Właśnie zaczęło świtać, gdy kremowy pręgusek szedł przed siebie, lekko utykając na lewą łapę. Ostatnimi czasy nie miał niestety zbyt wiele szczęścia. Zwierzyna zaczęła wychodzić coraz rzadziej ze swoich kryjówek, a te jednostki, które napotykał Mamrot, były zazwyczaj bardzo szybkie i o wiele czujniejsze niż wcześniej. Zbliżały się chłodne dni Pory Opadłych Liści, choć nasz kocurek nazywał ją Porą Ognia. Pamiętał, jak za młodu leżał przy kominku, patrząc na kojące płomienie, przerabiające drewno w czarną, kruchą rzecz, którą wszyscy nazywali „węglem”...
Westchnął cicho. Brakowało mu tamtych dni, ale nie żałował, że porzucił swoje Gniazdo. Teraz wiedział o wiele więcej, niż kiedyś, a nawet potrafił sam złapać zwierzynę!
...no, prawie.
Chłodny powiew wiatru skutecznie przywrócił go do rzeczywistości. Syknął cicho. Ranki w łapie nieprzyjemnie dawały o sobie znać. Krzywoszczęki kierował się właśnie w stronę krzewu, na którym niedawno widział pajęczyny. A gdzieś niedaleko powinny być maki. „Mógłbym poszukać jakiejś opustoszałej nory i tam zamieszkać na czas Pory Śniegu” pomyślał, „jeśli byłoby tam miejsce, to mógłbym nawet zgromadzić parę ziół i pajęczyn.”
Nawet nie zauważył, kiedy dotarł do krzaka. Uśmiechnął się pod nosem. No, nareszcie! Zaczął już się obawiać, że zanim do niego dojdzie, to w ranki wda się zakażenie. A to byłoby już nieprzyjemne...
Podchodząc, nadepnął niechcący na uschniętą gałązkę, ale nie przejął się tym zanadto. Przecież nie tropił zwierzyny, a nikogo nie było w okolicy, prawda? Wzrokiem poszukał wśród gałęzi białych, lepkich nitek. Już-już miał delikatnie złapać je pyskiem, gdy zza krzaka ktoś się odezwał!
Kremowy zastygł bez ruchu. Co? Ktoś tu jest?? INNY KOT?! Nie był pewien, co robić. Choć głos brzmiał dość ciepło, to życie nauczyło go, żeby stronić od pozorów. Przeczekał chwilę. Zaraz, co właściwie powiedział ten głos? Że nie zrobi mu krzywdy? Hmm...
Mamrot wziął parę głębszych wdechów. Miał dwie opcje: albo zacznie uciekać, albo zaryzykuje i wyjdzie do nieznajomego. Nie każdy kot, jakiego spotkał w życiu, miał wobec niego dobre intencje... Ale co jeśli tym razem trafi na kogoś miłego? Wahał się jeszcze przez kilka uderzeń serca...
...i zdecydował.
Myślami przywołał jeszcze wspomnienie kota ze snu. „Nie wiem, kim jesteś, ale proszę, niech ten kot nie zrobi mi krzywdy...” poprosił w myślach i ostrożnie wyszedł zza zarośli.
Przed jego oczami ukazał się wysoki, pręgowany czekoladowy kocur. Sądząc po budowie, miał już parę ładnych księżycy za sobą. Wpatrywał się w kremowego pręguska parą niebieskich oczy, w których krzywoszczęki dostrzegł lekki niepokój, ale i ciepło. Czyżby kot z jego snu go wysłuchał?
Mamrotowe myśli przerwały słowa czekoladowego nieznajomego.
- Witaj. Kim jesteś? Zgubiłeś się?
Kremowy podszedł odrobinkę bliżej, umyślnie nie pokazując całej niepełnosprawnej łapy. Przecież nieznajomy mógłby to uznać za jego słabość i zacząć z niego drwić, prawda?
Przez dłuższą chwilę patrzył w oczy starszego, aż zawstydzony swoją śmiałością spuścił wzrok.
- N-nażywam szie Mamrot... – wybełkotał wreszcie. – I n-nie żgubyłem szie... Szukałem pajęczyn... A pan... kim pan jest? – zapytał nieśmiało.
<Jeżowa Ścieżko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz