— Przepraszam — mruknęła krótko. — Cóż... jak mówiłam, to naprawdę skomplikowane. Bo my, koty, jesteśmy skomplikowani. I może właśnie to nas łączy. Spójrz na wszystkich wokół – wydają się różni. Mamy inne futra, inne oczy, inne charaktery. A mimo to… w tej naszej niewiedzy o nas samych jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Zamilkła na moment, pozwalając, by cichy świergot ptaków wypełnił przerwę.
— Nieważne, czy to kot z Klanu Nocy, czy z Klanu Burzy. Nieważne, czy to lider, czy kociak. Myślę, że całe życie uczymy się tego, kim jesteśmy – pod względem roli, charakteru, moralności… i tego, kto nam się podoba. To nie jest coś stałego. To proces. I to, że teraz jestem z kotką, nie znaczy, że kiedyś się to nie zmieni. A to, że ktoś nie ma teraz nikogo, nie oznacza, że wcześniej nie był z kocurami, kotkami… albo że nie będzie jeszcze z kimś innym.
Zamrugała, patrząc w przestrzeń, jakby mówiła bardziej do siebie niż do Wężynowej Łapy.
— To coś, czego chyba nawet sam Klan Gwiazd nie rozumie — dodała cicho, jakby właśnie ją coś olśniło.
— Czyli… nie jesteś pewna, czy będziesz do końca z Czyhającą Mureną? — zapytała Wężyna, a w jej oczach błysnęła iskierka ciekawości. Zadrżała z emocji, a koniuszek jej ogona lekko zadrgał.
— Nie wiem, jak potoczą się nasze losy. Ale zawsze chciałabym ją mieć blisko siebie — odpowiedziała Czereśnia spokojnie, po czym pochyliła się i oblizała pierś, wygładzając kosmyk futra, który niesfornie zmienił położenie.
— A skąd wiedziałaś, że Murena to… ta kotka? — dopytywała gorączkowo młodsza, jakby ten temat miał dla niej większe znaczenie, niż mogła przyznać.
— Jak poczujesz to uczucie… będziesz wiedzieć — mruknęła Czereśnia tajemniczo. Nagle spochmurniała. Jak mogła dawać rady, skoro sama do końca nie wiedziała, co czuje? Czy to była hipokryzja? Mimo że przeżyła już niemało, w tym momencie czuła się znów jak małe kocię – takie, które dopiero co otworzyło oczy i po raz pierwszy oddaliło się od ciepła matczynego futra.
<Wężyno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz