Dzień po ślubie Porwistego Sztormu i Rysiego Boru
Trzcinka leżała sobie spokojnie na polanie. Cieplejsze dni zaczynały ustępować tym zimniejszym, a deszcze coraz częściej nawiedzały Klan Nocy, jednak dla większości kotów nie robiło to większej różnicy. I tak codziennie wojownicy i uczniowie musieli przepływać rzekę, by pełnić swoje obowiązki, dlatego kontakt z wodą był dla nich codziennością. Sama koteczka, będąc jeszcze kociakiem, bawiła się w wodzie i starała się samej nauczyć pływać.
– Trzcinko! Przestań siedzieć w tej wodzie! Wracaj do żłobka! – zawołała Baśniowa Stokrotka, stojąc w wejściu do legowiska.
Koteczka pokręciła głową. Wcale nie chciała wracać!
– Trzcinko! – powtórzyła matka z naciskiem, jednak jej pyszczek nie wyglądał, jakby była zła.
– … Ale ja nie chcę! – mruknęła. – Nie mogę jeszcze tutaj zostać? Przecież nie rozrabiam!
– Zaraz wrócisz, jednak najpierw chodź coś zjeść.
Jej siostrzyczka wyjrzała zza nogi matki. Koteczka raczej nie była zadowolona, widać to było po jej minie.
– Chodź, bo czekamy na ciebie! Zrób to szybko, chce się pobawić z Ćmą! – ponagliła ją Różyczka.
Trzcinka położyła po sobie uszka, ale już stwierdziła, że nie będzie się sprzeciwiać. Wyszła szybko na brzeg i bez otrzepywania się z wody weszła do żłobka, wymijając siostrę i zasiadła na posłaniu, czekając, aż tamte do niej dołączą. Baśniowa Stokrotka westchnęła tylko, widząc przemokniętą Trzcinkę, jak jakiś wodorost. Starała się ją zaciągnąć jakoś do siebie, żeby przynajmniej wysuszyć i wygładzić sierść małej szylkretki, jednak ta uparcie wywijała się spod języka matki.
– Mamo! Przestań! – odepchnęła pyszczek rodzicielki.
“Nie przy Krewetce i Ćmie! One zaraz będą uczniami i ich tak Krabowe Paluszki nie traktuje!” - obruszyła się, zerkając na dwie koleżanki, które właśnie zajadały się rybą, którą przyniosła im ich matka.
Trzcinka jakiś czas temu została odstawiona od mleka razem z jej siostrą. Przyzwyczaiła się dość szybko do nowego pokarmu, jednak nie mogła powiedzieć, że go uwielbiała. Wszystkie te ryby i czasami skorupiaki jakie jadła, smakowały totalnie inaczej niż sobie to wyobrażała. Oczywiście, zjadała wszystko, co podawała im matka i ojciec, jednak szczerze tęskniła za mlekiem. Kotce w końcu podsunęli rozciętą rybę na małe kawałki, tak, aby ona oraz jej siostra mogły zjeść bezpiecznie, bez natknięcia się na ości.
***
Koteczka wyszła ze żłobka. Nie interesowały ją rozmowy i zabawy z siostrą. Tamta ewidentnie wolała się bawić z sąsiadkami z drugiego posłania. Młoda nie chciała przyznać, że jest w tym jakiś problem. Mogła nawet powiedzieć, że cieszyła się szczęściem siostry. Największym plusem było to, że nie musiała wysłuchiwać jaką to super uczennicą będzie Różyczka. Trzcinka usiadła na skraju kącika zabaw, obserwując taflę wody. Jej sierść zdążyła już wyschnąć i stała się miękka w dotyku.
“Czy warto samej siedzieć?” – Spojrzała na swoje odbicie w wodzie.
Powinna jakoś spożytkować dzisiejszy dzień. Oderwała się w końcu od miejsca, w którym siedziała i rozejrzała się po obozie. W oko Trzcinki wpadł niebieski pręgowany tygrysio point. Znała te futro! To był książę! Poznała go na ślubie swojej siostry! Szczerze bardzo polubiła kocura, zgodził się z nią na wspólną zabawę w łapaniu świetlików! Poza tym cała ta uroczystość była bardzo nudna, koty wyglądały jakby głownie skupiły się na jedzeniu, bądź na samym rzucie żabą, chociaż goście mogli być spłoszeni przez samą atmosferę panującą na tej wysepce.
– Szałwiowe Serce! – zawołała i podbiegła do wojownika. – Jak wrażenia po uroczystości? Bardzo ci dziękuje, że chciałeś się ze mną pobawić w łapanie świetlików.
Kocur odwrócił się w jej stronę lekko zakłopotaną miną. Na jego krzywej szczęce widać było kawałeczki jedzenia. Trzcinka wychyliła się, aby zobaczyć co kocur wziął ze sterty zwierzyny.
– Co tam jesz? Podzielisz się? – zapytała ciekawsko, nie przejmując się, że dla kocura mógł być to dość niewygodny moment do rozmowy.
<Szałwiowe Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz