Skłamałby mówiąc, że nie poruszyła go śmierć Kruczego Tańca. Nawet jeśli zmarły ojciec starał się zakorzenić w jego umyśle wstręt do kotów o innym kolorze futra, w szczególności do czarnych kocurów, kremowy nie był w stanie nie lubić swojego starszego kuzynostwa. Co prawda bywały momenty, gdy dogryzali sobie, jednak nigdy kocur nie pałał do nich szczerą nienawiścią, jak w przypadku rudego. Słońce był niemalże pewny, że gdyby starszy wciąż żył, w tej właśnie chwili szeptałby mu na ucho, że Gwiezdni w końcu zdecydowali się na Czystkę w Klanie Burzy.
Jednak ojca obok niego nie było. Nikogo nie było.
Kremowy kocur siedział na uboczu, z dala od najbliższych członków rodziny i ciała zmarłego. Ukradkiem zerkał po zebranych wojownikach, skupiając na dłużej spojrzenie na jednym z medyków, który w tej samej chwili zapewniał rozpaczającą szylkretkę nad ciałem swego zmarłego syna, że czarny kocur trafił do Klanu Gwiazdy. Sam Słońce kwestionował nieco w miejsce do którego miał trafić wojownik po śmierci. Wątpił, że ich przodkowie przyjęliby z otwartymi ramionami nierudego potomka. Jednak skoro nie Srebrzysta Skóra, to co? Mroczna Puszcza? Tym bardziej nie.
Westchnął unosząc spojrzenie na burzowe chmury, kłębiące się nad terenami Klanu Burzy.
Mimo przeogromnej chęci odwiedzenia młodszego kuzynostwa w kociarni, przeszywające spojrzenie Sójki będące niczym lodowy sopel, stanowczo wybijało mu z głowy zbliżenie się chociażby do pieńka na więcej niż odległość ogona. Nawet, jeśli zapolował dla królowych, zawsze prosił innego wojownika, aby zaniósł im zwierzynę.
Kilkukrotnie zauważył w wejściu pyski kociąt, na których malowała się ciekawość przed nieznanym. Ba, raz nawet zauważył jak jedno z nich się wymknęło na kilka kocięcych kroków ze żłobka. Na szczęście wstrzymał się z interwencją, bo już po chwili zmartwieni rodzice brakiem jednej z pociech pojawili się tuż za nią, jak cień. Nie chciał wdawać się w niepotrzebną wymianę zdań z Sójką, bądź Płomiennym Rykiem. W szczególności Sójką.
Dzisiejszego dnia było podobnie. Poprosił Wielenią Łapę o zaniesienie ciotce zająca, na co kotka co prawda przystała, jednak nie odezwała się ani słowem do kocura. Po prostu przejęła od niego zwierzynę i zniknęła w dziurze. Słoneczna Łapa klapnął sobie na ziemi i głośno westchnął, mając nadzieję, że uda mu się nieco ocieplić swój wizerunek w oczach srebrzystej kocicy. Może tysięczne przeprosiny w tym pomogą? W takim wypadku zostało mu jeszcze...
– Sójka dziękuje za przyniesienie królika. – Zamrugał, wpatrując się w szylkretkę, która zdążyła w tym samym czasie wykonać prośbę kremowego.
– N-naprawdę?! – Z trudem ukrył ekscytację na wieść o tym, że Sójka mu podziękowała. Nie ważne w jaki sposób i jakim tonem wyraziła swe podziękowania! To już było coś. To musiało znaczyć, że kotka powoli zaczynała się do niego przekonywać i być może pozwoli mu odwiedzić Ognika, Rudzik i Płomykówkę. – Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! – Zaśmiał się, po czym wypuścił powietrze z ulgą. – Na Klan Gwiazdy, w końcu!
– Naprawdę to, aż tak wielki powód do radości? – Przechyliła głowę bacznie lustrując spojrzeniem Słoneczną Łapę, tak jakby do końca nie rozumiała zachowania kocura. Być może nie tylko ona, bo kilka innych par ocz również spoczęło na uczniach, gdy Słońce podniósł głos.
– Tak. Tak... – miauknął, starając się uspokoić ton swojego głosu. Gdy mu się to udało, odchrząknął i nim szylkretka oddaliła się, podjął miło. – Wielenia Łapo, czy mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę? – zaczął, nie odrywając spojrzenia od pyska kocicy, z którą dzielił legowisko uczniów. Ballada była kolejnym poznanym mu kotem, który przyciągał spojrzenia innych kotów. A już na pewno jego! Najpierw Mątwa i jej dwukolorowe oczy, a teraz niespotykane rozłożenie bieli na sierści Burzaczki. – Tak jak i ja pochodzisz spoza terenów Klanu Burzy... Co prawda sam nigdy nie postawiłem łapy w Betonowym Świecie, jednak moja mama z niego pochodziła. Czasami coś wspomniała na temat swojej przeszłości nim rozpoczęła życie jako samotniczka i poznaniem mojego taty, jednak nie było tego jakoś za dużo. – Wyraz pyska kocicy mówił, aby kocur przeszedł do konkretów, co spowodowało, że na pysku kremowego pojawił się lekki rumieniec. – I tak pomyślałem... Nie chciałabyś mi co nieco opowiedzieć o życiu tam, w Betonowym Świecie? Uznałem, że lepiej będzie zapytać o to ciebie niż Albę czy Leszczynową Wiązkę... Oni mają teraz dużo na głowie, a poza tym lepiej rozmawia się z rówieśnikami, co nie?
Wiedział, że w Betonowym Świecie żyje Kamienna Sekta, z którą mają sojusz i czasami dochodzi do spotkań pomiędzy ich grupami. Być może jemu również, gdy zostanie przewodnikiem, będzie dane poznać sojuszników i zamienić z nimi chociażby parę zdań. Wiedział, że jego mama swoją młodość spędziła w mieście, a potem ruszyła w dzicz i poznała jego ojca. Wiedział, że brązowooki samotnik, którego spotkał również pochodził z Betonowego Świata. Może Ballada go znała? Czy powinien o nim wspomnieć podczas rozmowy z nią? O ile do niej dojdzie.
Jednak ojca obok niego nie było. Nikogo nie było.
Kremowy kocur siedział na uboczu, z dala od najbliższych członków rodziny i ciała zmarłego. Ukradkiem zerkał po zebranych wojownikach, skupiając na dłużej spojrzenie na jednym z medyków, który w tej samej chwili zapewniał rozpaczającą szylkretkę nad ciałem swego zmarłego syna, że czarny kocur trafił do Klanu Gwiazdy. Sam Słońce kwestionował nieco w miejsce do którego miał trafić wojownik po śmierci. Wątpił, że ich przodkowie przyjęliby z otwartymi ramionami nierudego potomka. Jednak skoro nie Srebrzysta Skóra, to co? Mroczna Puszcza? Tym bardziej nie.
Westchnął unosząc spojrzenie na burzowe chmury, kłębiące się nad terenami Klanu Burzy.
~~~
Kilkukrotnie zauważył w wejściu pyski kociąt, na których malowała się ciekawość przed nieznanym. Ba, raz nawet zauważył jak jedno z nich się wymknęło na kilka kocięcych kroków ze żłobka. Na szczęście wstrzymał się z interwencją, bo już po chwili zmartwieni rodzice brakiem jednej z pociech pojawili się tuż za nią, jak cień. Nie chciał wdawać się w niepotrzebną wymianę zdań z Sójką, bądź Płomiennym Rykiem. W szczególności Sójką.
Dzisiejszego dnia było podobnie. Poprosił Wielenią Łapę o zaniesienie ciotce zająca, na co kotka co prawda przystała, jednak nie odezwała się ani słowem do kocura. Po prostu przejęła od niego zwierzynę i zniknęła w dziurze. Słoneczna Łapa klapnął sobie na ziemi i głośno westchnął, mając nadzieję, że uda mu się nieco ocieplić swój wizerunek w oczach srebrzystej kocicy. Może tysięczne przeprosiny w tym pomogą? W takim wypadku zostało mu jeszcze...
– Sójka dziękuje za przyniesienie królika. – Zamrugał, wpatrując się w szylkretkę, która zdążyła w tym samym czasie wykonać prośbę kremowego.
– N-naprawdę?! – Z trudem ukrył ekscytację na wieść o tym, że Sójka mu podziękowała. Nie ważne w jaki sposób i jakim tonem wyraziła swe podziękowania! To już było coś. To musiało znaczyć, że kotka powoli zaczynała się do niego przekonywać i być może pozwoli mu odwiedzić Ognika, Rudzik i Płomykówkę. – Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! – Zaśmiał się, po czym wypuścił powietrze z ulgą. – Na Klan Gwiazdy, w końcu!
– Naprawdę to, aż tak wielki powód do radości? – Przechyliła głowę bacznie lustrując spojrzeniem Słoneczną Łapę, tak jakby do końca nie rozumiała zachowania kocura. Być może nie tylko ona, bo kilka innych par ocz również spoczęło na uczniach, gdy Słońce podniósł głos.
– Tak. Tak... – miauknął, starając się uspokoić ton swojego głosu. Gdy mu się to udało, odchrząknął i nim szylkretka oddaliła się, podjął miło. – Wielenia Łapo, czy mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę? – zaczął, nie odrywając spojrzenia od pyska kocicy, z którą dzielił legowisko uczniów. Ballada była kolejnym poznanym mu kotem, który przyciągał spojrzenia innych kotów. A już na pewno jego! Najpierw Mątwa i jej dwukolorowe oczy, a teraz niespotykane rozłożenie bieli na sierści Burzaczki. – Tak jak i ja pochodzisz spoza terenów Klanu Burzy... Co prawda sam nigdy nie postawiłem łapy w Betonowym Świecie, jednak moja mama z niego pochodziła. Czasami coś wspomniała na temat swojej przeszłości nim rozpoczęła życie jako samotniczka i poznaniem mojego taty, jednak nie było tego jakoś za dużo. – Wyraz pyska kocicy mówił, aby kocur przeszedł do konkretów, co spowodowało, że na pysku kremowego pojawił się lekki rumieniec. – I tak pomyślałem... Nie chciałabyś mi co nieco opowiedzieć o życiu tam, w Betonowym Świecie? Uznałem, że lepiej będzie zapytać o to ciebie niż Albę czy Leszczynową Wiązkę... Oni mają teraz dużo na głowie, a poza tym lepiej rozmawia się z rówieśnikami, co nie?
Wiedział, że w Betonowym Świecie żyje Kamienna Sekta, z którą mają sojusz i czasami dochodzi do spotkań pomiędzy ich grupami. Być może jemu również, gdy zostanie przewodnikiem, będzie dane poznać sojuszników i zamienić z nimi chociażby parę zdań. Wiedział, że jego mama swoją młodość spędziła w mieście, a potem ruszyła w dzicz i poznała jego ojca. Wiedział, że brązowooki samotnik, którego spotkał również pochodził z Betonowego Świata. Może Ballada go znała? Czy powinien o nim wspomnieć podczas rozmowy z nią? O ile do niej dojdzie.
Wielenia Łapo?
[trening 775 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz