- Mam problem z Wilczą Łapą. Boli go klatka piersiowa, szybko się męczy i jakoś tak dziwnie oddycha. Oczywiście nie przez cały czas. Głównie wtedy, kiedy każę mu zrobić coś, co wymaga więcej siły. - powiedziała cicho, patrząc uważnie na medyka - I... I zastanawiam się, czy masz może jakieś zioła, które mogłyby to uleczyć.
Zastanowił się chwilę. Takie objawy były bardzo poważne. Mogło to być coś związanego nie tylko z chorobą, ale i pracą serca. Ostatnio z nudów zrobił sekcję myszy. Była mała, ale pewnie wnętrze jej ciała, wcale tak bardzo nie różniło się od kociego. Jedynie ptaki miały dziwne worki, które za nic nie mógł sklasyfikować do czego służyły. Wracając. Miała małe serce. Zazwyczaj koty wyjadały wszystko, zostawiając tylko kości i futerko. Nie interesowały się tym co właśnie połykają. On do tego podszedł w końcu na poważnie i zaczął badać szczegółowo mysi organizm, nazywając niektóre elementy swoimi własnymi nazwami. Jednak nigdy nie mógł pojąć, co za co odpowiada. No... może prócz serca. Ono miało dużo żyłek, w których płynęła krew, a nawet wnętrze organu ją zawierało. Możliwe, że tam była produkowana ta substancja. Jednak czym była krew? Jedynie prócz metalicznego smaku i wiedzy, że jak wypłynie to kot umierał, nie znał jej właściwości. Esencja życia? Czy może coś innego? Więc czemu od razu wpadł, że kocur miał problemy właśnie z tym organem? Przy zawale, serce kuło. Kot wcześniej również skarżył się na dziwne objawy, które z łatwością połączył. Czyżby kocurek miał z nim problem? Jeśli tak... Nie wiedział, czy jakieś zioła by pomogły.
- Muszę go zbadać. - miauknął w końcu, kierując wzrok na Północny Mróz.
Martwiła się o swojego ucznia... Nie dziwił się.
Jakiś czas później Wilcza Łapa siedział u niego na mchu, a ten oglądał go z każdej strony. Przycisnął ucho do jego klatki piersiowej, słysząc zamiast rytmicznego bum... bum...bum - Bum...bum, bum, bum...Bum. Tak szybko biło, że aż zaczął zastanawiać się, czy tu nie biegł. Ale z słów jego mentorki wynikało, że szedł tu od razu po śnie. Niepokojące. Nie znał jednak nic, co mogło zmniejszyć bicie serca kocurka, prócz trucizny. Nie chciał jednak jej stosować, bo pewnie młody by umarł.
Przekazał złe wieści wojowniczce.
- Tutaj nie pomogę. Nie ma ziół na jego przypadłość. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Wątpię, że i inni medycy coś by na to poradzili. - wyznał jej.
Kilka dni później, Wilcza Łapa zmarł.
Ciekawiło go to, jak wygląda jego serce. Chciał zobaczyć, co sprawiło, że uczeń poszedł polować z przodkami. Nie podszedł jednak, nie odważył się, widząc jak Północny Mróz przygląda się składanemu do ziemi ciału.
- Żegnaj - miauknął do kocurka, którego szansa na życie zmalała wraz z jego wyrokiem.
Oby tylko Północ nie zaczęła go obwiniać za to co nastąpiło, tak jak Wróblowa Gwiazda, kiedy zmarła jego matka.
- Jeżeli chcesz ziarna maku, to mogę ci je przynieść - zwrócił się do kotki, która nadal siedziała nad grobem swojego ucznia.
Ziemia powoli zaczęła zakrywać jego ciało. Lubił go. Naprawdę lubił. Pamiętał moment, kiedy odbierał go na świat. Ten szok wymieszany z radością. Złoty kot! Wybraniec, którego Klan Gwiazdy wybrał na swojego mesjasza! Teraz... wątpił w to. Czyżby Klan Gwiazdy coś mu komunikował? Jeżeli tak... Nie wiedział co.
<Północ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz