotać! Nawet Maślak parsknęła pod nosem.
— A to dobre! Ty to masz poczucie humoru Figo! — mruknęłam, przez kilkanaście uderzeń serca wpatrując się w kotkę. Kiedyś zdałam sobie z tego sprawę, odwróciłam wzrok i zarumieniłam się ze wstydu.
"Jejku, dlaczego ja się tak w nią wpatruje! Jeszcze uzna, że jestem jakaś dziwna! Dlaczego ja to zrobiłam! Już myślałam, że dobrze mi idzie!”
Figa tylko uśmiechnęła się zadziornie, więc uznałam, że pewnie nie zauważyła mojego wzroku zawieszonego na niej. Tak więc ruszyliśmy dalej. Po drodze dogadaliśmy się, że się rozejdziemy.
— Figa z Przepiórką pójdą do Owocowego Lasku, a Len, Kolendra i ja, wzdłuż granic do Upadłej Gwiazdy — powiedziała Maślak.
"Miało to zapewne przyspieszyć nasz patrol, który przez plotki strasznie się przedłużał." — pomyślałam tylko, kiwając głową.
Nie miałam z tym żadnego problemu.
"To nawet lepiej! Będę miała okazję poznać się bliżej z Figą! Fantastycznie!"
— Chodź, Przepiórko — ponagliła mnie kompanka, idąc w przyjemnie chłodnym cieniu wielu jabłoni — czyli dosyć charakterystycznych dla naszego ugrupowania drzew.
— Oj no już idę, już się tak nie piekl! — mruknęłam, uśmiechając się ciepło.
Bardzo dobrze czułam się w towarzystwie kocicy. Nie wiedziałam jakim cudem byłam od niej starsza. W ogóle tego nie odczuwałam! Powoli dochodziłyśmy do Owocowego Lasku, a ja dreptając przy zwiadowczyni, powiedziałam:
— Najwyraźniej humor już trochę się polepszył! — zachichotałam, uśmiechając się ciepło w stronę kotki.
Zanim czekotka zdążyła mi odpowiedzieć, coś gwałtownie uderzyło mnie w głowę.
Podskoczyłam, piszcząc ze strachu, z napuszoną sierścią i źrenicami wyostrzonymi do granic możliwości.
— C-CO JEST?!
Młodsza odetchnęła powietrzem, jakby nabierała swój pierwszy wdech.
— Jabłka mogą być przerażające! — mruknęła do mnie, jakby chciała usprawiedliwić mój strach.
Trochę zdziwił mnie ton zwiadowczyni, jednak zrobiło mi się ciepło na serduszku.
— Hej, nie przestraszyłam się! Po prostu to było takie nagłe! — miauknęłam, również zaprzestając śmiechu.
Pyszczek zaczynał mnie nieprzyjemnie kłuć w oznace, że uśmiechałam się już ciut za dużo. A, szczególnie że przez swoje dawne przeżycia nie robiłam tego zbyt często. Zanim obydwie zauważyłyśmy, już byłyśmy praktycznie pod obozem! Ze środka już było widać drugą część patrolu, która wróciła jako pierwsza. Ukłoniłam się delikatnie przed kotką, uśmiechając się do niej.
— Miło było! — mruknęłam tylko, mając nadzieję, że jej również.
— Tjaa, na szczęście już jesteśmy w obozie! — usłyszałam, kiedy oddalała się ode mnie.
Wzruszyłam na to ramionami i udałam się do legowiska Świergot, w poszukiwaniu Pumy.
— Hej, Przepiórko! — usłyszałam za sobą ciepły głos. Odwróciłam się i moim pomarańczowym ślepiom, ukazała się zielonooka kocica z kwiatami w futrze.
— Tak?
— Mogłabyś uczestniczyć w jutrzejszym patrolu? Potrzebuję jeszcze jednego kota, a ja akurat jestem zajęta.
— Oczywiście, żaden problem — miauknęłam tylko, uśmiechając się do Pieczarki.
— Fantastycznie! Cieszę się i wydaje mi się, czy ostatnio jesteś pogodniejsza?
— Mhm. Nie wiem, ale chyba na to wychodzi! — podsumowałam, przecinając powietrze ogonem.
— W związku z tym, pójdą jeszcze, hm… Leszczyna, Ambrowiec i… Figa. Przepiórko, przekaż proszę reszcie, że są na jutrzejszym patrolu, nie zdążyłam ich jeszcze złapać. Jeśli chcesz, możesz go prowadzić, ale w razie co, niech zrobi to Figa.
— T-tak, jasne! Z miłą chęcią!
— To dobrze — mruknęła zastępczyni, odchodząc ode mnie.
— Wow — mruknęłam pod nosem, kierując się do legowiska wojowników.
"To będzie naprawdę ciekawe doznanie!"
Zaraz po wejściu do środka, ułożyłam się wygodnie na legowisku i zapadłam w sen, rozmyślając o wszystkich dobrych rzeczach, jakie ostatnio mnie spotkały.
"Oby tak było już zawsze " — poprosiłam w myślach, odpływając w głęboki sen.
Otworzyłam oczy i od razu podniosłam się z legowiska. Szybko wypełniłam poranną toaletę i udałam się prosto w stronę miejsca, w którym leżała półprzytomna Figa.
— Dzień Dobry Figo! Pieczarka wybrała Cię na dzisiejszy patrol. Chciałam Ci tylko to powiedzieć. A, no i jeśli Ci to nie przeszkadza, to będę go prowadzić. Będą z nami jeszcze Leszczyna i Ambrowiec.
— Nieźle jej siadło na głowę! Dlatego trzeba dużo spać! — przytaknęła czekotka.
Kolendra i Len pokiwali głowami. Maślak szła przodem, a ja powoli coraz bardziej wciągałam się w rozmowę. Było naprawdę zabawnie!
— Chodzące jabłka, to dobre nie? — Zaśmiała się. — Gdyby naprawdę istniały, to mogłyby nas zaatakować w nocy i Owocowy Las zostałby pokonany przez owoce.
Nie mogłam przestać się śmiać! Co jakiś czas łza spływała mi po policzku, ale pierwszy raz w życiu nie ze smutku, a radości! Zresztą, nie tylko mnie rozśmieszyła czekotka. Kolendra i Len również zaczęli chichotać! Nawet Maślak parsknęła pod nosem.
— A to dobre! Ty to masz poczucie humoru Figo! — mruknęłam, przez kilkanaście uderzeń serca wpatrując się w kotkę. Kiedyś zdałam sobie z tego sprawę, odwróciłam wzrok i zarumieniłam się ze wstydu.
"Jejku, dlaczego ja się tak w nią wpatruje! Jeszcze uzna, że jestem jakaś dziwna! Dlaczego ja to zrobiłam! Już myślałam, że dobrze mi idzie!”
Figa tylko uśmiechnęła się zadziornie, więc uznałam, że pewnie nie zauważyła mojego wzroku zawieszonego na niej. Tak więc ruszyliśmy dalej. Po drodze dogadaliśmy się, że się rozejdziemy.
— Figa z Przepiórką pójdą do Owocowego Lasku, a Len, Kolendra i ja, wzdłuż granic do Upadłej Gwiazdy — powiedziała Maślak.
"Miało to zapewne przyspieszyć nasz patrol, który przez plotki strasznie się przedłużał." — pomyślałam tylko, kiwając głową.
Nie miałam z tym żadnego problemu.
"To nawet lepiej! Będę miała okazję poznać się bliżej z Figą! Fantastycznie!"
— Chodź, Przepiórko — ponagliła mnie kompanka, idąc w przyjemnie chłodnym cieniu wielu jabłoni — czyli dosyć charakterystycznych dla naszego ugrupowania drzew.
— Oj no już idę, już się tak nie piekl! — mruknęłam, uśmiechając się ciepło.
Bardzo dobrze czułam się w towarzystwie kocicy. Nie wiedziałam jakim cudem byłam od niej starsza. W ogóle tego nie odczuwałam! Powoli dochodziłyśmy do Owocowego Lasku, a ja dreptając przy zwiadowczyni, powiedziałam:
— Najwyraźniej humor już trochę się polepszył! — zachichotałam, uśmiechając się ciepło w stronę kotki.
Zanim czekotka zdążyła mi odpowiedzieć, coś gwałtownie uderzyło mnie w głowę.
Podskoczyłam, piszcząc ze strachu, z napuszoną sierścią i źrenicami wyostrzonymi do granic możliwości.
— C-CO JEST?!
Młodsza odetchnęła powietrzem, jakby nabierała swój pierwszy wdech.
— Jabłka mogą być przerażające! — mruknęła do mnie, jakby chciała usprawiedliwić mój strach.
Trochę zdziwił mnie ton zwiadowczyni, jednak zrobiło mi się ciepło na serduszku.
— Hej, nie przestraszyłam się! Po prostu to było takie nagłe! — miauknęłam, również zaprzestając śmiechu.
Pyszczek zaczynał mnie nieprzyjemnie kłuć w oznace, że uśmiechałam się już ciut za dużo. A, szczególnie że przez swoje dawne przeżycia nie robiłam tego zbyt często. Zanim obydwie zauważyłyśmy, już byłyśmy praktycznie pod obozem! Ze środka już było widać drugą część patrolu, która wróciła jako pierwsza. Ukłoniłam się delikatnie przed kotką, uśmiechając się do niej.
— Miło było! — mruknęłam tylko, mając nadzieję, że jej również.
— Tjaa, na szczęście już jesteśmy w obozie! — usłyszałam, kiedy oddalała się ode mnie.
Wzruszyłam na to ramionami i udałam się do legowiska Świergot, w poszukiwaniu Pumy.
★ ★ ★ ★ ★
Tego samego dnia wieczorem
— Tak?
— Mogłabyś uczestniczyć w jutrzejszym patrolu? Potrzebuję jeszcze jednego kota, a ja akurat jestem zajęta.
— Oczywiście, żaden problem — miauknęłam tylko, uśmiechając się do Pieczarki.
— Fantastycznie! Cieszę się i wydaje mi się, czy ostatnio jesteś pogodniejsza?
— Mhm. Nie wiem, ale chyba na to wychodzi! — podsumowałam, przecinając powietrze ogonem.
— W związku z tym, pójdą jeszcze, hm… Leszczyna, Ambrowiec i… Figa. Przepiórko, przekaż proszę reszcie, że są na jutrzejszym patrolu, nie zdążyłam ich jeszcze złapać. Jeśli chcesz, możesz go prowadzić, ale w razie co, niech zrobi to Figa.
— T-tak, jasne! Z miłą chęcią!
— To dobrze — mruknęła zastępczyni, odchodząc ode mnie.
— Wow — mruknęłam pod nosem, kierując się do legowiska wojowników.
"To będzie naprawdę ciekawe doznanie!"
Zaraz po wejściu do środka, ułożyłam się wygodnie na legowisku i zapadłam w sen, rozmyślając o wszystkich dobrych rzeczach, jakie ostatnio mnie spotkały.
"Oby tak było już zawsze " — poprosiłam w myślach, odpływając w głęboki sen.
★ ★ ★ ★ ★
— Dzień Dobry Figo! Pieczarka wybrała Cię na dzisiejszy patrol. Chciałam Ci tylko to powiedzieć. A, no i jeśli Ci to nie przeszkadza, to będę go prowadzić. Będą z nami jeszcze Leszczyna i Ambrowiec.
<Figo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz