Przeszłość
Pietruszka zwinnie dołączyła do patrolu, w którym szły Pikująca Jaskółka i Eter. Las wokół nich był cichy i chłodny, a przez korony drzew przebijały się smugi porannego światła, które tańczyły na mchu pod łapami. Kiedy szli kłusem w głąb lasu, ogon Pietruszki nieznacznie drgał na boki — był to odruch niepokoju, ale i skupienia. Zastanawiała się, jak w ogóle zagaić rozmowę z kremową kotką. Nie mogła przecież po prostu rzucić pytaniem prosto z mostu. Wszystko musiało wyglądać naturalnie. Zostało jej już niewielu członków klanu do przepytania. Postanowiła, że każdego zapyta raz — chyba że sytuacja będzie wymagała dwóch, a może nawet trzech pytań. Jaskółki jeszcze nie zagadywała, a Etera... o nim nawet nie myślała, by cokolwiek wypytywać. Na początku, to prawda, nie ufała mu i rozważała, by go złapać sam na sam i zmusić do rozmowy. Ale teraz na jej liście podejrzanych znajdowały się już dwa inne imiona: Delikatna Bryza i Dzwonkowy Szmer. Musiała dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Co robią, z kim rozmawiają, kto ich widział — i co inni o nich sądzą. Szła więc lasem tuż obok Jaskółki, próbując wymyślić sposób, by zacząć rozmowę. Niestety, byli w trakcie polowania, a to wymagało koncentracji i ciszy. Czasem spomiędzy drzew przelatywały ptaki, czasem gdzieś w trawie zaszeleścił gryzoń. Pietruszka w końcu złapała ryjówkę i nornika — drobne ofiary, ale wystarczające na początek dnia. Odkąd całkowicie przestała polować na ptaki, niewiele miała do upolowania. I wiedziała, że to drażniło niektórych z jej klanowiczów. Kiedyś słynęła z łapania skrzydlatych stworzeń — teraz omijała je szerokim łukiem. Ale Eter i Jaskółka nie przejmowali się tym. Sprawnie wyłapywali każdą ptasią ofiarę, jakby łapy same je przyciągały. W końcu wracali powoli przez połacie łąk i lasu, ze zdobyczą w pysku. Zbliżał się czas powrotu, a to oznaczało jedyną okazję, by zadać pytanie. Gdy tylko Eter oddalił się nieco, Pietruszka niemal natychmiast podskoczyła do Jaskółki. Ta lekko się wzdrygnęła i przystanęła, spoglądając na nią zaskoczona.
— Co tam, Pietruszko? — zapytała niewyraźnie przez zwierzynę trzymaną w pysku.
Po chwili ruszyła znów, tym razem wolniej, jakby dając jej przestrzeń do rozmowy.
— Mam pytanie — zaczęła ostrożnie wojowniczka, starając się, by głos brzmiał neutralnie.
— No to mów — mruknęła Jaskółka, przenosząc spojrzenie przed siebie.
— Czy w dzień śmierci Obuwika widziałaś, żeby ktoś wychodził z obozu sam? Na przykład Delikatna Bryza? — zapytała cicho, ale z wyczuwalną nadzieją w głosie.
Pikująca Jaskółka zlustrowała ją wzrokiem.
— Nie pilnowałam wtedy wyjścia z obozu — stwierdziła, brzmiąc, jakby mówiła coś zupełnie oczywistego, co Pietruszka powinna dobrze wiedzieć. — Wyszłam na polowanie z Mysim Postrachem. Wydaje mi się, że minęłam Miedziany Kieł, ale nie pamiętam, czy była sama — rzuciła od niechcenia. — Dzwonkowy Szmer powinien wiedzieć, prawda? Czy to nie on patrolował? Mogę o nim wiele powiedzieć, ale zawsze dobrze wypełniał swoje obowiązki. Czyżby przestał? — Wzrok Pikującej Jaskółki wwiercał się w Pietruszkę, szukając w niej zawahania.
Pomimo tego, jak przenikliwie kremowa kotka wpatrywała się w nią, wojowniczka ani drgnęła. Zdawała się pogrążona w głębokiej zadumie. Myśli błądziły, nie łączyły się w spójną całość. Wciąż nie wiedziała, kto był winny. Każdy trop prowadził donikąd, a im dłużej się nad tym zastanawiała, tym większy czuła zamęt. Jednak jedna rzecz powracała nieustannie — imię Miedzianego Kła. Była mentorka pojawiała się w jej wspomnieniach coraz częściej, jakby umysł sam próbował podsunąć rozwiązanie. Może właśnie do niej powinna się odezwać? Może to tam tkwiła odpowiedź, której tak desperacko szukała? Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos Pikującej Jaskółki. Stały razem na ścieżce, pośród niczego.
— Tak, wiem to wszystko — mruknęła wojowniczka spokojnie, choć w głębi duszy czuła rosnące napięcie. — Ale mimo wszystko myślałam, że masz sprawne oko... i że może coś wyłapałaś.
Nie czekając na odpowiedź, przyspieszyła kroku i przeszła na przód patrolu. Nie miała ochoty na dalsze rozmowy. Z tyłu usłyszała, jak Jaskółka burknęła coś pod nosem, ale nie zamierzała się już odwracać. Cisza między nimi zgęstniała niczym mgła unosząca się nad porannym strumieniem. Wojowniczka szła dalej, z każdym krokiem coraz bardziej zagłębiając się w tereny Klanu Klifu – i we własne myśli.
— Co tam, Pietruszko? — zapytała niewyraźnie przez zwierzynę trzymaną w pysku.
Po chwili ruszyła znów, tym razem wolniej, jakby dając jej przestrzeń do rozmowy.
— Mam pytanie — zaczęła ostrożnie wojowniczka, starając się, by głos brzmiał neutralnie.
— No to mów — mruknęła Jaskółka, przenosząc spojrzenie przed siebie.
— Czy w dzień śmierci Obuwika widziałaś, żeby ktoś wychodził z obozu sam? Na przykład Delikatna Bryza? — zapytała cicho, ale z wyczuwalną nadzieją w głosie.
Pikująca Jaskółka zlustrowała ją wzrokiem.
— Nie pilnowałam wtedy wyjścia z obozu — stwierdziła, brzmiąc, jakby mówiła coś zupełnie oczywistego, co Pietruszka powinna dobrze wiedzieć. — Wyszłam na polowanie z Mysim Postrachem. Wydaje mi się, że minęłam Miedziany Kieł, ale nie pamiętam, czy była sama — rzuciła od niechcenia. — Dzwonkowy Szmer powinien wiedzieć, prawda? Czy to nie on patrolował? Mogę o nim wiele powiedzieć, ale zawsze dobrze wypełniał swoje obowiązki. Czyżby przestał? — Wzrok Pikującej Jaskółki wwiercał się w Pietruszkę, szukając w niej zawahania.
Pomimo tego, jak przenikliwie kremowa kotka wpatrywała się w nią, wojowniczka ani drgnęła. Zdawała się pogrążona w głębokiej zadumie. Myśli błądziły, nie łączyły się w spójną całość. Wciąż nie wiedziała, kto był winny. Każdy trop prowadził donikąd, a im dłużej się nad tym zastanawiała, tym większy czuła zamęt. Jednak jedna rzecz powracała nieustannie — imię Miedzianego Kła. Była mentorka pojawiała się w jej wspomnieniach coraz częściej, jakby umysł sam próbował podsunąć rozwiązanie. Może właśnie do niej powinna się odezwać? Może to tam tkwiła odpowiedź, której tak desperacko szukała? Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos Pikującej Jaskółki. Stały razem na ścieżce, pośród niczego.
— Tak, wiem to wszystko — mruknęła wojowniczka spokojnie, choć w głębi duszy czuła rosnące napięcie. — Ale mimo wszystko myślałam, że masz sprawne oko... i że może coś wyłapałaś.
Nie czekając na odpowiedź, przyspieszyła kroku i przeszła na przód patrolu. Nie miała ochoty na dalsze rozmowy. Z tyłu usłyszała, jak Jaskółka burknęła coś pod nosem, ale nie zamierzała się już odwracać. Cisza między nimi zgęstniała niczym mgła unosząca się nad porannym strumieniem. Wojowniczka szła dalej, z każdym krokiem coraz bardziej zagłębiając się w tereny Klanu Klifu – i we własne myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz