Nie poruszył się. Zasnęła, próbując wyśnić jakiś przyjemny sen, jednak zamiast niego, całą noc męczyły ją koszmary.
_________________________________________________________________________________
Znowu nie było Szeleszczącej Łapy, gdy obudziły ją promienie słoneczne. Była z siebie zadowolona, że udało jej się wstać przed jej liliowym mentorem, aczkolwiek poczuła nagłą pustkę. Bratka nie było, odkąd zostali terminatorami zawsze wychodził tak wcześnie i wracał okropnie późno.
Trzepnęła krótkim ogonem, strzygąc lekko zaokrąglonymi uszami. W wejściu pojawił się Bursztynowa Bryza, który zamruczał na powitanie. Jego długą sierść zmierzwił chłodny wiatr, który wpadł do legowiska uczniów, od razu pobudzając Wydrową Łapę.
— Dzień dobry, Bursztynowa Bryzo! — miauknęła szylkretowa, wtulając się w jego futro i wdychała jego cudowny zapach.
Przywiązała się do kocura. Tak jak do każdego kota, z którym miała bliższe kontakty. Prawdopodobnie jest to związane z jej niezbyt szczęśliwym dzieciństwem, oprócz brata nikt jej nie kochał. Ani nawet nie lubił.
Więc widząc przyjacielskie zachowanie liliowego, natychmiastowo stała się dla niego małą przylepą. Wszędzie za nim łaziła, chyba, że akurat przychodził wtedy Szelest, jadała z nim (o ile inni wojownicy nie mieli ochoty z nim jeść) i rozmawiała. Bardzo długo rozmawiała.
— Witaj, malutka — wymruczał rozbawiony, liżąc ją po niewielkim łebku.
Tak ją nazywał. Podobało się jej to, zwłaszcza, że czuła się wtedy, jakby była jego córką. Oddałaby wszystkie skarby świata, żeby tak było. Odsunęła się od potężnego wojownika, uśmiechając się szeroko:
— To co dzisiaj? Polowanie? Walka? Może w końcu pójdę na patrol? — powiedziała radośnie, wyskakując z legowiska terminatorów.
Bursztynowa Bryza skinął łbem.
— Owszem, dziś zobaczymy, jak sobie będziesz radzić bez moich podpowiedzi.
— To na co czekamy? Szybko, Bursztynowa Bryzo!
Wydrowa Łapa szybko wyskoczyła z obozu, nawet nie czekając na długowłosego kota. Całkiem zapomniała o otaczających ją troskach.
__________________________________________________________________________________
Jak Pierzasta Gwiazda śmiała? Jak w ogóle mogła tak postąpić?
Bursztynowa Bryza postanowił, że dzisiaj treningu nie będzie. Widział, w jakim stanie jest kotka oraz że nie potrafiłaby się skupić. Przez cały dzień uważnie się jej przyglądał, próbował zagaić rozmowę, aczkolwiek calico zbywała go półsłówkami.
Przedarła się do Szeleszczącej Łapy, teraz noszącego miano kociaka, i nastroszyła idealnie przylegające do ciała futerko. Źrenice gwałtownie się jej zmniejszyły, a z jej gardła wydobył się syk:
— Jak ona mogła? Jak... śmiała? — urwała nagle, a ślepia zaszły jej mgłą — Szeleszcząca Łapo, jesteś najbardziej honorowym kotem, jakiegokolwiek widziałam. Zabiłeś demona.
<< Szeleszcząca Łapo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz