Smutek w jego oczach po prostu ją dobijał. Nie chciała sobie nawet wyobrażać jak paskudnie niebieski musiał się czuć. Zostawienie go samego sobie w takim stanie na całą noc wydało się Szałwii działaniem zwyczajnie zbyt okrutnym w stosunku do i tak już zdruzgotanego młodego wojownika. Gdyby został sam na sam ze swoimi czarnymi myślami, nie wiadomo co mogłoby mu strzelić do głowy, a przecież teraz liczyło się przede wszystkim jego dobro. Cieszyła się, że chciał, aby z nim została. To musiało znaczyć, że chociaż trochę jej ufał i lubił jej obecność, prawda?
Kiedy słońce zaszło, cętkowany miał kategoryczny zakaz odzywania się. Co prawda czuwanie w teorii miało służyć temu, aby nowy wojownik przemyślał swoje nowe obowiązki i zrozumiał ich ciężar, ale koniec końców czekoladowa stwierdziła, że przecież będzie miał jeszcze dużo czasu na rozmyślania, a w obecnej sytuacji i tak zajmowałby głowę innymi sprawami. Pomyślała więc, że aby rozluźnić nieco atmosferę mogą pograć w pewną grę. Rolą Żółwika było naśladowanie różnych zwierząt, natomiast do jej zadań należało odgadnięcie co udawał w danej chwili. Faktycznie, może i ta zabawa wyglądała tylko na szczeniackie igraszki, w rzeczywistości jednak Szałwia miała nadzieję, że pomoże młodemu wojownikowi chociaż na krótką chwilkę zapomnieć o zmartwieniach i tragedii, która go spotkała. Niech czuje się jak beztroski kociak, chociaż przez kilka uderzeń serca!
- Może... ślimak? - miauknęła niepewnie kiedy rozpoczęła się gra i jej kompan zaczął udawać pierwsze zwierzę, ale widząc, że Żółwik energicznie kiwa głową, bardzo się odprężyła. Ostatnimi czasy spędzała coraz więcej czasu w jego towarzystwie i doskonale się przy nim czuła, teraz również. Zabawa trwała w najlepsze, w tym czasie Szałwia odgadła cztery z pięciu odgrywanych zwierząt. Po jakimś czasie jej dobra passa się jednak skończyła, ponieważ udawani przez cętkowanego przedstawiciele fauny, musieli by jednocześnie pływać jak ryby, chodzić czasem na dwóch, a czasem na czterech nogach oraz latać. Szczerz mówiąc, nie mogła się doczekać rana, ponieważ bardzo chciała wiedzieć, co ten futrzak miał w tym czasie w głowie. Zabawa była naprawdę przemiła, a czekoladowa zastanawiała się właśnie, czy na długo udało jej się odciągnąć Żółwika od okropnych przeżyć. Kiedy skończyli ostatnią rundę, kocur przysunął się trochę bliżej. Wojowniczkę owionął przyjemny, ciepły zapach. Żółwik nie mógł nic powiedzieć, ale nie szkodzi. Przynajmniej znowu miała okazję, żeby popatrzeć w jego niebieskie niczym niebo ślepia, a on w żaden sposób nie mógł zaprotestować. Kiedy usiadł obok, poczuła się niemal tak bezpiecznie, jak utulony do snu kociak. Zauważyła, że cętkowany chyba chciał jej coś powiedzieć, ale miał nakaz absolutnej ciszy. Szałwia spojrzała na niego pytająco. Wtem rozległ się straszliwy trzask. Szałwiowa Chmura i Żółwi Brzask spojrzeli po sobie, po czym zdecydowali, że dobrze by było sprawdzić czym owy hałas się okaże.
Kiedy opuścili obóz wyglądało na to, że gałąź jednego z pobliskich drzew złamała się i runęła na ziemię. Można sobie więc wyobrazić zdziwienie kotki, kiedy okazało się, że "ten, którego wzywała rzeka" leżał teraz niedaleko tejże gałęzi pojękując cicho. Liliowa kupka futra poczochranego na cztery strony świata unosiła się w rytm nieregularnego oddechu. Na pierwszy rzut oka Szakłakowy Cień nie wyglądał na ciężko rannego po upadku, ale nie była w stanie dokładnie tego ocenić. Nagle dotarło do niej coś aż nazbyt oczywistego, ale do tej pory przysłoniętego strachem o zdrowie brata. Czy ten mysi móżdżek podglądał ją i Żółwi Brzask?! O nie, tego mu darować nie może. Jeszcze się z nim policzy, jak tylko się wyliże. Po chwili otrząsnęła się z rozmyślań i miauknęła:
- Pójdę po Dryfujący Obłok - po wypowiedzeniu tych słów pędem ruszyła do legowiska medyka.
<Szakłak/Żółwik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz