Po tym czego się dowiedział na temat zastępczyni, zaczął inaczej na nią patrzeć. Gdy widział ją, przechadzającą się po obozie, w głowie miał słowa Aroniowego Podmuchu. Nie dość, że miała kociaki z Lisią Gwiazdą, potworem tych czasów, to jeszcze nikt jej za to nie wygnał! Nie rozumiał Deszczowej Gwiazdy. Dlaczego trzymał kogoś takiego w klanie? Co jednak mógł zrobić? Był tylko nic nieznaczącym kociakiem, który nie miał głosu w tej sprawie. Jedyne, co przyszło mu do głowy to ignorowanie kotki. Było mu jednak trudno, nie zerkać w jej kierunku z oburzeniem na pyszczku. Takie zachowanie nie uszło uwadze Oblodzonej Sadzawki.
- Coś się stało, Jesionku?
Niebieskooki zwrócił swój pyszczek na rodzicielkę. Nie mógł przecież powiedzieć, czego się dowiedział od wujka. W końcu prosił go, aby ten nie mówił mamie o ich wycieczce.
- Nic się nie stało. Po prostu... zimno się zrobiło.
- Prawda. W końcu dotarła do nas pora opadających liści.
Mama już nie dociekała i zajęła się sobą. Jesionek westchnął z ulgą. Jeszcze brakowało, aby nakrzyczała na niego i na Aronię, gdyby dowiedziała się prawdy. O wilku mowa. Wujek właśnie szedł w tą stronę! Nie wyglądał na zadowolonego. Jesionek miał nieprzyjemne przeczucie, że coś musiało się stać.
- Cześć wujku! - zawołał radośnie, gdy bicolor przekraczał próg żłobka.
- Aronio, a ty tu czego? Przyszedłeś w jakimś celu? - odezwała się mama, obserwując bacznie wchodzącego kocura.
- Chciałem pogadać o czymś z twoim synem.
Kocica wstała i podeszła do nich.
- Ach tak? Znów chcesz mu wbić do głowy jakieś bzdury?! - zasyczała na niego.
- Mamo...
Aronia spojrzał na niego, a wyraz jego pyska jeszcze bardziej się wykrzywił ze złości.
- Powiedziałeś...?
- Nie! - oburzył się Jesionek na oskarżenie. Nic mamie przecież nie powiedział. Nic a nic!
- Co niby miał mi powiedzieć? - Kotka zmierzyła oba koty ostrym spojrzeniem.
- To, że wujek miał mi pokazać jak wygląda... pstrąg - powiedział pierwsze co wpadło mu do głowy, skojarzone z rybą.
- Pstrąg?
Aronia zmierzył Jesionka wzrokiem i odezwał się do Oblodzonej.
- Tak... upolowałem dziś rano i chciałem mu pokazać, dlatego tu jestem. Miał ci o tym powiedzieć, byś nie wrzeszczała, że zabieram ci dzieciaka.
- Zapomniałem, przepraszam mamo - dodał ze skruchą Jesionek.
Nie wiedział czy kotka uwierzyła w ich historię. Wyglądała na niezadowoloną.
- Dobrze, ale wracajcie szybko - powiedziała w końcu i wróciła na swoje miejsce.
Jesionek ucieszył się i wyszedł wraz z Aronią, na zewnątrz. Odeszli kilka kroków i zaszyli się w ustronnym miejscu.
- Coś chciałeś wujku? - zaczął czekoladowy.
- Owszem! Oszukałeś mnie ty przeklęty bachorze! - wysyczał z furią.
- Niby jak? - Nie rozumiał, o co kocurowi chodzi. Czemu tak się wściekał?
- Mówiłeś, że upolowałeś mysz, a tak naprawdę przypisałeś sobie czyiś wysiłek!
- To... coś złego?
- Zadrwiłeś sobie ze mnie!
- Och... - Posmutniał nieco. - przepraszam... ja tylko... miałem złapać mysz. Leżała jeszcze ciepła, więc pomyślałem...
- Pomyślałeś! Już wiem, co pomyślałeś! Wezmę tę mysz, aby podstępem wygrać zakład! Chciałeś zrobić ze mnie głupca!
Jesionek skulił uszy. Czuł sie okropnie z tym, że zawiódł wujka. Nie chciał, aby ten się na niego gniewał. Jednak z każdym jego słowem, czuł się coraz gorzej.
Kiedy wściekłość uszła z Aronii, ten dodał pod koniec słowa, które zabrzmiały w uszach kociaka jak nadzieja na przebaczenie.
- Muszę jednak przyznać, że dobrze kombinowałeś. Widać, że myślisz, a nie jak co niektórzy.
Zdziwiony uniósł głowę na bicolora.
- Czyli nie jesteś zły? - zapytał.
Wujek miał już odpowiedzieć, ale ktoś właśnie wciął się w ich rozmowę.
- Aronio! I gdzie ten pstrąg, który niby miałeś pokazać Jesionkowi?! - Oblodzona Sadzawka szła w ich kierunku ze zjeżoną sierścią. - Tak myślałam, że coś knujecie! Obserwowałam was cały ten czas! Teraz zacząłeś wyżywać się na moim dziecku?! - zasyczała wściekła.
- To nie tak... mamo... - próbował uspokoić królową kociak.
- Nie broń go nawet! Idź do żłobka. Musimy pogadać z Aronią jak dorośli - powiedziała zimnym tonem, poganiając Jesionka łapą.
Spojrzał jeszcze raz na wujka i na mamę i odszedł. Widząc jednak, że nikt nie obserwuje, czy naprawdę wraca do żłobka, ukrył się w pobliskim krzaku i obserwował całą sytuację z ukrycia. Miał nadzieję, że mama nie uszkodzi zbytnio wujka. Ale też nie chciał, aby i mama ucierpiała. Dlatego z zapartym tchem i bijącym szybko sercem, przyglądał się dwóm kotom.
<Aronio?>
o cholibka, ale wkopał się Aronia xD
OdpowiedzUsuń