Początkowa radość z sukcesu, osiągnięcia zamierzonego celu została zastąpiona przez dziwne uczucie, którego Słoneczny Aspekt po raz pierwszy w życiu doświadczył. Zwątpienie we wszystko i wszystkich. W szczególności "ojca".
Leżał pośród długich traw na jednym ze wzgórz, przyglądając się przygotowanią do pory nagich drzew, która lada moment miała nadejść. Uczniowie powracali do obozu ze swoimi mentorami, część z nich trzymała w pyskach zwierzynę, część wracała z polowania z pustymi łapami. Również medycy korzystając z ostatnich cieplejszych dni zdecydowali się wyruszyć na wyprawę medyczną. U boki ciotki dostrzegł znajome futro jednej z córek ich zastępczyni w towarzystwie jednej z wojowniczek. Jeśli wierzyć opowieścią doświadczonych wojowników, podobno kiedyś szkoliła się na medyka. Był ciekaw co wpłynęło na zmianę roli Motylkowej Łączki, jednak nigdy nie miał okazji zapytać starszej o to. A w tej chwili nie miał zamiaru im przeszkadzać w babskim wypadzie. Może kiedyś zada jej to pytanie.
Przeniósł spojrzenie na pomarańczową kocicę. Ciotka szła na przodzie i coś mówiła do młodszych kotek. Właściwe, czy miał prawo nazywać Pajęczą Lilię ciocią po tym wszystkim? Nie mówiąc o reszcie członków jego rodziny, która okazała się mu być całkowicie obca. Dlaczego Gaja, jego ukochana matka go okłamała w tak ważnej sprawie?
– Cześć Słoneczna Łapo! To znaczy Słoneczny Aspekcie! – Radosny ton głosu Poczciwego Dziwaczka wyrwał go z zadumy. Bury kocur żwawym krokiem podszedł do kremowego i zajął obok niego miejsce. – Nadal nie potrafię się przyzwyczaić do twojego nowego imienia. Tak samo trudno mi zapamiętać nowe imię Marzanny. Jest teraz Słodką ..zia.. Wanną!
– Słodką Dziewanną. – poprawił kocura, po tym jak skinął burasowi na przywitanie.
– Tak. DzieWanną. Dlaczego nie mogła zostać Słodką Marzanną?
Nie znał na to odpowiedzi. Nawet nie wiedział czym była ta Marzanna do końca, jednak wcale czymś nie musiało być. Imię nadane przez rodziców kotki pasowało do niej jak ulał, tak samo było w przypadku jej brata, jednak wuj postanowił zmienić im imiona na te znane bardziej klanowym kotom.
– Może to było widzimisię mojego wujka albo sama chciała mieć imię o bardziej kwiatowym znaczeniu? W naszym klanie chyba jest jakaś moda na imiona od kwiatów. Spójrz chociażby na imiona moich bliskich. Niektórzy mają imiona od gryzoni i owadów żyjących na łąkach. Oczywiście są wyjątki, jak imię Wędrującego Kompasu czy moje.
– Hmm... Możesz mieć rację. – przytaknął mu starszy, po czym przysunął się bliżej kremowego i spojrzał mu prosto w oczy. – Kwiaty... Chcę obdarować Marzannę kwiatami. Bukietem kwiatów. Dziewanną. Stokrotką. Makami. Chabrami... – wymieniał kolejno kocur nazwy polnych kwiatów
– W takim razie musisz się spieszyć. Spójrz. – Skinął w kierunku drzew znajdujących się w oddali, poza ich terenami. – Niektóre z nich zaczynają zmieniać kolor. Nastała pora opadających liści, Dziwaczku. Jeśli chcesz obdarować ją kwiatami musisz się pospieszyć, bo ich zaraz nie będzie. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc w...
– Naprawdę?! Super, jesteś wielki! Chodźmy!
Podniósł się powoli z trawy i ruszył za starszym wojownikiem.
Przynajmniej zajmie czymś głowę i pozbędzie się natrętnych myśli.
Leżał pośród długich traw na jednym ze wzgórz, przyglądając się przygotowanią do pory nagich drzew, która lada moment miała nadejść. Uczniowie powracali do obozu ze swoimi mentorami, część z nich trzymała w pyskach zwierzynę, część wracała z polowania z pustymi łapami. Również medycy korzystając z ostatnich cieplejszych dni zdecydowali się wyruszyć na wyprawę medyczną. U boki ciotki dostrzegł znajome futro jednej z córek ich zastępczyni w towarzystwie jednej z wojowniczek. Jeśli wierzyć opowieścią doświadczonych wojowników, podobno kiedyś szkoliła się na medyka. Był ciekaw co wpłynęło na zmianę roli Motylkowej Łączki, jednak nigdy nie miał okazji zapytać starszej o to. A w tej chwili nie miał zamiaru im przeszkadzać w babskim wypadzie. Może kiedyś zada jej to pytanie.
Przeniósł spojrzenie na pomarańczową kocicę. Ciotka szła na przodzie i coś mówiła do młodszych kotek. Właściwe, czy miał prawo nazywać Pajęczą Lilię ciocią po tym wszystkim? Nie mówiąc o reszcie członków jego rodziny, która okazała się mu być całkowicie obca. Dlaczego Gaja, jego ukochana matka go okłamała w tak ważnej sprawie?
– Cześć Słoneczna Łapo! To znaczy Słoneczny Aspekcie! – Radosny ton głosu Poczciwego Dziwaczka wyrwał go z zadumy. Bury kocur żwawym krokiem podszedł do kremowego i zajął obok niego miejsce. – Nadal nie potrafię się przyzwyczaić do twojego nowego imienia. Tak samo trudno mi zapamiętać nowe imię Marzanny. Jest teraz Słodką ..zia.. Wanną!
– Słodką Dziewanną. – poprawił kocura, po tym jak skinął burasowi na przywitanie.
– Tak. DzieWanną. Dlaczego nie mogła zostać Słodką Marzanną?
Nie znał na to odpowiedzi. Nawet nie wiedział czym była ta Marzanna do końca, jednak wcale czymś nie musiało być. Imię nadane przez rodziców kotki pasowało do niej jak ulał, tak samo było w przypadku jej brata, jednak wuj postanowił zmienić im imiona na te znane bardziej klanowym kotom.
– Może to było widzimisię mojego wujka albo sama chciała mieć imię o bardziej kwiatowym znaczeniu? W naszym klanie chyba jest jakaś moda na imiona od kwiatów. Spójrz chociażby na imiona moich bliskich. Niektórzy mają imiona od gryzoni i owadów żyjących na łąkach. Oczywiście są wyjątki, jak imię Wędrującego Kompasu czy moje.
– Hmm... Możesz mieć rację. – przytaknął mu starszy, po czym przysunął się bliżej kremowego i spojrzał mu prosto w oczy. – Kwiaty... Chcę obdarować Marzannę kwiatami. Bukietem kwiatów. Dziewanną. Stokrotką. Makami. Chabrami... – wymieniał kolejno kocur nazwy polnych kwiatów
– W takim razie musisz się spieszyć. Spójrz. – Skinął w kierunku drzew znajdujących się w oddali, poza ich terenami. – Niektóre z nich zaczynają zmieniać kolor. Nastała pora opadających liści, Dziwaczku. Jeśli chcesz obdarować ją kwiatami musisz się pospieszyć, bo ich zaraz nie będzie. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc w...
– Naprawdę?! Super, jesteś wielki! Chodźmy!
Podniósł się powoli z trawy i ruszył za starszym wojownikiem.
Przynajmniej zajmie czymś głowę i pozbędzie się natrętnych myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz