Leśny Strumień nerwowo machała ogonem, czekając, aż Spopielona Paproć wróci. Chciała ją poprosić, aby zajęła się dziećmi. Musiała odwiedzić Chryzantemę, od kiedy wylądowała w kociarni, nie miała czasu ani możliwości, aby się z nią spotkać... Martwiła się o nią okropnie, może nawet bardziej niż o własne kocięta. Tak. Zdecydowanie bardziej niż o własne dzieci. Westchnęła cicho, liżąc Igłę po główce, na co kocurek prychnął i machnął łapką z wysuniętymi pazurami, wyraźnie niezadowolony z pieszczoty matki.
Ta... Charakterek to one miały. Po tatusiu.
W jednej chwili Las pożałowała, że zrobiła to z Krzewem, przecież mogła znaleźć sobie milszego kocura, nie koniecznie ładniejszego, ale po prostu milszego.
- Popiołku! - zwołała z entuzjazmem, czekając, aż jej ciocia doń podejdzie. Dosłownie na jednym wdechu zapytała, czy nie może popilnować jej dzieci, bo ona sama musi coś załatwić. Pręgowana kocica niechętnie się zgodziła, kręcąc nosem. Leśny Strumień polizała ją po policzku, wybiegając z kociarni, ile sił miała w łapach. Sadziła duże susy, dzięki czemu raz, dwa znalazła się na miejscu. Ostrożnie wyszła z lasu, po czym miauknęła donośnie. Usiadła. Czekała.
W końcu trawa zaszeleściła, a zza zarośli wyłoniła się śnieżnobiała kotka, która widząc dymną, zasyczała wściekle.
- Co jest...? - spytała zdezorientowana Las. Przecież... Była jej partnerką na osty i ciernie! Kochała ją! Dlaczego reaguje w ten sposób?!
- Oh nie udawaj, że nie wiesz. Coś długo cię nie było. Myślisz, że nadal będę czekać na ciebie jak ostatnia kretynka? - wykrzyknęła kocica, z przytłaczającą wręcz pogardą.
- A-ale... - zająkała się młodsza, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Zamknij się! Wynoś się, wynoś się z mojego życia! Nie chcę cię znać ty bezużyteczny worku futra! - warknęła, uderzając niebieską w pysk. Leśna zachwiała się na łapach. W jej oczach zebrały się łzy, po policzku ściekała krew, budząc przy tym trawę. Zadrżała, starając się powstrzymać szloch. Na marne. Zrobiła więc to, co podpowiadał jej rozum - uciekła. Biegła przed siebie, przedzierając się przez gęste zarośla i zapewne, gdyby nie coś, a raczej ktoś, zakończyłaby swój żywot, spadając prost do głębokiej ścieżki. Zdyszana nabrała powietrza w płuca, starając się połączyć fakty. Dosłownie przed łapami miała rozpadlinę, zaś ją samą bolała skóra na karku, jakby tego było mało, dociskał ją do ziemi dziwny ciężar.
- Złaź ze mnie pokrako! - wysyczała, odpychając tego kogoś tylnymi łapami.
- Może grzeczniej, co? Właśnie uratowałam ci życie - mruknęła postać, która jak się później okazało, była kotką. Wnuczka samego lidera Klanu wilka otarła łzy łapą, przybierając dumną postawę.
- Nie potrzebuje pomocy od byle jakiego klifiaka, w ogóle co robisz na terenie klanu wilka?! - warknęła, jeżąc sierść na karku.
- Trenowałam u siebie, ale nie moja wina, że skoro leciałaś jak głupia wprost na głęboką ścieżkę, to postanowiłam ci pomóc - odparła szylkretka - Już znikam z twoich terenów o wielka pani - zaśmiała się z kpiną, po czym skierowała się w stronę przeprawy. Leśny Strumień prychnęła cicho, po czym skierowała się w stronę obozu. Miała dość dzisiejszego dnia, a jeszcze musiała zająć się swoimi dziećmi...
< Pszczółka? Hey bby ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Przepraszam bardzo, czy to są jakieś żarty. Kryzia, wracaj natychmiast gówniaro i nie daj se dziołchy odbić.
OdpowiedzUsuń