Jabłkowej Łapie nic nie brakowało do szczęścia.
- A widzisz? Mówiłem! - zapiał, ocierając się o szylkretkę. - Jeśli chcesz, to mogę pokazać ci nowe legowisko! - zaproponował, a jego oczy zabłysły. Orzechowa Łapa rzuciła pytające spojrzenie w stronę Brzoskwiniowej Bryzy. W odpowiedzi kremowa kotka skinęła delikatnie głową.
- No… Dobra - zgodziła się uczennica, a serce Jabłuszka zabiło mocniej. Tak bardzo się cieszył, że przyjaciele wreszcie zostali mianowani! - To prowadź!
Liliowy kocur zamruczał i w podskokach popędził w stronę legowiska uczniów. Nie martwił się, że Orzeszka - teraz już Orzechowa Łapa (mimo najszczerszych chęci nie mógł przyzwyczaić się do nazywania przyjaciółki nowym imieniem) - za nim nie nadąży. Co prawda była młodsza, lecz odziedziczone po rodzicach krótkie łapy Jabłuszka dawały długonogiej częściową przewagę nad kocurkiem.
- Najlepiej zajmij sobie miejsce jak najbliżej środka - poradził, stając w progu. Kotka skinęła głową, rozglądając się. To nie była jej pierwsza wizyta w tym miejscu, ale (jak się domyślał) najbardziej emocjonująca.
- A ty gdzie śpisz? - zapytała kotka, podchodząc krok bliżej. Jabłkowa Łapa zamrugał, przez chwilę mając wrażenie, że usłyszał w głosie kotki nieznaną mu wcześniej nutę. Po chwili strzepnął ogonem, a na jego pysku ponownie pojawił się szeroki uśmiech.
- W tamtym rogu, obok Zbożowej Łapy - odpowiedział, podchodząc do posłania. Orzechowa Łapa pokiwała głową i wskazała na wolne miejsce niedaleko legowiska Jabłuszka.
- Myślisz, że jest wolne? - zapytała, a liliowy energicznie pokiwał głową.
- Zajmijmy też miejsce dla Kurki - poprosił, a przez pysk szylkretki przeszedł cień. Przez euforię związaną z mianowaniem, Jabłkowa Łapa zapomniał o konflikcie między rodzeństwem. Zgarbił się nieznacznie, mając wrażenie, jakby czarne chmury zasłoniły optymistyczne wyobrażenie o spokojnym życiu z przyjaciółmi.
- Dobrze – zgodziła się niechętnie kotka, a liliowy rzucił jej pełne wdzięczności spojrzenie. To niesamowite, ile koty mogą zrobić dla przyjaciół!
- Powinniśmy zebrać mech na wasze posłania - zaproponował kocur, ocierając się o przyjaciółkę i idąc w stronę wyjścia. Orzeszka skinęła głową i potruchtała za liliowym.
Przebyli drogę w ciszy. Jabłkowa Łapa wcale się na to nie uskarżał - calico była tym typem osoby, z którą po prostu dobrze się milczy. Mimo wszystko miał wrażenie, że przyjaciółkę dręczy jakiś problem. Jej długi ogon podrygiwał nerwowo, a wyraz pyska wskazywał na zamyślenie.
- Orzechowa Łapo - mruknął troskliwie, a wybita z transu kotka spojrzała na niego z zaskoczeniem, jakby dopiero zdając sobie sprawę z jego istnienia. - Czy coś się stało?
< Orzeszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz