Lekki wiatr przebijał się przez splecione gałęzie kocięcego legowiska, ocierając się o zakręcone wąsy Cedrzyku. Kotka strzepnęła uchem i otworzyła oczka, przyzwyczajając się do popołudniowego światła wydobywającego się z poza krzewu.
Ziewnęła ze znudzeniem, rozglądając się po żłobku. Jedyna karmicielka, Bielicze Pióro, czy jak jej tam było, przyglądała się swoim dzieciakom, nie zwracając nawet odrobiny uwagi na niebieską bądź jej rodzeństwo.
- Hmh - prychnęła Cedrzyk, próbując zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek.
Jednak żadne z jej rodzeństwa nawet nie poruszyło uchem w jej kierunku. Wiąz leniwie wylizywał sobie poduszki łap, a Jabłoń była zajęta... Czymkolwiek co robiła, kotka nie zwróciła na to uwagi.
Westchnęła cicho; nawet podczas jej drzemki, myśli o jej przyszłości w tym miejscu nie dawały jej spokoju. Kiedy pierwszy raz wstąpiła do klanowego obozu, czuła się... Bezpiecznie? W sumie w końcu miała schronienie. Chyba można to tak nazwać. Ale teraz, po wizycie Mrocznej Gwiazdy, który wyjaśnił rodzeństwu zasady życia w klanie wilka, już nie była wszystkiego taka pewna. Czuła się przytłoczona: kodeks wojownika, wszystkie zasady i kocie rangi... Rany, jak jej mała głowa miała to wszystko spamiętać?
Cedrzyk przeciągnęła się i usiadła, mrużąc oczy i spoglądając na inne kociaki. Trójka dzieciaków, wyraźnie w jej wieku, intrygowała kotkę. A jednak postanowiła odłożyć zapoznawanie się z rówieśnikami na później.
Zaczęła wylizywać swoje futro na piersi, rozplątując kołtuny i wyciągając z niego drobne listki czy inne takie rzeczy. W końcu nie mogła od samego początku pokazać się jej nowemu otoczeniu jako niewychowana niechluja!
***
No i... Została sama.
Lider jej nowego klanu uznał, że czas, aby rodzeństwo oraz jego 'ojcowie' w końcu przebyli samotną noc w lesie, aby móc zostać mianowanym wyższą rangą.
Cedrzyk została wysłana w kierunku, w którym nikogo nie miała spotkać. Żadnych znajomych jej kotów... Ale o niebezpieczeństwach już nic nie wspomniała. A sama wiedziała, że las dla takiej młodej kotki może być nie tylko schronieniem.
Gdyby mogła, wróciłaby biegiem do obozu. I teoretycznie mogła, ale kto by chciał zmagać się z tego konsekwencjami? Na pewno nie ona.
Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie. Jakoś musiała sobie poradzić. Chociaż co miała tu robić przez całą noc, to nie miała pojęcia.
Kiedy upewniła się, że nikt jej nie obserwuje, usiadła i owinęła swój ogonek wokół pulchnych nóżek, aby zachować ciepło. Podniosła łepek i wbiła wzrok w księżyc na nocnym niebie.
- Święty lesie, proszę, pomóżcie przetrwać mi tę noc. Wiem, że mój ojciec zawinił, ale proszę, nie mścijcie się za to na mnie ani na mojej siostrze. - mruknęła cicho - Jesteśmy daleko, ale mam nadzieję, że wy jako moi przodkowie nie opuściliście mnie podczas tej podróży i nadal będziecie chronić mnie i moją rodzinę.
Cedrzyk była bardzo mocno wierzącą kotką. Od małego wpajano jej, że cały ich ród pochodzi właśnie od świętego lasu, i oni zawsze będą ją chronić. O ile będzie dobrą istotą, czemu na razie chyba nie można było zaprzeczyć.
Siedziała tak jeszcze chwilę, dopóki nie dobiegł ja szelest liści. Przestraszona tym dźwiękiem kotka momentalnie wbiegła pod najbliższy korzeń, kładąc po sobie uszy i rozglądając się nerwowo. Co, jeśli tu był wilk? Mama jej o nich opowiadała. Albo przyszedł tu ktoś z klanu i właśnie wyszła na tchórza?
Jednak w jej oczach zawitała ulga i nadzieja, gdy spod najbliższego krzaka wybiegła mała wiewiórka. Czyli święty las jej nie opuścił! Kotka była wręcz pewna, że to właśnie oni zesłali małe zwierzątko, aby zapewniło ją o ich obecności. Nie dałoby się wmówić jej inaczej.
Cedrzyk postanowiła zostać pod tym korzeniem resztę nocy, aby już się nie narażać na żadne niebezpieczeństwa. Musiała pilnować się, aby nie zasnąć, gdyż mogłaby wtedy przegapić wschód słońca. Kiedy ten nadszedł po strasznie długiem czasie, który dla kotki wydawał się latami, w końcu wyczerpana zarwaną nocą wróciła do obozu, razem ze swoim rodzeństwem i 'ojcami'.
***
- I już po wszystkim - mruknęła z ulgą kotka, gdy w końcu zakończyła się ceremonia mianowania na uczniów.
Miała teraz nowe imię! Cedrowa Łapa. Była nim zachwycona, a przecież było jeszcze parę okazji, w których ono mogło się zmienić!
Po chwili ponownie podeszła do niej jej nowa mentorka, Frezjowy Płatek.
- To co, jesteś gotowa na pierwszy trening? - zapytała szylkretka.
Uczennica skinęła głową i obie kotki zniknęły w wyjściu z obozu.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz