- Jest ranna - powiedziała rzeczowo córka Biegnącego Strumienia. - Ale żyje. Nie sądzę też, by miała jakieś obrażenia wewnętrzne.
Miedź odetchnęła z ulgą, co nie uszło uwadze wnuczki lidera.
- N-nie powinnyśmy jej pomagać - stwierdziła uczennica i stuliła uszy.
- Masz rację. Nie powinnyśmy.
Turkawie Skrzydło uniosła głowę i mruknęła cicho. Starała się ściągnąć na siebie uwagę kogokolwiek z innego klanu. Podziałało. Po kilku uderzeniach serca z tłumu wynurzył się niewielki kocur. Miał biało-rudą sierść i duże zielone ślepia. Czuć było od niego ziołami, więc obie kocice od razu wiedziały, że to medyk. Dawna uczennica Burzowego Futra pchnęła delikatnie Miedzianą Łapą.
- Idziemy - wyszeptała. - On jej pomoże.
***
- Miedziana Iskra... Bardzo ładne imię - uśmiechnęła się delikatnie czekoladowa, tuż po ceremonii mianowania córki Rudej. Zaraz jednak przybrała swój zwyczajny wyraz pyszczka, obserwując rozpromieniony pyszczek koteczki.- Dziękuję - zamruczała Miedź i otarła się o Turkawie Skrzydło. - O! Patrz! Idzie Cętkowany Liść!
Płowa pognała w kierunku dawnej, już, mentorki. Rzeczywiście, po chwili w zasięgu wzroku asystentki medyczki ukazała się buraska. Cętka uśmiechnęła się delikatnie i polizała Miedź po karku. Turkawka zmrużyła niebieskie oczy, obserwując obie kotki. Zostały przyniesione do klanu. I to przez nią, przez Turkawkę. Poczuła łzy, cisnące się jej do oczu. Kocica, która przyniosła do klanu ją, już nie żyła. Odeszła pokonana, broniąc żłobka przez atakiem wroga. Był to przejaw niesamowitej odwagi i determinacji. Siostra Horyzontu zacisnęła wargi, lecz to w niczym nie pomogło. Różanego Pola już nie było. Gdy Cętka i Miedź do niej dołączyły Turkawka zdążyła już osuszyć łzy. I udawała, ze wszystko jest dobrze. Chociaż nie było.
***
Asystentka medyka wybrała kilka dużych liści. Odsunęła je na bok, po czym z westchnieniem zaczęła grupować mniejsze listki szałwii. Niewielka pointka przyglądała się ciekawie jej ruchom, obracając w łapach piszczkę.- Co będziemy robić?
Turkawie Skrzydło uniosła głowę i wbiła wzrok w wojowniczkę. Westchnęła i zgarnęła zioła na byle jaką kupkę.
- Potrzebuję pomocy - wymruczała cicho, by nie obudzić Burzowego Futra. - Skończyła się kocimiętka... - Miedziana Łapa uniosła brwi. Turkawka zdziwiła się, że dawna znajdka nie słyszała jeszcze o tej roślinie. - To taka roślinka... poprawia humor - zaczęła nieco nieporadnie. - No i nie rośnie u nas w lesie. Tylko u Dwunożnych. Cętkowany Liść patroluje granice, więc nie pójdzie z nami. I to ty będziesz musiała mi pomóc.
Jej wypowiedź była nieskładna, ale chyba wystarczająco jasna, by Miedź mogła ją zrozumieć.
<Iskierko? Sorry, za jakość i długość oczekiwania :c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz