Pustułkowa Łapa nigdy, by się nie spodziewał, że zwykła rozmowa o uczniowskich sprawach przerodzi się w istną wojnę w czasie deszczu. Oczywiście kocur nie nazwałby ich relacji przyjaciółmi, raczej kolegami z legowiska, jednak pozory to podstawa, nieprawdaż? Ten dobrze zdawał sobie z tego sprawę, poza tym uważał, że nie potrzebował przyjaciół. Poziomkowa Łapa i Plamista Łapa to inna kwestia, ich bardziej traktował jako przyszywane rodzeństwo, z racji tego, że sporo czasu spędzili razem w żłobku za kociaka. Jednak otwarcie raczej tego nie przyzna w końcu, co by pomyśleli inni. Najlepszy wojownik traktujący jakieś znajdki jak rodzeństwo? W Klanie Wilka mało prawdopodobne, że takie coś przejdzie bez żadnego “ale”.
Sam kocur zauważył, że każda gra pozorów coraz lepiej mu szła, choć nikt raczej tego od niego nie wymagał, to on sam tak postanowił i wyszedł z inicjatywą. Jednak wystarczyło spojrzeć na Pustułkę, gdy był sam, a dało się zauważyć znużenie lub zmęczenie po danej interakcji z innymi. Wkładał całego siebie i wszystkie posiadane siły, by utrzymać zawsze obraz w miarę przyjaznego wilczaka, który nie szuka od razu wrogów i konfliktów. Prawda jednak bywa zupełnie inna, kocurowi brakowało dreszczyku emocji, czegoś, co zaspokoi niemal jednakowe dni jako uczeń. Jak już wojownikiem to pewnie będzie podobnie, jednak wtedy będzie mógł już sam opuszczać obóz, co będzie równoznaczne z większą szansą na dreszczyk emocji. Obecnie jednak musi się zadowolić tym, co ma na wyciągnięcie łapy, a deszczowe dni raczej niczego nie ułatwiały, choć przyznaje, ta chwila szaleństw w deszczu zagłuszyły cichy głosik ambicji i samokrytyki, który dopiero miał przybierać na sile.
– To jak, wracamy już do legowiska? – zaproponował, gdy i tak zjedli mysz po połowie. – W końcu przydałoby się ogarnąć z tego błota. Plus raczej żadne z nas nie chce chorować.
– W sumie… – mruknął rozmówca, samemu wstając.
Deszcz im w żaden sposób nie przeszkadzał i spokojny, niespiesznym krokiem skierowali się do legowiska uczniów, gdzie będą mieć sucho. Pustułka czuł, jak mokre futro przyklejone do jego ciała zaczyna go irytować. Fajnie było odetchnąć i powygłupiać się jak kociaki, jednak czas wrócić do rzeczywistości i obecnego momentu.
– W sumie to jak znalazłeś się u nas w klanie? Wiem, że jesteś znajdką i tyle, ale jakoś nie kojarzę żadnych szczegółów – powiedział czekoladowy kocur, siadając przy wyjściu z legowiska, by zacząć wyjmować z sierści wszelkie niepożądane obiekty typu liście, gałązki, mech i tym podobne. Trochę tego było na kocurze, co się okazało, gdy przy jego łapach pojawiła się kupka tego, co zdołał wyjąć z mokrej sierści. Potem przeszedł do starannego wylizywania, co jakiś czas czując smak błota, trawy czy ziemi na swoim języku. Zdecydowanie nieprzyjemne doświadczenie, jednak teraz ponosi takie konsekwencja niedbania regularnie o czekoladowe futro.
W sumie to zbytnio się już nie skupiał na rozmowie z Wilczą Łapą, odpowiadając co jakiś czas pojedynczymi słowami. Był gotów, że kocur zapyta, czemu teraz aż tak się nie angażuje w wymianę zdań, dlatego na spokojnie, by odpowiedział, że to przez pogodę, ich wcześniejsze szaleństwo oraz jako tako posiłek, choć ten nie był jakiś dużo, jednak na wymówkę się nadawał. W tym czasie Pustułkowa Łapa analizował dotychczasowy dzień, szukając tego, co mógłby poprawić w najbliższym czasie. W końcu nie ma czasu na jakąś głupią przyjaźń ani nic, gdy najważniejsze jest zostanie najlepszym z klanu. Dobrze wiedział, że jak zostanie wojownikiem, to jego szkolenie się nie zakończy i nadal będzie się uczyć nowych ruchów, szlifował posiadane umiejętności i dopiero po dłuższym czasie będzie mógł brać pod uwagę czy już osiągnął pożądany poziom, by spełniła się jego obietnica, a ambicja i samokrytyka zostały zaspokojone. Choć przyszłość jest wielką niewiadomą, to kocur pomimo przeciwności losu na pewno się tak łatwo nie podda w osiągnięciu swojego życiowego celu. W końcu nie jest typem kota, co rzuca słowa na wiatr, nawet jeśli było to księżyce temu za kocięcych czasów. Bycie słownym jest na pewno zaletą, ale też i wadą, patrząc na to, jak w późniejszym czasie ambicja kocura przerodzi się w tę niezdrowego, wręcz chorego rodzaju, a rosnąca samokrytyka jedynie napędza negatywne koło, niszcząc powoli Pustułkę. Może jednak jest jeszcze jakieś światełko w tunelu i kocur wcale nie popadnie w to tak bardzo, lecz to już będzie zależeć od tego, czy uczeń w końcu weźmie do siebie przyszłe słowa matki, która zawsze z troską na niego patrzy.
– W ogóle jak tam wrażenie po naszym pierwszym zgromadzeniu? Niby było to jakiś czas temu, jednak nie było, kiedy o tym pogadać, prawda? – zagaił, siląc się na resztki przyjaznego nastawienia, choć miał wrażenie, że jeszcze parę chwil i wszelkie chęci do interakcji z innymi przejdą mu dość szybko, a czy wrócą, to zależy. Od czego? Od tego, czy kocur będzie mieć chwilę świętego spokoju i czasu dla siebie, by móc to wykorzystać na jakąś drzemkę, bądź dwie.
<Wilcza Łapo?>
[778 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz