— Jeżynko, chcialabys może nas poprowadzić? – miauknęła biała, a patrol się zatrzymał.
Jej ogon zadrżał z ekscytacją. Oczywiście, że tak! Kto by nie chciał!
— Jasne! – wyrwał jej się pisk i z zażenowana położyła po sobie uszy – Znaczy, oczywiście że tak.
Wyprostowała się i wyprzedziła starszej kotki, uważnie rozglądając się w każdą stronę. Chciała wypaść jak najlepiej, gdyż według subtelnych podpowiedzi mentorki istniała szansa, że zostanie niedługo pełnoprawną zwiadowczynią! Nie mogła się tego doczekać, dlatego starała się pokazać z siebie wszystko. Obrała kierunek upadłej gwiazdy, gdyż ostatnio słyszała, że kręcili się tam jacyś nieproszeni goście. Słyszała ciche szepty dwóch towarzyszek za nią, ale starała się je zignorować i skupić na otoczeniu. Zgrabnie przesuwała się po konarach drzew, pozostawając niewidoczna w cieniu. Raz czy dwa podwinęła się jej łapa, ale szybko łapała równowagę i modliła się, aby Pieczarka nie zwróciła na to uwagi.
***
Rozruch w obozie przerwał jej posiłek. Podczas, gdy z zapałem pałaszowała wziętą że stosu pokaźną mysz, parę kotów zebrało się wokół wyjścia z obozu. Rzuciła spojrzeniem w tamtą stronę, rozpoznając tam między innymi Świergot, i… Sówkę? Podniosła się z ziemi, z uśmiechem przesuwając resztę obiadu w stronę siedzącej obok Pieczarki i żegnając się. Popędziła w stronę mamy, która rozmawiała z szamanką. Schowała się za jej plecami, a gdy liliowa odeszła w innym kierunku, wyskoczyła do przodu i popatrzyła z zainteresowaniem na zwiadowczynię.
— Co robisz? – miauknęła – O czym rozmawiałyście?
Czekoladowa strzepnęła ogonem, mrużąc oczy pod promieniami słońca.
— Razem z Przypływ wychodzimy później porozmawiać o paru rzeczach.
— Jakich rzeczach? – jej uszka wystrzeliły do góry – Mogę iść z wami?
— Świergot zaproponowała nam rozmowę o Wszechmatce – mruknęła starsza – Jak cię to interesuje, to możesz dołączyć do nas.
Przekręciła główkę na bok. Czy ją to interesowało? Nigdy nie zastanawiała się za bardzo na ten temat. Oczywiście, babcia Jarząb przekazywała wnukom dużo różnych opowieści. Bura uznała to jako normę i nie kwestionowała niczego, przyjmując wiarę we Wszechmatkę bez większych oporów. Po rozpoczęciu treningu odkryła, że nie każdy podziela wiarę, ale nie roztrząsała zbytnio tych tematów.
— No dobrze – miauknęła w końcu – Dlaczego ty chodzisz w ogóle na te spotkania?
***
Wzięła ze stosu większą piszczkę i zerknęła w kierunku żłobka. Z tego co wiedziała, nikt jeszcze tego ranka tam nie wchodził. Już przed wejściem było można wyczuć subtelny, ciepły zapach karmiących matek. Z uśmiechem postawiła przed zaspaną Kajzerką dorodną ryjówkę i usiadła obok. Jej córka, Maślak, była już bardzo rozbudzona, w przeciwieństwie do mamy. Skakała wokół niej, cicho piszcząc do jej uszu pojedyncze słówka o jedzeniu. Uczennica delikatnie przygarnęła ją do siebie łapą, chcąc dać karmicielce jeszcze chwilę na sen.
— Hejka! – miauknęła do szylkretki, która spoglądała na nią uważnie – Jak się nazywasz?
Oczywiście, znała już imię małej od dawna. Jednak chciała, aby ta poczuła się przy niej swobodnie, próbując nawiązać jakąś rozmowę.
— Maślak – mruknęło kocię, a końcówka jej ogonka zadrgała.
— Jakie piękne imię! – westchnęła – Ja jestem Jeżyna, pewnie już mnie tu wcześniej widziałaś. Dużo rozmawiałam z twoją mamą…
Maślak odwróciła się w kierunku mamy, która przysypiała z jednym okiem otwartym, leniwie obserwując ich interakcję. Bura uśmiechnęła się lekko do niej, po czym ponownie zwróciła się do małej koteczki.
— Co ty na to, aby dać twojej mamie jeszcze chwilę pospać? Mogłybyśmy się w coś pobawić, lub… Mogłabym ci opowiedzieć coś o byciu uczniem – zaproponowała – Twoja mama na pewno by się nie obraziła.
<Maślak?>
[621 słów]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz