Kontynuacja opowiadania Pomocnego Wróbelka!
Uśmiechnęłam się szekoro, z satysfakcją i wieeeelkim szczęściem obserwując, jak kocur się rozluźnia. Przez przypadek zobaczyłam, jak bury cały spięty odchodzi od Szarego Klifu, z ogonem przecinającym powietrze w te i wewte. Kiedy podskoczyłam do niego, aby trochę go pocieszyć, ten o mało nie wyskoczył z futra!
Na wspominkę o piórku, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej!
— Nie ma za co! Bardzo Panu z nim do twarzy!
Widziałam, jak Pan Wróbelek krzywi się na… No właśnie. Na mój najbardziej charakterystyczny zwrot, jaki posiadam!
— P-panie Pomocny Wróbelku… Ja przepraszam za to ciągle używanie tego zwrotu, ale nie umiem inaczej. To jest jakby takie moje specjalne coś. No, bo po prostu tak mi jest ciutke bardziej komfortowo! Wtedy czuję, że oddaje należyty szacunek dla osób starszych odemnie. Jeśli Pan chce, to mogę przestać tak się do Pana zwracać… — bąknęłam, wpatrując się w protektora.
Na to kocur westchnął i kucnął przy mnie, przednią łapą delikatnie gładząc mój pyszczek.
— Asterciu, jeśli to Ci pomaga, to nazywaj mnie jak tylko chcesz. Moją rolą jako protektora jest zadbanie, żebyś dobrze czuła się jako członek Klanu Klifu. Okazywanie szacunku jest naprawdę ważne, więc nie robisz nic złego. Pokazujesz mi oraz innym, jakie wielkie jest Twoje małe serduszko. Cieszy mnie, że mamy w naszym klanie kogoś takiego, jak Ty.
Kiedy Pan Wróbelek skończył, końcówką ogona dotknął mojego noska. Jego futerko mnie połaskotało i zaczęłam się śmiać, wpadając na niego.
On również lekko się zaśmiał, a ja wykorzystałam to i wtuliłam się w niego.
Bury odwzajemnił mój uścisk, a mi zrobiło się ciepło. Nie dlatego, że ma gęstą sierść, ale dlatego, że poczułam się zrozumiana, doceniona i najważniejsza dla właśnie tego Pana.
— Dziękuję — mruknęłam cichutko, wciągając niemalże kojący zapach kocura.
— Nie ma za co — odparł mi, kiedy (po całej wieczności) go puściłam.
— No dobrze, było mi naprawdę miło Cię pocieszyć Aster, ale muszę już iść — szepnął Wróbelek, wbijając wzrok w wyraźnie przygnębioną Melodyjny Trel.
“Ciocia chyba znów pokłóciła się z Pokrzywowym Zaroślami… Biedna Melodyjny Trel…”
— Jasne, rozumiem! — pisnęłam, a moje uszy opadły na błękitne ślepka, zasłaniając mi widok.
Pan Pomocny Wróbelek zaśmiał się, odsłaniając mi pole widoku, a potem już miał iść, kiedy złapałam go jeszcze za przednią łapkę.
— Panie Pomocny Wróbelku…
— Tak, Aster? — spytał, odwracając głowę w moją stronę.
— Odwiedzi mnie Pan jeszcze? — spytałam błagalnie, robiąc smutne oczka.
Bardzo lubiłam kocura. Był miły i zawsze wiedział co powiedzieć, żeby było mi lepiej! Był trochę jak taki dużo starszy brat, co jest inny (ale nie gorszy!!!) niż wszyscy i Cię obroni!
— Oczywiście.
— Jest Pan najlepszym protektorem ze wszystkich protektorów z całego Klanu Klifuuu! — pisnęłam, podskakując.
Pomocny Wróbelek delikatnie się uśmiechnął, po czym puściłam jego łapę i obserwowałam, jak podchodzi do szylkretki, próbując jakoś ją pocieszyć.
Odwróciłam się i z uśmiechem popędziłam do mojej Mamusi, która właśnie wyszła ze żłobka, zapewne w celu znalezienia mnie.
★ ★ ★ ★ ★
Dzień mianowania na ucznia wojownika
“Dlaczego nie mogę robić tego, co bym chciała? Czy pragnę za wiele?”
— Czyżby ktoś był tutaj smutny?
Odwróciłam główkę i z szerokim uśmiechem rzuciłam się na przednie łapy kocura.
— Panie Pomocny Wróbelku! Przyszedł Pan!
— Jak mógłbym nie przyjść do mojej osobistej asystentki do spraw dodatków? — zaśmiał się burek, grzecznie skłaniając głowę dla mojej mamusi, która właśnie weszła do żłobka, zapewne zaniepokojona moim krzykiem. Kiedy jednak ujrzała mnie w pełni uśmiechniętą u boku kocura, jedynie odwzajemniła mu swój gest a następnie wycofała się, wracając do rozmowy z moim tatusiem.
— Miałem zamiar już od dawna Cię odwiedzić, jednak nie miałem zbytnio czasu. Tak w zasadzie to przyszedłem sprawdzić jak Ty i Twoja rodzina się trzymacie. Czy coś Cię martwi? Wyglądasz na smutną.
Mój uśmiech trochę zbladł. Ściszyłam głos, ponieważ nie chciałam, żeby ktokolwiek oprócz niego o tym wiedział.
— Nie chcę szkolić się na wojowniczkę, ale Pani Ćmi Księżyc powiedziała, że nie mogę zostać jej uczennicą… Przez to trochę mi przykro…
— Aster… — szepnął protektor, a jego uśmiech również zszedł z pyszczka. — Przykro mi to słyszeć, ale jestem pewien, że są się coś z tym zrobić! Jeśli tylko będziesz chciała, możesz iść do Liściastej Gwiazdy i spytać się jej, dlaczego nie możesz być medyczką.
— Nie, nie, nie… To nie jest potrzebne. Poradzę sobie. Dla Jeżynka. On by tego chciał.
W moich oczkach zbierały się łzy, na samo wspomnienie o braciszku, a co dopiero mówieniu i nim.
— M-mój biedny, malutki braciszek… — chlipnęłam, a słone łzy zaczęły spływać mi po policzkach. — Wszystko tak bardzo mi o nim przypomina…
Pan Pomocny Wróbelek już nic nie mówił, tylko pozwolił mi się do siebie przytulić. Zaczęłam gorzko, acz cicho łkać, podczas kiedy protektor delikatnie głaskał mnie po głowie.
— Już dobrze Aster, już dobrze… Wszystko się ułoży.
“Mam taką nadzieję… Obyś miał rację”
★ ★ ★ ★ ★
Po niedługim czasie przestałam płakać, lekko odsuwając się od futra burego, przy okazji ocierając łapką łezki, które jeszcze spływały po moim pyszczku.
— Troszkę lepiej po rozmowie?
— Tak… D-dziękuję, P-panie Pomocny Wróbelku.
— Nie ma za co. Od tego właśnie jestem. Teraz szykuj się do ceremonii! Twoja mama zaraz przyjdzie i Ci pomoże, a ja już tam będę czekał.
— Dobrze.
Siorbnęłam jeszcze noskiem, patrząc, jak Pan Wróbelek szybkim, acz dość luźnym krokiem wychodzi ze żłobka. Chwilę później do środka weszła Mamrok z zatroskaną miną.
— Wszystko dobrze, Asterciu?
— Tak, mamusiu. Wszystko dobrze.
★ ★ ★ ★ ★
Kilka dni temu
Może to, co zrobiłam w stosunku do Postrzępionego Mrozu nie było najgrzeczniejsze, ale teraz to grzeczność musiała chwilę poczekać. W końcu dostałam zadanie od samej liderki!
“Potem ją za to przeproszę…”
Zatrzymałam się tuż przed zdezorientowanym Wróbelkiem, w ostatniej chwili unikając kolizji.
— Panie Pomocny Wróbelku! — wysapałam, przestępując z łapki na łapkę.
— Coś się stało?!
— Nie! Znaczy, Tak! Znaczy…
“Ugh, wysłów się!”
— Dzieje się, ale nic złego! Może Pan tu na mnie chwilę poczekać?
— Yyy, chyba tak — bąknął protektor, jeszcze bardziej zmieszany tym, co się dzieje.
Pognałam do sterty zwierzyny i wyciągnęłam z niej średniego rozmiaru srokę.
“Dla Pani Listek będzie idealna!”
Znów podbiegłam do kocura, a jego bursztynowy wzrok przeszywał mnie od środka.
Położyłam ptaka przed nim i poczekałam, aż serce przestanie mi tak walić, po czym — tym razem spokojnie — zaczęłam mówić:
— Byłam u Pani Liściastej Gwiazdy i prosiła, żebym po Pana przyszła. Przy okazji zanoszę jej obiad. Przepraszam, że tak latam w te i wew te, ale się stresuje!
— Rozumiem. W-w takim razie chodźmy!
Uśmiechnęłam i się i złapałam piszczkę w zęby, po czym podreptałam u boku protektora, wprost pod legowisko Liderki.
— Astrowa Łapo, to Ty? Masz ze sobą Pomocnego Wróbelka?
— Tak! — mruknęłam niewyraźnie przez pióra w pysku.
— W takim razie wchodźcie! — powiedziała szylkretka, prawdopodobnie podnosząc się z posłania.
Pan Wróbelek wszedł pierwszy, a ja zaraz po nim. Ponownie musiałam odczekać chwilę, aby przyzwyczaić się do panującego tam półmroku, ale nie zajęło mi to jakoś szczególnie dużo czasu.
Podeszłam dwa kroki w przód i położyłam zwierzynę na wprost przed kocicą.
— Dziękuję, Astrowa Łapo.
Odwróciłam się i już chciałam wyjść, kiedy szylkretka mnie powstrzymała.
— Zostań, Aster.
Zawróciłam się i wymieniłam zdezorientowane spojrzenia ze starszym kocurem.
Pani Liściasta Gwiazda po chwili ciszy odezwała się, kierując swoje słowa do protektora.
— Pomocny Wróbelku, Astrowa Łapa chciałaby zmienić swoją drogę szkolenia na protektorkę, ale wolę się upewnić, że jesteś gotowy na przyjęcie ucznia. Pewnie przydzieliłabym jej Szary Klif, jednakże… Cóż. On za niedługo pewnie przeniesie się do legowiska starszyzny. Czy chciałbyś dostać Aster jako swoją uczennicę?
Pan Pomocny Wróbelek chyba już się trochę pogubił, bo przeskakiwał wzrokiem między mną, a Panią Listek.
— Yyy… A c-czy Tobie to odpowiada? — spytał, zatrzymując swoje bursztynowe ślepia na moich, błękitnych.
— Tak! Byłby cudownie! Zgodzisz się?
< To jak, Panie Pomocny Wróbelku? >
[ 1262 słowa ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz